Początek jesieni piękny, bo około 20 stopni w dzień. Po ostatnich bardzo niskich już temperaturach (u mnie bywa kilka stopni w nocy na plusie), taka miła odmiana. I… dwie róże zakwitły po raz drugi:
ta pięknie pachnąca różowa i ta druga, też pięknie pachnąca, żółta. Hehe… takie rozróżnienie. Żółta jest pnąca, różowa jakaś szlachetna odmiana, której nazwy nie pamiętam. Żółtej zrobiłam taki zabieg w sezonie, że poobcinałam te nieszlachetne odrosty, które odbiły od podkładki. Może to pomogło w kwitnieniu.
Jak już jestem przy kwiatach, to pierwsza dalia zakwitła – bardzo późno. To dalie z karp, które trzeba wykopać na zimę. Z początkiem sezonu obgryzały je ślimaki, myślę, że to wpłynęło na termin kwitnienia. Ale pączków sporo jest, mam nadzieję, że reszta zdąży.
No i zaczynają rozchodniki okazałe. Pszczoły i inne przy nich krążą już mocno. To są naprawdę cudowne, bezobsługowe kwiaty, które potrzebują słońca, ale podlewać ich nie trzeba wcale. A na jesień robią świetny spektakl, bardzo łatwo się je rozmnaża przez podział i w ciągu krótkiego czasu można mieć całe poletko rozchodników. Polecam!
Mięty cały czas pięknie rosną i niektóre kwitną. Kwitnienia jest mniej niż nie-kwitnienia, ponieważ na bieżąco obcinałam pędy do suszenia.
Kwitną też maliny, co ciekawe. Zdążą?
Kwitną też nagietki i koperek. Koperek rządzi w tym roku. Widać, że u mnie jest to roślina zdecydowanie nie na najgorętsze dni, a właśnie jako poplon. W sezonie koperek ledwo zipie i dziesiątkują go mszyce. Do tego jako poplon rosną też buraki – na liście już teraz, może zdążą i na bulwy?
Co się kończy…
Kończy się fasolka szparagowa, zbieram ostatnie. Na nasiona nie zostawiam, bo od kilku lat co roku mam strąkowca fasolowego (o nim tutaj). Nie pomaga trzymanie w lodówce, on po prostu wtedy hibernuje, a większość nasion przeżarta. Przynajmniej u mnie.
Ostatnia cała dynia z dwóch i pół. To pół to taka dziwna jedna, jakby zniekształcona, ale rośnie. Hokkaido. Słabo w tym roku w tej rabacie metalowej podwyższonej (było o niej m.in tutaj). Raz, że nornice, to wymyśliłam posadzić w pojemnikach. To je osłabiło, trzeba było podlewać często, a nie zawsze mogłam. Jeszcze po przymrozkach będę sprawdzać, w jaki sposób rozrosły się tam korzenie – czy dały radę wyjść z pojemników przez dziury, czy nie.
Cukinie też kończą, choć przy ostatnich temperaturach porosły, aż się zaskoczyłam. Mimo mączniaka (było o nim m.in. tutaj), cały czas owocują, choć nie wszystkie. Wyeliminowałam do uprawy w przyszłości odmianę o jasnozielonej skórce – jest miękka, nie nadaje się za bardzo do przechowywania, szybko się psuje. Ulubiona moja to ta pasiasta chyba – idzie w długość, a nie w objętość, i długo się przechowuje.
Obok cukinii, również patisony ciągle jeszcze owocują.
Czy wszystkie zdążą, nie wiem.
Muszę wspomnieć o moim pomidorze, co ma ponad rok – to ten, co w doniczce mi się zasiał ubiegłego lata i żal było mi go wyrzucić, więc przetrzymałam i na wiosnę wysadziłam. Zapomniałam trochę o nim na grządkach, bo byłam pewna, że to koktajlowy, a po drugie był nieco rachityczny. Jak on się zebrał i jakie na nim owoce! Do tego żadna choroba jeszcze go na dobre nie dopadła, a pozostałe owszem. Wcale nie jest koktajlowy, do tego bez podpory świetnie sobie radzi w pozycji płożącej. Zastanawiam się, czy to nie powinna być ulubiona pozycja pomidorów – płożenie po ściółce. Co prawda miejsce zajmują, ale jakoś tak mam wrażenie, że lubią to. Niestety, wszystkie owoce nie zdążą pewnie dojrzeć, ale póki co zostawiam, bo parę dni jeszcze ma być ciepło.
Mam też teorię co do tego, jak on się wysiał. Ja w kuchni zbieram wodę w zlewie jak np. płuczę coś czy myję i tą wodą podlewam kwiaty w domu i na balkonie. Myślę, że nasiona jakiegoś kupnego pomidora znalazły się w tej wodzie i wraz z nią trafiły do doniczki z bazylią, w której to pomidor się zasiał. Znowu mam pomidory np. w donicy z jukką. I to chyba się właśnie bierze z tej wody zlewozmywakowej u mnie.
Ruszyła siedmiolatka, przeżywa drugą młodość. Oczywiście szczypior zamroziłam.
Zbieram jeszcze młode pędy lawendy do suszenia na mieszanki ziołowe. Zebrałam też trochę kocanek włoskich, mam jeden okaz. Również już się suszy. Parę pomidorów z innych krzaków, dojrzałych lub pocałowanych przez słońce. No i oczywiście dynie i patisony. Do tego szczypior. Takie zbiory były dziś.
A co u Was? Jeszcze zbieracie czy już zaczynacie przygotowania przed zimą?
A i jeszcze filmik:
Joanna.
14 komentarzy
Posadziłam całkiem sporą ilość rozchodników w bardzo suche miejsce pod bzami. Mam nadzieję, ze za rok będę oglądała takie sztuki, jak Twój! Powodzenia!
Rozchodniki pod bzami mogą się udać, choć nie wiem, czy bez nie korzeni się również płytko (żeby nie konkurowały za bardzo). Ważne,żeby słońce dochodziło. Mam jednego rozchodnika w kompletnym prawie cieniu i bardzo słabo mu tam idzie, muszę go przesadzić.
Pozdrawiam słonecznie!
Twoje warzywa wyglądają bardzo smakowicie, dzięki Twoim zdjęciom nabrałam ogromnej ochoty żeby posadzić patisony :D
Pozdrawiam Cię serdecznie, cieszę się, że trafiłam na Twój blog, bo poruszasz w nim tematy, które żywo mnie interesują :)
Zaraz pobuszuję po Twoim, bo przepiękny jest.
Patisony moje odkrycie zeszłego roku - bardzo wdzięczne, wręcz ozdobne jak dla mnie, a do tego pycha :)
Gratuluję wyniku! Może w przyszłym roku się uda. Zastanawia mnie, czy gryzonie lubą imbir, czy może je odstrasza...