Mam wrażenie, że wszystko szybciej przychodzi, niż w zeszłym roku… Truskawki już w pełni i nie nadążamy ze zrywaniem, a to dopiero początek czerwca! Nagle zakwitły ostróżki, a konwalie zniknęły z pola widzenia. Róże swoim zapachem każą odwrócić głowę w ich stronę, patrzysz, a tu cały różowy krzew! Wieczorem coś pachnie – to maciejki u sąsiada. Małe, białe maliny zaczynają dojrzewać, a czosnek trzeba było już ogłowić. Szczypior dymki zaczyna się załamywać, ziemniaki kwitną. chyba można już młode podbierać? Piwonie w rozkwicie, czosnki ozdobne już rozrzucają nasiona, podobnie orliki. Pustynnik kwitnie, hortensja ma już małe pączki. Margerytki już dawno z dnia na dzień zakwitły łanami stokrotek, teraz pokładają się po deszczu na rabatach. Monardy i lilie dorastają do 1 metra wysokości, winorośl ma zaczątki owoców i codziennie jej przybywa w oczach, niedługo nie doszukamy się altany! Patrzysz w górę, a tam małe jabłka już wiszą. Patrzysz w dół, a tu trzeba znowu trawę skosić. Patrzysz w prawo, a porzeczki czarne już będą robić się czarne… Patrzysz w lewo, juka karolińska ma już metrowy pąk!
Coś Cię codziennie zaskakuje i uśmiechasz się, chodząc sobie ścieżkami, i nigdy nie usiedzisz na miejscu, bo zawsze jakiś chwast do wyrwania, jakiś przekwitły kwiat to ścięcia, jakieś warzywo do rozsadzenia czy podlania, jakaś roślina, do które coś chcesz powiedzieć teraz… Kończy się wiosna powoli, zaczyna się lato… 🙂