5 zalet kiełków i mini-poradnik hodowli w 6. krokach.

Kilkanaście lat temu znane nam były kiełki głównie w postaci rzeżuchy na stole wielkanocnym. Watę układało się w naczyniu, sypało nasiona i podlewało wodą, by po kilku dniach mieć piękną, aczkolwiek nieco śmierdzącą, ozdobę świątecznego stołu.

Dzisiaj różnego rodzaju kiełki – rzodkiewki, słonecznika, fasoli, soczewicy, grochu, sezamu, brokułów, pszenicy, owsa i jeszcze wielu innych (w tym rzeżuchy również) – znajdziemy w sklepowych lodówkach, w plastikowych pudełeczkach, gotowe do spożycia. Jeśli nie chcemy przepłacać, możemy wybrać metodę bardziej czasochłonną, ale na pewno zdrowszą i bardziej satysfakcjonującą od zakupu gotowego produktu – wyhodować sobie kiełki w domu.



W nasionach każdej rośliny znajdują się między innymi składniki pokarmowe potrzebne do jej wykiełkowania – taka paczka na start. Wraz z rozpoczęciem kiełkowania, ta paczka otwiera się i najlepsze substancje są aktywowane. Kiełki zawierają wiele witamin, w tym A, B, C, D i E, oraz minerałów – cynku, magnezu, selenu, żelaza, wapnia, potasu, jodu i innych. Znajdziemy w nich też nienasycone kwasy tłuszczowe, białko i błonnik oraz cenne enzymy trawienne. Witaminy i inne składniki odżywcze będą miały różne proporcje w zależności od tego, o kiełkach jakiej rośliny mówimy. Zawsze jednak dostarczane w tej postaci, będą dobrze przyswajane, a dodatkowo niskokaloryczne.

Jeśli decydujemy się na kiełkowanie w domu, możemy to zrobić za pomocą dostępnych już materiałów – czyli np. pojemnika/słoika i waty czy ligniny. Możemy też zainwestować w naczynie do kiełkowania, tzw. kiełkownicę. Koszt kilkudziesięciu złotych to inwestycja na lata i jeśli będziemy z kiełkownicy korzystać regularnie, z pewnością w niedługim czasie się zwróci.
Kiełki mamy pod ręką o każdej porze dnia i nocy, kiedy nam są potrzebne. Nie musimy biegać do sklepu i być zależnymi od jego asortymentu.
Kiełkując w domu, wiemy, co jemy. Mamy pewność, że nasze kiełki nie są niczym pryskane ani w niczym dodatkowo myte. Dobrze przy tym zwrócić uwagę na wybór nasion – kupujmy te, które są przeznaczone do spożycia i pochodzą z pewnego źródła. Nasiona przygotowane do wysiewu często są zaprawiane chemicznie. Możemy też używać nasion ze swojego ogrodu.
Dodatkowo, nie kupując w sklepie, nie produkujemy śmieci w postaci plastikowych opakowań.

Hodować kiełki można cały okrągły rok. Najczęściej nachodzi nas na to ochota w zimie, kiedy brakuje świeżych warzyw w ogrodach, ale ten wspaniały dodatek można stosować do dań o każdej porze roku.

Kiełki niektórych roślin zjemy już po 2 dniach od wysiania. Szybkość kiełkowania roślin w cieple i wilgoci może nas często pozytywnie zaskoczyć. Więc wystarczy wysypać, podlać i przygotować się na konsumpcję!

Wybieramy nasiona przeznaczone do kiełkowania, najzdrowsze to te z upraw ekologicznych lub własnych. Kierujemy się smakiem – weźmy te, które lubimy w pierwszej kolejności, a niekonieczne te, które ktoś polecał lub są akurat modne. Może się okazać, że niechciane, wylądują w śmietniku, a nie o to nam chodzi.

Czy to naczynie z wyścieloną ligniną, czy słoik i czy w końcu specjalna kiełkownica – upewniamy się, że jest czyste. Jeśli było już używane, dobrze jest przemyć je octem winnym. Upewniamy się też, że mamy miejsce o temperaturze około 20 stopni i wyżej oraz dobrze nasłonecznione. Musi to być też miejsce, które codziennie mijamy tak, żebyśmy nie zapomnieli o naszej hodowli.

Pożądaną ilość nasion najpierw płuczemy (w celu pozbycie się ewentualnego kurzu, ziemi, zanieczyszczeń), po czym wysypujemy do pojemnika i podlewamy wodą. W kiełkownicy woda przeleje się przez nasiona do pojemnika pod spodem, pozostawiając nasiona wilgotne. W przypadku użycia innego naczynia, upewniamy się, że są otwory w dnie lub że nadmiar wody odlejemy. Możemy nasiona też spryskać z góry. Ważne, żeby nasiona nie stały cały czas zanurzone w wodzie, bo mogą nam po prostu zgnić.

