Dawno nie plewiłam… Tak porządnie to od ponad roku, czasem coś skubnęłam tu czy tam… Ale już na jesień obiecałam sobie, że zrobię porządek z irysami, które rosną koło papierówki, na części z trawą (trudno to nazwać trawnikiem, no może na potrzeby opisu można). Zawsze je odchwaszczałam, a że w zeszłym roku przestałam, to zarosły całkowicie i bardzo mało też kwitły. Jaki był powód, nie wiem, bo w innej części ogrodu też mniej w tamtym roku kwitły… Tak czy siak, postanowiłam je odchwaścić i wyściółkować czymś ładnym, czyli np. zrębkami lub korą.
Irysy w 2014 (widok z drugiej strony).
Te same teraz, oczywiście inna pora roku. Dlatego jak przejmujecie po kimś ogród, warto poczekać jeden sezon z pracami radykalnymi, bo czasem nawet nie wiadomo, co gdzie rośnie…
Jako że na wiosnę trawa sobie jeszcze drzemie, zanim się ze snu obudzi, postanowiłam ją zaskoczyć i zbrodnię tą popełnić zanim się obudzi.
Irysy rosną bardzo płytko, mają swoje kłącza wręcz na zewnątrz, często są widoczne, a jak je przesadzamy, to błędem jest wsadzić za głęboko. Więc to oplewianie ich to delikatna robota, bo można je uszkodzić, co mi się zdarzyło parę razy…
Trawę najpierw rwę, bo wysoka była (przy okazji taka sucha może być materiałem na domek dla owadów).
Potem usuwam moim ulubionym narzędziem, którego poprawnej nazwy nie znam. Szpikulcem takim, ale nie tym okrągłym do pikowania i nie łopatką. Podważam trochę trawę i rwę. Nawet ciężka to praca fizyczna, bo trawa mimo snu jest twarda, ale jeszcze cięższa psychiczna. Z bólem prawie ją wyrywam, bo tak nie lubię tego wyrywania, ale pocieszam się, że to raz i na zawsze, jak już wyściółkuję, to będę dbała.
Progres. Kolanka zamokły, to sobie wzięłam podkładkę. No i mam rękawiczki… bo zimno jeszcze.
Po tym zostaje mi kupa trawy z ziemią, którą układam na przejściach między częściami warzywnika. Jak tak układałam, to wpadł mi potem pomysł, że zamiast ściółkować i zasłaniać kartonami te przejścia cały czas (a ściółka to cenny materiał u mnie), po prostu zostawię i będę kosiła… I będę miała jeszcze ekstra materiał na ściółkę.
Irysy teraz widać. Ułożę wokół nich konary ściętych gałęzi lub kamienie… No i planuję wysypać ściółką.
Z tym grzechem w tytule to permakulturowym pół-żartem… czasem trzeba i czasem się robi, w zależności od sytuacji. Tak to jest.
20.03 – oto efekt końcowy z dzisiaj:
Joanna.
0 comment
Aż wzięłam głęboki wdech jak bym chciała wchłonąć coś z monitora... jaka to radość dla duszy, że nie jestem jedyna :D