Że kompostujemy odpadki kuchenne to wiadomo i w nich często fusy z kawy. Zależnie od tego, ile pijemy, to jest mała albo bardzo mała część całości. Przynajmniej u mnie, na tle reszty odpadków zielonych, te fusy to taki dodatek do nich. Jakie są zalety fusów, co można z nimi zrobić i dlaczego są takie super?
Po pierwsze, mowa o fusach z kawy zaparzonej. Takie kółeczka z ekspresu albo fusy z parzuchy. Gorzej, jak macie kapsułki, to wielka strata materiału na dobry kompost…
Dlaczego tak to ważne, że zaparzone? Bo, po pierwsze, nie chcemy wywalać do śmieci świeżej kawy przecież… No a po drugie, w trakcie parzenia kawa traci trochę tego słynnego kwaśnego odczynu i nie, nie jest w stanie zakwasić nam całej ziemi, a fusy sypane pod różaneczniki nie zastąpią chemii, jeśli ziemia jest mocno zasadowa, czyli nie dla nich. Powtarzam: fusy z zaparzonej kawy ziemi nie zakwaszą. Zresztą świeża kawa też takiej mocy nie ma. Dla tych bardziej skrupulatnych dodam, że nie mam na myśli sytuacji, gdy zwozimy tonę fusów na raz, a raczej standardowe ich ilości z gospodarstwa domowego wprowadzane regularnie do ogrodu. Kawy odczyn kwaśny czy lekko kwaśny (czy czasem nawet neutralny…) nie ma znaczenia przy wymieszaniu z resztą odpadków i z ziemią.
Fusy są bogate w azot (stosunek węgiel:azot 20:1 co się wydawać może mało, ale nie jest – patrz źródło 1, żeby poczytać więcej o tym). Azot co prawda nie działa, jak mocz na przykład – od razu, lecz uwalnia się tam wolniej, co jedni mogą uznać za zaletę, a inni szukają czegoś innego (wtedy mocz właśnie można…).
Dla mnie fusy mają też po prostu fantastyczną strukturę. Nie używam żadnej podobnie wspaniale sypkiej materii, a im większa różnorodność również w tym zakresie, tym lepiej.
Po tym wstępie, nasze 6 sposobów:
1. Jako składnik kompostu – po prostu dodajesz do kompostu, wzbogacając jego skład i strukturę. Dla kompostu lepiej, gdy ten azot uwolni się po czasie, bo wtedy własnie już będzie przy korzeniach roślin.
2. Jako składnik wież robaczanych (ang. worm towers), o których jeszcze nie pisałam, bo nie doświadczyłam (zamierzam, jak znajdę odpowiednią rurę).
Przy okazji, jakie macie/znacie dobre nazwy na worm tower? Bo wieża robaczana jakoś mi się nie podoba…
3. Jako posypka odstraszająca różne zwierzątka, które akurat wydają się nam szkodnikami – mrówki, ślimaki i tym podobne. Na ślimaki próbowałam raz, gdy uprawiałam w kostkach słomy. Jest to nietrwałe (deszcz zmywa) i dużo posypać trzeba, a kiedy mokre, to wydaje mi się, że żadna bariera dla nich. Z mrówkami nie miałam problemu, więc nie wiem. Może ktoś się podzieli, czy wykorzystywał z sukcesem (lub bez niego) fusy do ”walki ze szkodnikami”?
4. Jako mulcz pod rośliny bezpośrednio lub jego składnik. Czyli po prostu wysypujemy od razu na rabatę, najczęściej pod konkretną roślinę, którą w danym czasie darzymy większą sympatią lub troską, i przykrywamy np. siankiem lub trawą skoszoną lub mieszamy lekko z leżącą już ściółką lub po prostu z ziemią. Fusy sobie tam zostają i długofalowo działają, będąc powoli rozkładanymi. Dodam, że jak wyrzucimy fusy same w tych zbitych kółeczkach lub innych kupkach i zostawimy, to często spleśnieją szybko, co może niektórym przeszkadzać.
5. Słyszę tu i ówdzie, że ludzie grzyby uprawiają na fusach z kawy. Ktoś to robi, podzieli się?
Co mi się tu lepszego w związku z tym pojawia, to pomysł nawiązania współpracy z pobliską kawiarnią czy benzynową stacją, od której za darmo fusy z ekspresów można odbierać. Już sonduję w głowie pobliskie miejsca, których jednak akurat w mojej okolicy dużo nie ma, za to sąsiedzi to też kawosze i może taką współpracę uda się nawiązać… Mój ogródek prawie 300 mkw zdecydowanie ma potencjał na przyjęcie kilkukrotnie większej ilości fusów, niż obecnie, bo materia wszelka organiczna u mnie po prostu „znika”.
6. Jako woda kawowa, czyli podlewamy rośliny wodą z fusami, która sobie tam naciągnąć wcześniej trochę może. Nie próbowałam nigdy tego sposobu i trudno mi zweryfikować jego działanie, ale wyobrażam sobie, że zaszkodzić nie może. Może łatwiej byłoby to sprawdzić na roślinach domowych, ktoś próbował?
Tutaj moje pomysły się kończą. No chyba, że zaczniemy o domowych kosmetykach, ale to już nie ten blog…
A Wam się fusy z kawy w ogrodzie jakoś przydają?
Joanna.
Źródła: [1]
24 komentarze
Chociaż i tak uważam, iż kawa to zuo :P
jak to zbierasz je, jak je zbierasz i przechowujesz do wiosny? suszysz? i co zamierzasz z nimi?
Nie suszyłem, trzymam na zewnątrz, więc są poniewierane przez przyrodę i na razie oceniam, że jest ich około 3 litrów. Mam zamiar wysypać je w kilku miejscach, żeby sprawdzić, jak reagują rośliny i inne stworzenia.
Jak pyszne, jak to gorzkie jest? :D
Dzięki za wszystko co piszesz, korzystam :)))!
Barbara
Barbara