Od kilku sezonów mam „problem” z gryzoniami pod ziemią, które zjadają korzenie, głównie warzyw i kwiatów, cebulki (np. tulipanów). Kiedyś zaobserwowałam też podgryzienie borówek, ale najbardziej widoczne efekty działania gryzoni widzę na warzywach i kwiatach. Dzisiaj o jednym ze znanych sposób radzenia sobie z tym, mianowicie wykorzystanie roślin cebulowych do ich odstraszania (zapachem, smakiem).
W 2015 roku pisałam, że mam w ogrodzie nornice i co robię, żeby je odstraszyć. Teraz nie jestem pewna, czy to nornice czy może karczowniki czy coś jeszcze. Jestem pewna, że to nie krety jakby co… ale co to jest, to nie wiem.
Pisałam wtedy o tym, że do dziur wkładam pocięte ząbki czosnku i widzę, że już wtedy dokonałam cennej obserwacji… że tak sama siebie zacytuję:
No właśnie. Efektem tej nierównej walki jest teraz to, że w całej części warzywnej ogrodu mam kępy tego czosnku (chociaż ząbki były najczęściej pocięte dla zwiększenia intensywności zapachu oraz wrzucone byle jak – kolejne ciekawe obserwacje). Teraz, przy sadzeniu czy sianiu już nowych warzyw, zagłębiam się w glebę i wszędzie, w różnej odległości od siebie, są podziemne korytarze. Widzę oczami wyobraźni, jak pod ziemią kwitnie gryzoniowe życie: jak biegną wszędzie tunele, jak się rozgałęziają i jak pięknie by to wyglądało, jakby zrobić taki przekrój. Widzicie to? I teraz myślę sobie, że takie wrzucenie ząbka czosnku do jednego albo pięciu wyjść z tuneli jest jak porywanie się z motyką na księżyc. Jeśli jakikolwiek gryzoń to zauważył, to pewnie po prostu poszedł z tunelem 10 cm dalej…
Na marginesie dodam coś ważnego. W roku 2015 jeszcze nie ściółkowałam ogrodu. Mówi się często, że ściółka sprzyja gryzoniom. Ja nie zaobserwowałam ich większej ilości od czasu kiedy ściółkuję, na pewno jest ich mniej niż w 2015, lecz może to mieć związek oczywiście z jeszcze innymi uwarunkowaniami. Natomiast nie potwierdzam, że przy ściółkowaniu nagle ściągnęły do mnie wszystkie gryzonie od sąsiadów – nie zauważyłam tego efektu.
Wracając do kęp czosnku. Taka jestem zadowolona, że je mam i często się nimi chwalę, zwłaszcza na filmikach – tu kępa, tam kępa. I wierzę w cudowną moc czosnku i jego dobre działanie na rośliny w sąsiedztwie. Natomiast z przykrością stwierdzam, że kępa czosnku nie uratowała w ubiegłym sezonie na przykład pięknej dyni w gildii. Dzieliło je kilkadziesiąt centymetrów od siebie co prawda, no ale to ile trzeba by mieć tego czosnku w ogrodzie, żeby efekt odstraszenia zadziałał? Co 10-15 cm? No właśnie.
Gryzonie czosnku nie ruszą, ale już w niedalekiej okolicy nic im on nie przeszkadza.
Nie lubią one jeszcze cebuli, korony cesarskiej (faktycznie, nie jedzą jej) czy narcyzów.
W tym sezonie robię jeszcze jeden test – posadziłam cebule narcyzów naokoło części rabat warzywnych. Chcę sprawdzić, czy taki „łańcuch” zadziała. Nie jest to co prawda zamknięty kształt, może tutaj powinnam była tak zrobić… Celem testu jest sprawdzenie, czy taka „zapora” podziała.
Drugą ciekawą rzeczą, której będę się przyglądać, jest posadzenie warzyw pomiędzy cebule dymki. Jeszcze nie wiem, czy to będą cukinie czy ogórki czy co jeszcze innego, ale będę obserwować tą część, w której na pewno w ubiegłym sezonie gryzonie działały (więc mają tam korytarze), czy teraz jej nie ruszą.
Dodam, że część z dymkami jest też „ogrodzona” narcyzami, więc heh jeśli nic się nie stanie, trudno będzie stwierdzić jednoznacznie, dlaczego. Ale jeśli cukinie czy ogórki będą podgryzione, to będzie jasne, że ani narcyzy ani cebula nie dają rady.
Jakie Wy macie doświadczenia w tym temacie?
Joanna.
0 comment
Tak, nawet bez używania większej mocy wyobraźni. :)
Z tego, co pamiętam, to cebulę mi podniosły, a przez chwilę myślałem, że zatrzymują je mrówki. Ale to było chyba tylko wrażenie, bo niedługo potem tunel przeszedł pod mrowiskiem...
W moim odczuciu, najlepszym byłoby dzikie stworzenie, żywiące się gryzoniami, np: lis, łasica albo sowa.
miałam natomiast problem z kretami, przez wiele lat koty dawały im rade, gdy jednak zmniejszyła mi się ilość polujących kotek na rzecz leniwych kocurów, krety wkroczyły do akcji. próbowałam wielu naturalnych sposobów by je wyprosić z ogrodu, wszystko na nic. i w końcu gdzieś przeczytałam, żeby do świeżych kretowisk wsypywać zużyty, koci żwirek. tak tez zrobiłam bo tego towaru mi nie brakuje a ponieważ używam żwirku z trocin wiec nie ma problemu z jego biodegradacja. przez cala jesień wsypywałam żwirek do dziur i bingo, krety się obraziły i poszły do sąsiada :D
No u mnie myślę, że pomagają działkowe koty, najbardziej dzikie elementy ekosystemu :D
Zasadniczo gryzonie niczego mi nie zjadły, za to podnosząc ziemię powodowały schnięcie roślin i jeśli odpowiednio wcześnie nie zauważyłem, to już nic zrobić nie mogłem.
Koty u mnie nie polują, bo boją się psa. Może kuny, w nocy. Podobno kret potrafi powyjadać młode myszy z gniazda, może nornice też?