Na wiosnę postanowiłam posadzić ziemniaki w trochę inny sposób, niż zwykle. Pisałam o tym tutaj: Uprawa ziemniaków w sianie, czyli nowy eksperyment.
Zostało mi z tego może z 20 sztuk ziemniaków, z którymi postanowiłam jeszcze dalej przyeksperymentować – rzucić je na trawę i przykryć sianem. Coś takiego ma służyć przekształceniu trawnika/ugoru w rabatę gotową do sadzenia czy siewu. Ziemniaki mają, rosnąc, trochę spenetrować glebę, a z pomocą grubej ściółki, trawa zostaje zagłuszona i zamiera.
Mam więc dwa eksperymenty: pierwszy z ziemniakami bezpośrednio na trawie i drugi – w sianie.
Tutaj filmik, jeśli ktoś ma chęć posłuchać i obejrzeć:
Od kwietnia/maja – prawie 6 miesięcy – trawa spod ściółki zniknęła, ale ziemia jest w dalszym ciągu zbita, ziemniaki bardzo słabo wyrosły i malutki plon ledwo ledwo. Nie spenetrowały też gleby zbyt głęboko, a w samym sianku sobie zaowocowały.
Nie podlewałam, nie dbałam o nie wcale – były bardzo słabe już w trakcie sezonu.
Mogłabym podlać i pewnie byłoby lepiej, ale istotą eksperymentu jest właśnie też nic nierobienie z tym kawałkiem.
Wniosek:
Gdybym miała trawnik do adaptacji, to najpierw wyłożyłabym dość grubo siana, w to ziemniaki i na to jeszcze siano. Ziemniaki nie dają rady wrosnąć w ziemię, jeśli same ledwo rosną, ale w wilgotnym sianie łatwiej owocują.
Od kwietnia – znowu 6 miesięcy – ziemniaki obrodziły lepiej, niż te na trawniku, ale w dalszym ciągu słabo. Ja tutaj dopatruję się winy głównie w gryzoniach, które buszowały. Już w sezonie było widać, że rośliny znikają… Podobnie słabo obradzały mi w ziemi, sadzone w sposób tradycyjny.
Wniosek 1: Ziemniaki kupować od kogoś, a skupić się na innych uprawach akurat w moim przypadku…
Wniosek 2: Jeśli nie chcesz się narobić przy ziemniakach i nie masz problemu z nadmiernym buszowaniem gryzoni pod ziemią, to ta metoda jest dla Ciebie – ziemniaki w wilgotnym sianie bardzo dobrze owocują, nie potrzebują być całe w glebie, potem łatwo je wyjąć, a do tego masz świetną glebę po sezonie.
Można też spróbować rozwiązania z wieżą ziemniaczaną, jeszcze nie testowałam, może się w następnym sezonie skuszę, jeśli będzie materiał…
Proszę, podzielcie się doświadczeniem z takimi nie tradycyjnymi uprawami ziemniaków. Chętnie dowiem się czegoś od Was (jak zwykle!).
Joanna.
7 komentarzy
pozdrawiam :D
Na pewno może być większy problem ze ślimakami i gryzoniami, niż przy tradycyjnie zakopanych ziemniakach.
Szkoda trochę, że słabo spenetrowały ziemię, w związku z czym muszę zastanowić się, czy sprowadzać sobie stonkę na działkę, jeśli chcę spróbować posadzić bakłażany?
Dzięki za podzielenie się wynikami eksperymentu. :)
Jeśli chodzi o krzaczki pomidorów, to zostawiam je tam, gdzie rosły, nie wyrywam ani nic, tylko nakładam na to ściółkę i to znika w kolejnym sezonie. Nie przejmuję się tak chorobami, bo jestem 90% pewna, że nawet gdybym spaliła i nie wiadomo, co jeszcze wszystkie krzaczki pomidorów zarażonych, to i tak coś zostanie i jeśli będą sprzyjające warunki, to za rok się rozwinie. Szkoda moich wysiłków. Planuję za to zainwestować ich więcej w prewencję i odżywianie roślin w przyszłym roku.
pozdrawiam!