Jakiś miesiąc-dwa temu czosnek już zaczął zawiązywać kwiaty, więc nauczona doświadczeniem z poprzedniego roku, zamiast je wiązać, po prostu je poobcinałam.
Już na początku lipca łodygi czosnku prawie całkowicie zaschły. Od kilku tygodni wyrywałam po główce, dwóch na użytek bieżący, a teraz przyszedł czas na wykopanie czosnku – w ziemi nie powinien pozostawać za długo.
Muszę przyznać z radością, że główki czosnku są w tym roku nieco większe, niż w zeszłym 🙂 Niektóre są mniejsze, inne bardziej imponujące, ale zdecydowanie lepiej ten zbiór wygląda, niż rok temu we wrześniu.
Rabata nasza zarosła nieco, pomiędzy czosnki przepikowałam lub posiałam różne sałaty, więc teraz ostrożnie podważam i wybieram czosnek, używając oczywiście wideł.
Ziemia jest mokra, bo niedawno padało, i to bardzo pomaga, główki wychodzą miękko.
Po zbiorze czosnek kilka dni będzie sechł, a potem oczyszczę go i będzie gotowy do konsumpcji :).
W zeszłym roku dość szybko ząbki mi się zeschły tak, że już nie nadawały się do jedzenia, więc od teraz do każdego posiłku będzie czosnek! 😀
Jak wiadomo, przyroda nie znosi próżni i miejsce nie może się marnować, więc na oczyszczoną podwyższoną grządkę, obok sałat, dosiałam szpinak i pietruszkę jeszcze. Kolejny zbiór na jesień! 🙂
Joanna.