Uwielbiam rukolę! To moje ogrodnicze odkrycie tego sezonu. Posiałam jakąś zwykłą rukolę i z jednej paczki nasion otrzymałam bujną grządkę, którą sobie podskubywałam przez długi czas. Ważne: nie przerywałam i nie pikowałam. Kilka sadzonek przeniosłam sobie w inne miejsce (rozrosły się równie bujnie), ale poza tym i paru okopaniach, żadnych innych zabiegów. Myślę, że rukola – wbrew temu, co jest napisane na opakowaniach – powinna pozostawać w takich właśnie gęstych kępach.
A może to zależy od odmiany… W każdym razie, po paru tygodniach dorosła do ok. 1 m wysokości, zakwitła ładnie na biało i zaczęła się pokładać na pomidory. Nie ścinałam kwiatów, dalej pobierałam liście, chociaż muszę przyznać, że młode są dużo smaczniejsze, niż takie dojrzałe i twarde.
Po przekwitnięciu zawiązały się nasiona i znowu przez dość długi czas czekałam, żeby je zebrać. Zauważyłam, że strąki już są suche, ale nasiona mają jeszcze kolor jasnobrązowy, więc zostawiłam.
Dzisiaj znowu sprawdziłam i w dalszym ciągu nie są czarne, ale postanowiłam trochę już zebrać. Myślę, że dojrzeją lepiej w suchym miejscu, niż na coraz bardziej narażonym na opady deszczu i wilgoć polu.
Nasiona zbierałam bezpośrednio z grządki, podstawiłam torebkę, zrobioną z papieru i po prostu rozgniatałam i wytrząsałam strąki. Trochę się tego uzbierało, teraz trzeba oddzielić łuski od nasion – można ręcznie wybrać lub przerzucić przez sitko.
Zapas na następny sezon już jest. a żeby zachować ciągłość plonu, kilka tygodni temu wysiałam kolejną partię. I tak polecam robić – roślina łatwa w uprawie, pyszna i zdrowa!
Joanna.
0 comment