W ogrodzie mam ładny kawałek malin, które są w większości dwuletnie. Znaczy to, że owocują jeszcze na pędach, które urosły w poprzednim sezonie. Jak utrzymuję takie maliny?
Kiedy tnę?
Tylko raz w roku, zawsze wiosną, kiedy już listki zaczynają puszczać, ale kiedy jeszcze nie jest ich dużo i wszystko wyraźnie widać. Dlaczego nie tnę jesienią, jak sporo ogrodników? Bo wiosną jest mi łatwiej – widać, co jest suche, a co żyje. To, co żyje, znaczy dla mnie że jeszcze ma rolę do spełnienia :). I tym się kieruję.
Co wycinam a co przycinam?
Ponieważ owocują na pędach dwuletnich, nie wycinam wszystkich pędów co roku, a tylko niektóre.
Pędy, które już owocowały w sezonie, rozpoznam po zaschniętych resztkach owoców i charakterystycznej budowie – to po prostu widać. Są też najczęściej skrócone już przeze mnie przed sezonem. One również wiosną są już całkowicie suche – czasem nawet można łatwo je wyłamać. Takie pędy usuwam jako pierwsze.
Drugi rodzaj pędów to te pojedyncze, czasami tak bardzo dłuuugie na jakieś 2 metry, nie skracane do tej pory. Te pędy skracam do około 1 metra wysokości po to, aby łatwo mi się potem zbierało. Pędów tak długich i w takim zagęszczeniu, jakie jest u mnie, nie dałabym rady utrzymać przy takiej długości i splątaniu. Te pędy w tym sezonie będą owocowały, a w przyszłym będą całkowicie suche i do usunięcia.
Jak jeszcze dbam o maliny?
Przede wszystkim, gruuubo je ściółkuję. Bardzo to lubią! Liśćmi, zrębkami, czym się da. Oszczędza mi to pracy przy plewieniu chwastów, bo ich prawie nie ma, a maliny mają swoją wilgoć i dobrą, pulchną ziemię. Bardzo to polecam, zauważam przy tym, że odwdzięczają się pięknym plonem.
A Wy jak dbacie o maliny i jak je przycinacie?
Joanna.
2 komentarze