Opowieść przewodnika o tym, jak powstała ta plantacja przypraw, zainspirowała mnie do opisania i pokazania jej tutaj.
Pewien mężczyzna mieszkał w domu, otoczony dużą powierzchnią – swoją ziemią. W tym czasach, a było to jakieś -dzieści lat temu, odległość do miasteczka była spora i mężczyzna musiał pokonywać ją pieszo, jeśli chciał zrobić np. zakupy. Wiele razy robił zakupy, po czym wracał do domu i orientował się, że znowu zapomniał kupić przypraw. Przyprawy – małe paczuszki, często zapominał… Wkurzyło go to i postanowił zasadzić sobie własne przyprawy. Sadził i sadził, tak się rozsadził, że dało to początek plantacji przypraw…
Poza opowieścią zachwycił mnie też kompost… i tak naprawdę od niego zaczęłam fotografować.
Mówisz: plantacja, i masz w głowie często coś uporządkowanego – pole bawełny na przykład… pole tego czy tamtego, zagon ziemniaków lub grządki z równo posadzonymi ananasami.
Indie, Goa, Ponda. Tutaj rośliny nie rosną w żadnym porządku – nie ma osobno pieprzu, a osobno wanilii… Wanilie oplatają drzewa w przypadkowych miejscach, a pieprz rośnie, gdzie go posiano lub się posiał. Idąc przez plantację, natykamy się na rośliny jadalne, które rosną w swoim sąsiedztwie, rozrzucone po obszarze 4,5 hektara ziemi.
Skojarzyło mi się to z hasłem food forest. Skojarzyło mi się z permakulturą.
Bananowców pełno…
Ananasy…
…i chlebowce.
Zobaczyłam, jak rośnie gałka muszkatołowa – wygląda jak zielone morele, bo jest to drzewo.
Dowiedziałam się, że wanilia jest pnączem i mi przypomina trochę z daleka hoję – roślinę pokojową.
Kardamon zbiera się z miejsc przy korzeniu rośliny, a goździki tą nic innego jak nierozkwitnięte pąki kwiatów! I najlepsze są brązowe, a gorszej jakości będą czarne.
Kakaowiec – piękne drzewo.
Poza tym mają kompost… wielki. Rozrzucają go potem pomiędzy rośliny.
Ściółka leży oczywiście.
Czytam na ich stronie http://www.sahakarifarms.com, że mają wprowadzane nawadnianie i zraszanie, bo klimat jednak jest gorący i często suchy (poza porą monsunu) i nawadnianie jest konieczne.
Na plantacji jest destylarnia orzechów nerkowca – robią z niej bimber. Orzechy nerkowca rosną niesamowicie….
Wycieczka kończy się lunchem, gdzie przeważają dania wegetariańskie i wegańskie, a 3 pojemniki to mięso, gdyby ktoś chciał. Bardzo mi się to podoba, bo u nas w Polsce jest jeszcze na odwrót…
A na koniec akcent: tak wygląda ulica, biegnąca przez nadmorskie wioski na Goa. Drzewa się szanuje, nawet jeśli przyczyną było lenistwo lub zaniechanie – bo lenistwo lub zaniechanie jest bardzo często dobre. Inny temat…
Joanna.
PS. Za jakość zdjęć przepraszam – były robione telefonem, gdyż nie planowałam wcale o tym pisać… ale ten kompost…
0 comment
A Indie to raj dla turystów-wegetarian, nawet wegan. Do tego te wszechobecne zwierzęta, krowy i świnie chodzące sobie po uliczkach, spacerujące po plaży, wszędzie psy... jest w tym coś.
Thank you Joanna. You are simply amazzzzzing :)