Na początku roku pisałam o ochojniku i jego niby-szyszkach, które zbyt późno zauważyłam.
Teraz właśnie jest czas, kiedy samice mszycy formują galasy. W galasach składają jaja, z których wylecą potem owady, żeby żerować i kontynuować rozmnażanie.
W jednym sezonie myślałam, że już nic nie będzie z tego mojego jedynego świerka, tak był zjedzony. Również inne iglaste w okolicy, widziałam, miały podobnie. Myślę, że to był właśnie ochojnik.
Teraz zauważyłam, że końcowe pędy świerka zwijają się – widać to już z daleka. Przy bliższym przyjrzeniu się rozpoznałam niby-szyszki. Tym razem to nie jest kilka, a jest ich naprawdę dużo, bardzo dużo…
Niby-szyszki to takie zielone wyrośla, które formują się w różnych miejscach, ale u mnie widzę najczęściej przy końcówkach pędów, przy tych najmłodszych częściach rośliny.
Łatwo jest je usunąć ręcznie, choć warto mieć rękawice.
Moim sposobem jest właśnie ręczne ich usuwanie z całym pędem, niestety. Wyrzucam je wtedy gdzieś daleko.
Z tak małego, ok. 2-metrowego świerka, uzbierałam naprawdę sporo… To na zdjęciu to jest około połowa tego, co już wycięłam. Myślę, że jeszcze raz czy dwa sprawdzę, czy nie ma więcej galasów.
Także przypominajka, że teraz jest czas tworzenia się galasów. Jeśli macie potrzebę nieco ograniczyć ich populację, to zwróćcie uwagę na swoje rośliny.
Tutaj pokazuję jeszcze, jak wyglądają:
Joanna.
0 comment
Ale jest już duży, więc da radę. ;)