Permakultura cz. 1 – Rzecz i jej historia.

Od pewnego czasu interesuję się trochę innym, niż zwykle, sposobem prowadzenia ogrodu – nie tylko bez chemii i z naturalnym nawożeniem, ale także z chwastami i ściółkowaniem, a bez nadmiernego podlewania, bez zbędnego przekopywania, usuwania roślin,  porządkowania, a wraz z rytmem przyrody i według wskazówek, jakie ona nam daje. Moja fascynacja rośnie i zaczynam wprowadzać niektóre jej założenia na działce. Zebrałam trochę informacji do kupy i zapraszam Was do przeczytania i podzielenia się opinią.
Na pierwszy ogień idzie historia – skąd się wzięło samo pojęcie „permakultura”.

Zanim sam termin naszego tematu został zdefiniowany i zapisany przez konkretne osoby, minęło wiele lat frustracji stanem obecnym i tym, co się dzieje na ziemi, lata poszukiwań, debat, formułowania filozofii oraz prób i eksperymentów, że tak to nazwę, z alternatywnymi do powszechnego i wspieranego przez rządy rolnictwa monokulturowego, czyli opartego na uprawie jednej odmiany na jednym polu – w dużym uproszczeniu, sposobami uprawy ziemi. Jestem pewna, że o nie wszystkich pionierach wiemy, bo bardzo trudno kultywować coś zupełnie innego, niż robi większość, bez wsparcia państwa, często spotykając się z niechęcią ze strony sąsiadów czy nawet najbliższych, nierzadko w samotności, w odrzuceniu. Taki los pioniera… ale ktoś musi :).  Bo przecież my, ludzie inteligentni i zorganizowani, pewnego dnia przyszliśmy, postanowiliśmy, że wiemy lepiej od natury i więcej wyciągniemy z ziemi, jeśli ją uporządkujemy, podzielimy, przypiszemy do konkretnych właścicieli, powiemy im, co mają robić, jak to robić, czym wspomagać, czego dosypywać, czym opryskiwać i jak się pozbywać wszystkiego, co nie „mono”, a już „mistrzostwo” (o niebiosa!) w tej dziedzinie – moim zdaniem – to zmodyfikowanie rośliny do takiego stopnia, że zniesie oprysk całego pola chemikaliami niszczącymi wszystko inne, dzięki czemu będziemy zajadać na obiad warzywka wykąpane w truciźnie – pycha! I tak sobie wymyślił człowiek i tak sobie było przez dłuuugie lata, i jest dalej… tak. Ale nie wszystkim się to podobało…

(1874-1966) i jego Tree Crops: A permanent agriculture, New York, 1929.

Tak, już ponad sto lat temu ktoś zwrócił uwagę, że coś jest ze sposobem eksploatacji ziemi nie tak… Smith zauważył, jak lasy na wzgórzach wycina się i przekształca w pola, co prowadzi do erozji, wypłukiwania i w efekcie całkowitego zniszczenia tych ziem. Zwrócił uwagę, jak ogromną rolę w uprawach odgrywają drzewa, jak należy nie odbiegać od natury, nie próbować „prostować” jej na siłę, a współpracować z nią, w zależności od warunków naturalnych. Dodam, że Smith, delikatnie mówiąc, nie spotkał się z aplauzem ze strony rolników, którzy od dziada pradziada uprawiali ziemię w jeden sposób. Jego publikacja to super źródło wiedzy, kompendium w temacie, i do tej pory chyba nie doceniane. Natomiast część jej tytułu – permanent agriculture – to już kamień węgielny pod nasz temat główny… o tym zaraz. Chcę jeszcze zacytować Smitha, bo to ważne:

A burned city can be rebuilt. A field that is washed away is gone for ages. Hence the Old World saying,  „After man, the desert”. 
Can anything be done about it? Yes, something can be done. Therefore, this book is written to persons of imagination who love trees and love their country, and to those who are interested in the problem of saving natural resources – the basis of civilization.

Spalone miasto można odbudować. Zmyte pole przepada na wieki. Stąd stare powiedzenie „Za człowiekiem pozostaje pustynia”. 
Czy można coś z tym zrobić? Tak, coś można zrobić. Ta książka powstała dla tych, którzy mają wyobraźnie, kochają drzewa i swój kraj, i dla tych, którzy są zainteresowani problemem ratowania zasobów naturalnych – podstawy cywilizacji. 