Po kilku godzinach do około jednego dnia zauważymy pęcznienie nasion. To znak, że wchłonęły wodę i proces kiełkowania się rozpoczął. Kontrolujemy wilgotność, w razie potrzeby nawadniając.

Po napęcznieniu nasion, w zależności od rośliny, możemy czekać od jednego do kilkunastu dni na ich wykiełkowanie, przy czym kluczem jest utrzymanie odpowiedniej wilgotności. Codziennie sprawdzamy nasze naczynie, najlepiej rano i wieczorem, i w razie potrzeby podlewamy. Obserwujemy, jak nasza hodowla powoli się zazielenia.

Gotowe kiełki to te od 1-2 cm do kilku cm wysokości, w zależności od odmiany. Konsumujemy od razu na surowo lub dodajemy do innych potraw. Smacznego!

Joanna.

Artykuł ukazał się też w numerze 15 internetowego Magazynu Kocioł https://issuu.com/dmk-kociol/docs/kociol_15_2017

Related posts

Ogród w maju

Obfitości lata!

Łąka kwietna, ziołowo-kwietna, poplon – nowy eksperyment 2021.

0 comment

agatek 4 maja 2017 - 06:54
Hymmm... kupię sobie nasiona i latem, kiedy uporam się z trudnościami wiosennymi, poeksperymentuję :) Szkoda, że nie ma opcji do zaznaczania postów w jakimś miejscu, aby móc spokojnie go odnaleźć i zajrzeć później.
Dzięki za poradę :)
Anonimowy 4 maja 2017 - 07:07
Je kiełkuję w słoiku 900 ml przykrytym gazą lub tetrą lub czymś podobnym przepuszczającym powietrze i wodę. Ustawiam je na suszarce w kuchennej szafce. Na słońce wystawiam ostatniego dnia żeby się zazieleniły. Kiełkownicy nie planuję kupować bo uważam, że ten sposób sprawdza się świetnie. Próbowałam kiełkować przeróżne nasiona ale mojej rodzinie najbardziej przypadły do gustu kiełki rzodkiewki i rzodkwi czarnej oraz lucerny. Brokuł również daje radę. Czasami kiełkuję też zieloną soczewicę (zwyczajną z biedronki). Nie kupuję w małych torebkach tylko moja zaprzyjaźniona pani ze sklepu nasiennego sprzedaje mi niezaprawione nasiona w opakowaniach od 100 do 500 gr i wtedy mogę poszaleć. W tym roku rzodkiewki nie zdołałam całej zużyć więc będzie jej sporo w ogrodzie. Resztkę lucerny też wysieję i będzie zielony nawóz.
Ogólnie kiełkowanie jest super, polecam.
Edyta
Ogrodnicza Obsesja 4 maja 2017 - 07:42
Agatek, niestety, nie mam takiej opcji dodania takiej możliwości, ale dziękuję za tą opinię! dobrze wiedzieć, co by było użyteczne, nawet potencjalnie.
Na tą chwilę możesz użyć wyszukiwarki i wpisać np. kiełki, to Ci wyskoczy ten artykuł. Może spróbuj też w swojej wyszukiwarce dodać do ulubionych stronę z tym postem. pozdrawiam! :)
Ogrodnicza Obsesja 4 maja 2017 - 07:43
dzięki za informację! czyli ustawiasz kiełki w miejscu ciemnym, a dopiero pod koniec wystawiasz na słońce? nie słyszałam o tym sposobie. są jakieś powody, czemu tak się robi?
Anonimowy 4 maja 2017 - 09:26
Gdzieś czytałam na jakimś blogu, że tak się robi ale nie pamiętam już dlaczego. Dla mnie jednak jest to naprawdę wygodne. Nie ma możliwości aby zapomnieć o kiełkach i ich nie przepłukać bo jednak zmywa się porę razy dziennie i w związku z tym zagląda na suszarkę. Być może latem kiełki potrzebowałyby lepszego przewiewu, bo wilgoć plus gorąco to pleśnie i inne takie. Latem jednak bardziej korzystam z tego co w ogrodzie i wtedy robię przerwę w kiełkowaniu.
Edyta
Pani Wiosna 4 maja 2017 - 10:13
Moze tagi do postów bedą pomocne, wówczas zawsze mozna wrócić do tego co nas interesuje najbardziej :)
Add Comment