Zimowiosna, więc już pora na rozbudzenie różnymi książkami, materiałami i filmami, pochłanianymi w trakcie coraz to dłuższych dni… W tym tygodniu ruszył Kurs Permakultury 2018 organizowany przez Permakultura.edu.pl. Prowadzi, mój już znajomy, Ben Lazar, w którego kursach uczestniczyłam ostatnie dwa lata. I tak teraz po raz trzeci kurs przybrał trochę inną formę i tym razem jest dostępny dla wszystkich, bo w formie webinarów. No i super! Parę wrażeń z pierwszego odcinka z mojej strony.
, bo na pewno każdy jest ciekawy. Każdy, kto wszedł na link, już wie, że cena jest, ale opcjonalna. Dlatego jak ktoś nie może zapłacić, też może brać udział za darmo.
Jeśli chcemy wesprzeć inicjatywę i jej Twórców, możemy wpłacić 100 zł za 5 webinarów, w ramach czego otrzymamy jeszcze dodatkowe materiały. Można też skorzystać z opcji opłaty za pojedyncze webinary po 20 zł. Czy to dużo? Myślę, że nie dużo.
Zalogowałam się do platformy i tam już parę minut przed czasem pojawił się Ben w kamerze, a zaraz potem prezentacja i w ten sposób widzimy i prezentującego, i treść, co tworzy fajną atmosferę i pozwala być bliżej prowadzącego.
Pierwszy webinar był o permakulturze bardziej ogólnie, zasadach projektowania itp. Było na nim około 200 osób! Pięknie.
To, co wynotowałam sobie, żeby nie zapomnieć, a także dać Wam pewne pojęcie, z czym to się jadło, to poniższe punkty:
– skąd się wziął termin: permanent agriculture i jego twórcy
– samowystarczalność – projekt całego siedliska, nie tylko samego ogrodu i elementy tego siedliska
– zasady permakultury: troska o Ziemię, troska o Ludzi, sprawiedliwy podział/dzielenie się zyskiem
– zasady projektowania, czyli jak się zabrać do tego konkretnie i fizycznie (a nie tylko teoretycznie)
– czucie, emocje, rzutowanie wymiaru wewnętrznego na zewnętrzny, czyli o tym, że gadanie do roślin jest dobre oraz to, jaką energią emanujemy
– egoekologia – ciekawy termin
– Mapa Permakultury – tutaj zachęcam do sprawdzenia, gdzie można wpaść i zobaczyć ogrody permakulturowe, a ja też tam jestem
– suwerenność żywnościowa i jak się łączy z permakulturą; Nyeleni;
– RWSy – Rolnictwo Wspierane Społecznie – ciekawy pomysł!
– ogrody społecznościowe miejskie
– jak to wygląda w Czechach, na Węgrzech i Słowacji, przykładowe gospodarstwa
– agrokruhy – systemy takie jakby automatyzujące niektóre rozwiązania
– najbardziej znane i prężne miejsca permakulturowe w Polsce – przegląd (źródło w Mapie, więc tam warto zajrzeć)
– Dragon Dreaming
– Ekolokator – apka to wyszukiwania gospodarstw ekologicznych
Podobało mi się, że sporo było haseł, które można sobie samemu zgłębić. Gdyby się chciało bardzo szczegółowo o każdym temacie opowiadać, to takich webinarów by trzeba z 15 zrobić. Takie zajawki o tematach odpowiadają mi. Można dopytać do nich, a można samemu wyszukać. Dużo nowych haseł, ciekawych informacji, z czego każdy wybierze sobie to, co go najbardziej w danym momencie interesuje.
Webinar był przewidziany na 1,5-2 godziny od 19.00. Myślę, że nie za długo, nie za krótko. Wykład zajął 1,15 h. Ostatnie 45 minut zeszło na pytania i odpowiedzi. Tutaj chat się tak ożywił, zaczęliśmy się wymieniać kontaktami i informacjami i sobie tak gadać. Padł komentarz, że ktoś ma niedosyt permakultury i chce więcej – wiadomo, apetyt rośnie, to wciąga! Oczywiście, cały zapis będzie dostępny też offline. Jest na fb też grupa, gdzie te dyskusje będziemy kontynuować.
Kolejne webinary mają mieć następujące tematy przewodnie: Energia, Woda, Ziemia, Powietrze. Bardzo mnie to ciekawi, co tam będzie i jak Ben podejdzie do tematu.
Spotkamy się 7 marca?
Joanna.
0 comment
Ciężko jest się krótko wypowiedzieć na temat tak wielu poruszonych w Twojej relacji zagadnień, więc nie będę próbował. Zapytam tylko o jedno.
Czytałem o wpływie muzyki na rośliny, coś o pobieraniu energii od drzew, ale o "gadaniu do roślin" nie słyszałem. Nie wyobrażam sobie rozmowy z marchewką (albo z całym rządkiem). O co w tym chodzi?
P.S. O! O gadaniu do drzew też słyszałem :)
https://www.youtube.com/watch?v=4BsE0iHMo28
Wpływ muzyki na rośliny, na ludzi jest, bo i na wodę muzyka wpływa. Polecam osobę Masaru Emoto i jego badania. Albo eksperyment z ryżem w słoiku z wodą, jak to ryż spleśniał, jak ktoś mu codziennie powtarzał, że go nienawidzi, a drugiemu mówił, że kocha, i jaki to dało efekt.
