Mit o żelazie w szpinaku, czyli co tak naprawdę dawało Popeye’owi siłę i dlaczego warto mieć szpinak w ogrodzie.

Z czasów dzieciństwa pamiętam szpinak jako zieloną papę przy ziemniakach na talerzu w szkolnej stołówce. Nie wiem nawet, czy kiedykolwiek spróbowałam, bo wyglądał nieapetycznie i miał bardzo zły marketing – nikt go nie lubił… Teraz szpinak jest tak popularny, jak niegdyś makaron z serem – w kantynach, na stołówkach, w restauracjach, zapiekany, blanszowany, na surowo… Co się kryje w tych niepozornych liściach?


Żelazo – to pierwsze, co przychodzi do głowy, bo znany był z jego wyjątkowo wysokiej zawartości, mit ten jednak obalono, bo zawarty w nim pierwiastek okazał się niełatwo przyswajalny przez ludzki organizm. Co nie zmienia faktu, że to bardzo zdrowe warzywo, bo zawiera i wspomniane żelazo, i sporo witaminy C oraz potasu, wapnia, sodu, magnezu i fosforu. Witamina K – budulec kości, A – bardzo cenna dla ogólnego rozwoju organizmu, i dużo witamin z grupy B: ryboflawina, niacyna, tiamina i B6, czynią szpinak atrakcyjnym składnikiem diety, w dodatku niskokalorycznej. Jest i druga strona medalu – mówi się, że z powodu wysokiej zawartości szczawianów, tego warzywa powinny unikać osoby z chorobami nerek i żołądka. Warto jednak w tym momencie dodać, że wysoką zawartość tych związków organicznych mają także powszechnie spożywane produkty, jak np. czarna herbata, mleko krowie, fasola, mandarynki czy zielone jabłka, żeby wymienić kilka. Jak zwykle więc, rolę odgrywa zdrowy rozsądek i warto najpierw przyjrzeć się swojej codziennej diecie i nawykom, zanim odmówimy sobie spożywania tego wspaniałego warzywa.

Za ojczyznę szpinaku uważa się Persję – to prawdopodobnie stąd pochodzi nasz bohater. Następnie dotarł do Chin – czołowego producenta szpinaku na świecie teraz, a potem do reszty świata, w tym Europy i Polski. Szpinak warzywny (łac. Spinacia oleracea) nie występuje u nas w odmianach dzikich – nie spotkamy go więc na łąkach czy nieużytkach, ale możemy uprawiać we własnym ogrodzie czy na balkonie.

Lubi miejsca słoneczne, ale dobrze urośnie też na bardziej cienistych stanowiskach, jest bowiem rośliną, która najlepszy plon daje w dniach krótszych, a wydłużające się letnie dni skracają jego możliwości plonowania i zaczyna wtedy kwitnąć. Dlatego dla najlepszych zbiorów, warzywo to można siać aż trzy razy w roku: wczesną wiosną, na przełomie marca i kwietnia – sałatkę ze świeżymi listkami zjemy wtedy już w maju; następnie w sierpniu na zbiór jesienny oraz na początku września – specjalne odmiany – na zbiór następnego roku wiosną. Szpinak jest więc świetną rośliną poplonową. Gleby lubi obojętne i próchnicze – ze względu na płytki system korzeniowy, składniki pokarmowe będzie pobierał z ich wyższych warstw. Umiarkowanie wilgotna ziemia to coś, co trzeba tej roślinie zapewnić, czy to przez dobre ściółkowanie, czy przez regularne nawadnianie. Jeśli odpowiednio o niego zadbać, można się cieszyć własnymi, ekologicznymi, świeżymi liśćmi przez długi okres. Jest to ważne zwłaszcza, że szpinak kupny często jest intensywne nawożony azotem, a roślina ta bardzo łatwo magazynuje azotany – związki chemiczne, które w zbyt dużej ilości mogą być szkodliwe dla ludzkiego organizmu.


