W zeszłym roku zorganizowałam sobie dwie ścieżki, przecinające część kwiatową. Ogrodziłam je, wkopując taśmę z plastiku i posiałam w nich trawę.
Niestety, jakoś się to nie sprawdzało, trudno było kosić, a nie skoszone wyglądało bardzo źle, zaniedbanie… Ponieważ reorganizuję też część kwiatową i kupiłam trochę kory w cenie promocyjnej 8 zł za duży worek (dużo to czy mało?), postanowiłam, że pojadę z korą też po ścieżkach.
Pierwszą ścieżkę po prostu zakryłam czarną agrowłókniną (ale polecam brązową – mniej widać przy kolorze kory) na trawę, przybijając starymi gwoździami. Powierzchnia była i tak obniżona, a plastikowe ograniczniki wystawały nad ziemię, więc dało się to zrobić łatwo. Na to po prostu wysypałam korę.
Druga ścieżka była równo z ziemią i bez ograniczników wystających ponad nią, więc żeby kora nie wysypywała się na boki, trzeba było obniżyć powierzchnię ścieżki o kilka centymetrów.
Łopatą zdarliśmy wierzchnią warstwę trawnika, który poszedł od razu na kompostownik. Pozostałej ziemi użyliśmy do wyrównania niektórych części ogrodu, gdzie z różnych powodów porobiły się zagłębienia (np. po przesadzeniu mahonii). Tak powstałą ścieżkę okryliśmy agrowłókniną i wysypaliśmy na to korę.
Dodam, że agrowłókninę wykorzystaliśmy z różnych kawałków, pozostałości. Nie musi to być wcale nowy materiał, można przeczyścić ten użyty wcześniej w warzywniku i wykorzystać na ścieżkę drugi raz. Oszczędzamy i pieniądze, i środowisko trochę.
Niestety, kora to nietrwały materiał na ścieżki i do ogrodu i trzeba ją będzie uzupełniać co sezon albo częściej. Natomiast na ścieżki krąży mi po głowie jeszcze inny pomysł, więc na kilka miesięcy kora wystarczy, a potem zobaczymy, może znowu będzie zmiana 🙂
Joanna.
0 comment