W ogrodzie mam kilka ścieżek (dwie właściwie) wysypanych korą na czarnej agrowłókninie.
Tutaj pisałam, jak to było robione.
Z uwagi na to, że na ścieżce rozpanoszył mi się czyściec wełnisty i nie dało się przejść w sezonie, kiedy on się rozrasta i kwitnie, postanowiłam go zostawić tam, gdzie mu pasuje, i poszerzyć ścieżkę. Oto, jak.
Łopatą zaznaczyłam sobie coś na kształt półokręgu – taki kształt, żeby ładnie wyminąć czyśćca.
Zdarłam trawę – użyłam jej do zapełnienia nie wiadomo już skąd pochodzących dziur i wgłębień w części z trawą (tak mi trudno nazwać to trawnikiem, bo słabo pretenduje…).
Wyciągnęłam jeszcze trochę ziemi i zostawiłam ją na później (to znaczy na inne cele, np. żeby posadzić coś w kostce słomy lub podsypać, gdzie indziej).
Następnie wyciągnęłam ten wstrętny, plastikowy ogranicznik starej ścieżki i przesunęłam go według nowego kształtu. Nie lubię tych ograniczników za bardzo, właśnie dlatego, że są plastikowe, ale mam go już tam i tam na razie zostanie.
Teraz wzięłam kawałek jakiejś wcześniej użytej agrowłókniny i ułożyłam na nowym miejscu. Zadbałam o to, żeby nowa agrowłóknina weszła pod starą, czyli żeby nie było przerwy na miejscu styku.
Na koniec wysypałam korą. Kora ma inny kolor i w ogóle jest inna, ale kogo to obchodzi…
Oto efekt końcowy – wiwat czyściec!
Joanna.
PS. Tak, rośliny mi często dyktują, co mam robić i ja się podporządkowuję. Innym razem coś przesadzę, ale tym razem przesadzać nie chciałam.
Tutaj w minucie ok. 1:30 mówię i pokazuję ten właśnie czyściec, mylnie nazywając go starcem…
0 comment
Marzy mi się wyłożenie małymi kamieniami wzdłuż ścieżek, mam nawet taką część, ale że nie mam źródła kamienia, to idzie to powoli (co znajdę, to dokładam).
Pozdrawiam :-)