(moje wolne tłumaczenie, Tree Crops – A permanent agriculture, J.R. Smith, New York, 1929, s. 7)

Całą książkę (w wersji angielskiej) można odnaleźć w internetach. A tutaj video – David Holmgren (o nim dalej) o tej pozycji. (Jeśli video nie jest już pod linkiem, wpisać wystarczy np. „holmgren russel smith”.)


(1913-2008) i jego „Rewolucja źdźbła słomy”.

Oto, jak Masanobu uprawiał ryż, wyciągając ze swoich pól wielokrotnie więcej plonów, niż „normalny” rolnik, przy niskim nakładzie pracy i bez użycia chemii – po prostu starając się imitować i wspierać naturę.
Ziarna ryżu Fukuoka wysiewał na pola z dojrzewającym innym zbożem – jęczmieniem, kilka tygodni przed jego zbiorem. Zboże to też rodzaj poplonu – to sposób na trzymanie gleby nie zachwaszczonej i ciągle aktywnej. Kiedy jęczmień był gotowy do zbioru, nasionka ryżu już kiełkowały. Słomę po zbiorach rozrzucano na pole i zalewano je wodą przez około tydzień, żeby osłabić – tylko osłabić, a nie wyeliminować – chwasty. Chwasty będą tu rosły i stworzą zbalansowany ekosystem. Dodam, że standardowo pola ryżu stoją zalane non stop, widzimy więc, ile roboty sobie Masanobu zaoszczędzał… Ryż wyrastał niższy, ale z około 2 razy większą ilością ziaren w kłosie. Cykl powtarzano – przed zbiorami wysiewano jęczmień i koniczynę, po zbiorach ryżu przysypywano pozostałą słomą. I tak dalej… Polecam film na youtube, podam adres, ale jeśli za jakiś czas nie będzie działał, to wystarczy wpisać hasło „permakultura Masanobu Fukuoka”, film jest stary, tłumaczony na polski, o samej uprawie ryżu link. Bardzo chcę przytoczyć ważny cytat samego Fukuoki z tego filmu:


Nie ma większego znaczenia, jak wyjdą plony. Po prostu siej nasiona i opiekuj się ziemią, a będziesz miał radość. Rdzennym celem rolnictwa nie jest hodowanie plonów, tylko kultywowanie i udoskonalanie ludzi. 

Masanobu nie poprzestał na ryżu i jęczmieniu. Jego metoda naturalnego ogrodnictwa jest czymś wspaniałym i gorąco zachęcam do obejrzenia filmów na ten temat, do poczytania, bo materiałów i inspiracji jest mnóstwo. Wkrótce też zamieszczę recenzję jego książki „Rewolucja źdźbła słomy”. Główne zasady organicznej uprawy ogrodu wg Masanobu:
– zbalansowany ekosystem
– bez przekopywania czy orania ziemi
– bez sadzonek, przesadzania, rozsadzania
– bez odchwaszczania
– bez podlewania
– bez nawozów i środków ochrony roślin.

Jak więc Fukuoka „uprawiał” swój ogród? Otóż przygotowywał gliniane kulki z różnymi, pomieszanymi nasionami, i wysiewał. Wszystkie warzywa i owoce rosły sobie wraz z chwastami i wszystkimi zwierzętami w symbiozie. Ogród nie wygląda na uporządkowany, jak większość ogrodów dzisiaj – przeciwnie, wyobraź sobie, brniesz przez busz trawska, krzaków i chwastów, żeby znaleźć w nich wielką dynię. Tak to mniej więcej widzę…
Masanobu Fukuoka to był nie tylko ogrodnik, ale też filozof, człowiek poszukujący harmonii z naturą, rozwijający samoświadomość i zachęcający do tego. Pionier w Japonii, nie zrozumiany tam i nie wspierany, jego filozofia rozprzestrzeniła się na cały świat począwszy od roku 1986 i Międzynarodowej Konwergencji Permakultury w Olimpii (USA, Washington). Tam poznał m.in. Billa Mollisona i odkrył, że w swoim sposobie myślenia i życia nie jest sam…