Odmian szpinaku jest wiele, a w sklepach najczęściej znaleźć można dwa typy liści – małe i gładkie oraz duże i pofałdowane, z grubszymi łodygami. Te pierwsze są zwykle łagodniejsze w smaku i najlepsze do spożycia na surowo, podczas gdy większe już liście nadadzą się świetnie do gotowania, blanszowania, zup. W sklepach ogrodniczych natomiast zaskoczyć nas mogą opakowania z nasionami szpinaku nowozelandzkiego. W rzeczywistości jest to trętwian czterorożny (łac. Tetragonia tetragonioides), zwany szpinakiem prawdopodobnie z powodu jego do niego podobieństwa i w wyglądzie, i w smaku. Jego domem jest Nowa Zelandia – tam jest rośliną wieloletnią, nieodporną na mróz, dlatego w Polsce możemy go uprawiać jako warzywo jednoroczne. Ponieważ w walorach smakowych i odżywczych trętwian nie ustępuje szpinakowi warzywnemu, można go stosować w kuchni zamiennie. Dodatkową jego zaletą jest to, że urośnie w tych letnich, gorących, długich dniach – właśnie wtedy, kiedy nasz warzywny szpinak sobie nie radzi. Dlatego dla wielbicieli zielonych liści, świetnym rozwiązaniem jest uprawiać oba te warzywa na przemian i zbierać plony od wiosny do jesieni, bez przerwy.

Jego nazwa prawdopodobnie pochodzi od Perskiego „aspanakh”, oznaczającego „zieloną dłoń”.

Pod koniec XIX wieku zaczęto przyrządzać z niego lecznicze wino.

W amerykańskim komiksie i kreskówce o przygodach marynarza Popeye, szpinak daje temu bohaterowi nadludzką siłę nie z powodu zawartości żelaza – jak powszechnie sądzono, a witaminy A.

Joanna.

http://naukadlazdrowia.pl
https://authoritynutrition.com
http://www.livescience.com

Artykuł ukazał się w 11. numerze internetowego magazynu kulinarnego KOCIOŁ
http://magazynkociol.pl/2016/05/dolnoslaski-magazyn-kulinarny-kociol-jedenasty-numer/

Related posts

Nieudane papryki 2020.

Nowe odmiany dyni, które testowałam w 2020.

Rabaty kompostowe – mój hit sezonu 2020!

0 comment

Unknown 20 kwietnia 2017 - 07:49
Bardzo ciekawie, o jednym z moich ulubionych warzyw:) Odpowiednio przyrządzony jest bardzo smaczny, a mrożony w sklepach dostępny przez cały rok.
agatek 20 kwietnia 2017 - 16:20
Nie jem bo nie lubię...
Anonimowy 21 kwietnia 2017 - 07:46
Chciałabym z całego serca polecić wam szpinak nowozelandzki. Jest on mniej znany i nie wszyscy wiedzą jakie ma zalety. Sam się rozsiewa. Płoży się, zaściela i okrywa glebę. Możemy z niego korzystać cały sezon, najpierw podskubując do sałatek, potem wycinając pędy. Trzeba je jednak wycinać pozostawiając ze dwa, trzy międzywęźla, wtedy on się tylko ładniej rozkrzewia czyli mamy więcej szpinaku. Czytałam w opisie na opakowaniu nasion, że długość pędów wynosi ok 1,20m, ale u nas dorastają raczej do 2,5m. Jest on według mnie smaczniejszy od tradycyjnego, liście są grubsze, bardziej mięsiste, delikatniejsze w smaku choć bardzo podobne. Świetnie nadaje się do mrożenia po zblanszowaniu. Jeszcze nie próbowałam ale myślę, że sprawdził by się jako roślina na balkon, choć chyba raczej w większym pojemniku bo to potężna roślinka.
Pozdrawiam. Edyta
Ogrodnicza Obsesja 22 kwietnia 2017 - 06:19
:o 2,5m!? idę do sklepu! :D
Anonimowy 29 maja 2017 - 18:30
No i jak? Udało Ci się kupić nasiona szpinaku nowozelandzkiego? Mój już rośnie. Przepikowałam samosiejki ale muszę przyznać, że nie zbyt dobrze znosi przesadzanie. Późno wschodzi a jest wrażliwy na wysokie temperatury w czasie pikowania a w drugiej połowie maja to już trudno ich uniknąć. U mnie teraz deszczu czy pochmurnych dni na lekarstwo.
Pozdrawiam. Edyta
Ogrodnicza Obsesja 2 czerwca 2017 - 06:00
Niestety, nie znalazłam nowozelandzkiego :( posiałam jakiś inny, bo znalazłam jeszcze nasiona, ale słabo z nim też.
Add Comment