Do tej pory nie miałam domku dla owadów na działce. W tym roku postanowiłam taki „zbudować”, pisałam o tym tutaj. W międzyczasie pojawiła się okazja zdobycia takiego sklepowego, wyglądającego pięknie, hotelu, więc skorzystałam z niej i w tym sezonie porównam funkcjonalność obu domków.
Jak przyniósł mi go kurier, to być może trochę po drodze się poobijał, bo daszek lekko jest niedobity (jest przerwa) i jakoś sama nie dałam rady tego młotkiem poprawić. Ale jest stabilny i nie rozlatuje się w rękach, nie sprawia wrażenia „dziadowskiego”, wręcz przeciwnie.
Jak widać, jest kilka części – boks wypełniony szyszkami i przykryty siatką, w środku otwór podłużny i pusta przestrzeń, po bokach trzciny – chyba też dla murarek, ale jednak są bardzo krótkie, dalej wyżej dziurki porobione w drewienkach (też mogą tam mieszkać murarki), no i na samej górze niewielka przestrzeń, wypełniona kawałkami kory, zakryta siatką.
Link do części 2: Tutaj.
Joanna.
0 comment