A teraz przenosimy się do Australii… tutaj bardzo znani już (ur. 1955) i (ur. 1928) i krótka historia powstania terminu „permakultura”. Dobra wiadomość jest taka, że (w dniu publikacji) obaj panowie żyją i są z nami :). Możemy się z nimi skontaktować, może nawet porozmawiać, a dowodzi do tego, że historia tutaj jest dosyć krótka – młoda dziedzina, powiedziałabym. Rozwodzić się nad ich życiorysami zbyt długo nie będę, bo ci popularni koledzy po fachu są wszechobecni w internecie i nie tylko, ale chcę powiedzieć, jak to się stało, że teraz owym hasłem – bohaterem tego posta – nazywamy cały trend (myślę, że mogę śmiało tak to określić) organicznej uprawy ogrodu oraz zbalansowanego, samowystarczalnego życia, w zgodzie z naturą.

Perma – permanent, kultura – agrokultura (permanent agriculture) – taki mamy zbitek słów.

David Holmgren był studentem Mollisona na uczelni w Tasmanii (Australia). Cudowna wyspa, ta Tasmania… był ktoś? Dzika i ujarzmiona zarazem, pewnie dużo trudniej by było w naszej Polsce lat siedemdziesiątych myśleć o organicznym uprawianiu ogrodu… taka mała wymówka. Do rzeczy – obaj panowie – jak sobie wyobrażam – spędzili godziny razem na burzy mózgów w temacie organicznego uprawiania ogrodu – obaj zainteresowani, obaj tak samo myślący, przekrzykujący się w temacie, doznający olśnienia za olśnieniem, dyskutujący, obalający mity i ustanawiający podstawy do nowego pojęcia, spisujący to na kartce papieru, wreszcie publikujący przełomowy artykuł, z neologizmem w roli głównej! To tyle w mojej głowie. A na papierze, po raz pierwszy czytamy o permakulturze w newsletterze Tasmańskiego Organic Gardening and Farming Society z 1976 roku, autorami artykułu są obaj Mollison i Holmgren. (Jeśli ktoś ten artykuł posiada, jakiś link do niego, będę wdzięczna za podzielenie się, bo nie zdołałam się dokopać do oryginału.) Po tej publikacji Mollison udzielił wywiadu radiowego i lawina permakulturowców wyszła z podziemi. A Australia była żyznym gruntem dla takiego ziarna. W roku 1978 wyszła Permaculture One – a Perennial Agriculture for Human Settlements, autorstwa Mollisona i Holmgrena. Ciekawe, że nasza wikipedia podaje w haśle o Holmgrenie (link), co następuje:

Na bazie ich dyskusji, wspólnych prac w ogrodzie oraz wizyt w innych częściach Tasmanii Holmgren napisał pracę magisterską, którą obronił w roku 1976[1]. Praca została opublikowana w formie książkowej w roku 1978 pod tytułem Permaculture One.

[1]Przypis za: Martin Mulligan i Stuart Hill: Ecological Pioneers. A Social History of Australian Thought and Action. Cambridge: Cambridge University Press, 2001, s. 203.

Jeśli wierzyć temu źródłu, Holmgren napisał pracę magisterską, promotorem był Mollison, i praca została wydana 2 lata później jako jedna z najbardziej przełomowych książek w temacie permakultury, definiując na skalę światową po raz pierwszy to pojęcie.

I tak się zaczęło…

W kolejnej części o tym, co to jest permakultura, trochę więcej o samej teorii i definicji, o rozbudowaniu tego pojęcia i o jego aktualnym znaczeniu.

Przypisy:

Ciekawe źródła (język angielski):

http://www.permaculture.com/node/140
http://centerfordeepecology.org/tree-crops-a-permanent-agriculture-by-j-russell-smith/
http://pacific-edge.info/2007/07/a-short-and-incomplete-history-of-permaculture/ (sporo historii, zwłaszcza już po ukuciu samego terminu)

THE PERMACULTURE PAPERS — 2: The dawn

Related posts

Co to jest ogród leśny?

Jesienne warsztaty ogrodnicze

Drzewo jako tyczka do fasoli, czyli optymalizujemy przestrzeń.