W połowie listopada w ogrodzie głównym moim zajęciem jest rozkładanie ściółki na rabaty warzywnika tam, gdzie już nie ma zbiorów. I na dosypywanie ściółki wszędzie indziej – na rabatach kwiatowych, pod krzewy porzeczek czy inne, ozdobne.
Ale przy okazji zbieram też, co ogród jeszcze daje – głównie zieleninę. A tymczasem, przechodząc sobie obok marchewek, zorientowałam się, że są.
Muszę pogrzebać w notatkach i filmikach żeby sprawdzić, co to za odmianę posiałam.
Pamiętam natomiast, że posiałam ją rzutowo, znaczy bez rządków, ale rozrzuciłam swobodnie.
I proszę, teraz marchewka uśmiechnęła się do mnie znad ziemi.
Chciałabym zebrać nasiona, ale coś w kwiat nie idzie.
W ziemi zostawiłam mniejsze marchewki. Może podrosną trochę jeszcze…
Poza tym jest pyszna! Jej zapach po wyciągnięciu z ziemi był przepiękny.
Jestem wdzięczna, że nie zajęły się nią nornice ani żadne szkodniki i nawet nieco tym zaskoczona…
A tu co jeszcze teraz zbieram, plus szczypiorek jeszcze jest.
Joanna.
0 comment
To też ma ładne jedzonko, pozdrawiam!