Jak byłam kosiłam każdy zakątek działki, to nie pamiętam tego cykania… Tak mi przyszło do głowy dzisiaj w to leniwe, lipcowe, niedzielne popołudnie…
Słoma ze ściółki zanika, ale sukcesywnie uzupełniam – ostatnio zrębkami na części warzywnika – co zdobędę, to rozkładam, oraz tnę i rzucam na ziemię. Działka w czerwcu była cała niebieska od ostróżek i przepięknie to wyglądało z mojej perspektywy, a z perspektywy przypadkowego obserwatora może nieco niechlujnie… 🙂
O tak:
A teraz tak:
Dalej niechlujnie, powiecie. No pewnie.
Rozłożyłam zrębki drewniane, otaczając porzeczki, cukinie, dynie, buraki i kilka krzaczków pomidorków koktajlowych. To lewa strona zdjęć, a po prawej od chodnika miały być papryki i pomidorki – no i są, z tym że wielkości takiej samej, jak w maju. Nie rosną, nie chcą. Nad przyczyną się zastanawiam – zbyt głęboki dołek, w związku z czym zalega tam chłodne powietrze? Tak mi się wydaje. Inne pomysły?
Pospacerowałam sobie w weekend po Arboretum w Wojsławicach – takie liliowce tam teraz, że oczopląs…
A co się kocimiętki nawąchałam, to moje…
Joanna.