Najlepiej samemu sobie przeprowadzić, jak się nie wierzy. Np. tutaj ktoś zrobił: http://www.rozwojowiec.pl/273/niezwykly-eksperyment/
A jeśli chodzi o gadanie do roślin... Ja na przykład jak podlewam aloes w doniczce, to czasem go przy tym dotknę, pogłaszczę, coś do niego powiem, jak pięknie rośnie, albo po prostu pomyślę z wdzięcznością o nim... W moim odczuciu chodzi o pozytywną emocję, energię, którą przekazujemy dalej. Tak samo, jak mówisz do dziecka z miłością albo ze złością - zawsze to inny odbiór, możesz nawet powiedzieć te same słowa.
Szeroki temat, można by dyskutować długo...
"Szeroki temat, można by dyskutować długo..." Dlatego. A to tylko jeden z wielu punktów. :)
Do badań Masaru Emoto mam lekki dystans, ponieważ tam nie bez znaczenia był wybór zaprezentowanego w wynikach materiału.
Jestem świadom twórczego potencjału myśli i idących za nimi emocji, lecz w przypadku warzyw zastanawia mnie głównie skala. Z drzewem, z roślinami w domu, można nawiązać jakiś kontakt emocjonalny... ale z rządkiem marchwi, to już dla mnie trochę abstrakcyjne doświadczenie. Rodzi się pytanie na ile introwertyczne są rośliny i jak intensywny kontakt trzeba z nimi mieć, żeby było widać efekty? :)
Efekty to nie wiem, trzeba by zrobić próbę z dwoma rządkami warzyw w tych samych warunkach i gadaniem do nich.
Jakie tam jeszcze masz punkty? :)
Właśnie ten symboliczny rządek marchwi w konfrontacji z pojedynczym aloesem mnie męczy. Skala ma ogromne znaczenie, więc nurtuje mnie pytanie, kiedy relacja z pojedynczą rośliną zamienia się na podejście masowe?
Masz rację, trzeba byłoby to sprawdzić, ale wcześniej koniecznie należałoby ustalić, jak wielki jest to wpływ, bo jeśli będzie to kilka procent różnicy... :)
Jakie jeszcze punkty?
Nie jestem na bieżąco z nowymi pomysłami organizacyjnymi, więc o nie pytać nie będę, mogę poszukać.
Za to są inne wątki, jak "samowystarczalność" i to, co mnie najbardziej interesuje, czyli równowaga biologiczna. Na ile projektowane gospodarstwo ma być samowystarczalne i pod jakim względem oraz jakie to ma konsekwencje? A druga sprawa, co z tego, iż ktoś zaprojektuje działkę tak, że wszystko będzie się zazębiało i współpracowało, kiedy naokoło nie będzie równowagi?
Na pewno chętnie się odniosę do ostatniego - dokładnie jest to coś, co ciągle mam z tyłu głowy... Nawet jak u mnie staram się o balans i bioróżnorodność, to przecież graniczę w ogródkiem, w którym ktoś kosi, kopie, grabi i może nawet pryska - co wtedy? No właśnie, wszystko to jeden wielki ogród... Ale tyle robię, ile mogę, bo całości nie zmienię, więc zaczynam po prostu od siebie i tego małego kawałka...
Rozumiem to, co napisałaś i to jest oczywiste. Podobnie do tego podchodzę.
Problemy widzę, kiedy próbuje się stworzyć gospodarstwo z obiegiem zamkniętym, gdyż nie da się odizolować od świata.
Przez kilka lat nie kosiłem ogrodu... i raczej nie był to dobry pomysł. Drzewa i krzewy owocowe nie dają sobie rady w takich warunkach. Koszenie i usuwanie trawy zubaża glebę, a zostawianie trawy sprzyja ślimakom. Nie ma idealnych rozwiązań...
Przez kilka lat nie kosiłeś... to chyba dobrze. Może warto jedynie przy drzewkach wyściółkować lub stworzyć gildie, np. żywokostem obsadzić lub innymi roślinami, które drzewko będą wspierać. A na reszcie zostawić trawę. Myślałeś może o tym? Hasło leśne ogrody, jest w necie trochę na ten temat.
Ciekawa jestem, jak Twój ogród wygląda. A jaka część Polski, jeśli można wiedzieć?
Nie kosiłem jeszcze w czasach "przedinternetowych". Wtedy też zniechęciłem się do pojęcia "permakultura", przeczytawszy czyjeś bzdury na temat uprawy, w rodzaju "rzuć ziarno dyni w trawę i patrz, jak rośnie". Ten ktoś chyba nie widział trawy z bliska...
Kosić znowu zacząłem, kiedy pewnego jesiennego dnia przysiadłem w ogrodzie i po chwili usłyszałem, jak kilkanaście gryzoni chrupie orzechy. Zdecydowanie było ich za dużo. :D
Dopiero dwa lata temu zauważyłem, jak dżdżownice przerabiają "odpady". A w zeszłym roku, próbując spalić pograbione resztki, stwierdziłem iż magazynują wodę i nie mają zamiaru schnąć. Dopiero wtedy zacząłem szukać. Najpierw znalazłem Paula Gautschi'ego, a potem Twój kanał na YT i spodobało mi się Twoje podejście do zachodzących w ogrodzie zmian. :)
Mój ogród wygląda na bardzo, bardzo zaniedbany, chociaż nie jest to zaniedbanie spontaniczne. Raczej nazwałbym to zaniechaniem nadmiernej ilości działań. Kiedyś pewnie zacznę się bardziej udzielać, ponieważ od jakiegoś czasu uruchomiłem proces "odzyskiwania" całej działki.
Miejsce nie jest tajemnicą, szczególnie teraz, kiedy z dwóch domów na całej ulicy zrobiło się ponad dwieście i proces trwa... Mieszkam w Małopolsce, w Wieliczce, na granicy z Krakowem.