Trzecia, i ostatnia, część traktująca o orzechu włoskim. Dzisiaj będzie o kompostowaniu liści.
Poprzednie części:
Wszystko o wpływie orzecha włoskiego na rośliny wokół niego oraz o używaniu jego liści w ogrodzie. Juglon. Allelopatia. Część 1.
Liście.
Najpierw fakty. W liściach też jest juglon, ale – znacznie mniej niż w korzeniach czy zielonych łupinach. Liczne badania[4] można podsumować następująco:
– stężenie juglonu w suchej masie liści to około 5%
– stężenie tego związku z liściach wzrasta wraz z sezonem wegetacyjnym (czyli im później, tym większe)
– stężenie juglonu będzie wyższe w liściach starszych i tych znajdujących się najniżej w koronie drzewa
– związek dostaje się do gleby m.in. w wyniku rozkładu obumarłych tkanek, w tym liści
Palić, nie kompostować?
Znajdziemy liczne argumenty zwolenników palenia lub wyrzucania liści orzecha i w ogóle nie wykorzystywania tego materiału w ogrodzie [7] [8] [10] [11]. Twierdzą oni, że juglon, który wypłukiwany jest z liści, jest po prostu szkodliwy dla roślin, co znaczyłoby, że ma wystarczająco wysokie stężenie, żeby móc roślinom zaszkodzić. Mówi się też, że powolny rozkład tych liści sprzyja zimowaniu niebezpiecznych grzybów, które mogą potem zaszkodzić innym drzewom i krzewom owocowym. Za ten powolny rozkład mają być odpowiedzialne właśnie garbniki i inne substancje. Ogólnie powolny rozkład jest traktowany jako coś negatywnego, dlatego przyspiesza się go, paląc liście, w wyniku czego pozbywa się również zarodników grzybów.
Opinie o nie kompostowaniu liści orzecha włoskiego powtarzają się w wielu źródłach, nawet publikacjach, i nie do końca wiadomo, czym są poparte – nie zawsze odsyłają do innych źródeł naukowych. Często odnoszę subiektywne wrażenie, że jest to powtarzanie od wieków zasłyszanych opinii, które sama znam – liście orzecha są trujące i się ich nie kompostuje, a pali. Tak robiła babcia i dziadek, więc coś w tym musi być…
Szanuję takie praktyki, które mają swoje źródła w czasach dawnych, bo wierzę, że kiedyś więcej się wiedziało o roślinach i ziołach, o ich leczniczym działaniu, które w miarę upływu czasu zostało wyparte przez tzw. pharmę. Jednak w każdym przypadku lubię zadać pytanie: dlaczego? I pokopać głębiej.
Liście orzecha jako składnik kompostu lub osobny kompost.
Z tego, co już powyżej i we wcześniejszych częściach zostało opisane wiemy, że stężenie juglonu w samych liściach jest stosunkowo małe w porównaniu do stężenia w innych tkankach orzecha włoskiego. Dodatkowo juglon w procesie rozkładu również jest jemu poddawany – to nie jest tak, że te 5% po kilku miesiącach leżenia liści w tym samym stężeniu znajdzie się w towarzystwie korzeni naszych roślin.
W związku z tym warto postawić sobie pytanie, ile potrzeba tego juglonu właściwie, żeby zaszkodzić roślinom? Po jakim czasie juglon się ”ulatnia”? Ile tego juglonu zostaje w liściu orzecha jeden, dwa czy trzy miesiące od jego opadnięcia?
Okazuje się, że juglon z opadłych, czyli martwych liści, ulatnia się szybko. Jak szybko, nie znalazłam dokładnej liczby w źródłach naukowych, jeśli chodzi o orzecha włoskiego, ale mowa jest często o godzinach, dniach, aniżeli miesiącach [13]. W odniesieniu do dużo bardziej bogatego w juglon orzecha czarnego, jest informacja, że juglon z jego liści ulatnia się w ciągu 2-4 tygodni [12]. Ekstrakt z suchych liści orzecha włoskiego ma ponadto już nie zawierać juglonu wcale [14].
Źródła złej opinii orzecha włoskiego można upatrywać w jego kuzynie – orzechu czarnym, który jest znacznie silniejszy pod względem oddziaływania allelopatycznego. Być może – taki pomysł – to właśnie z tym orzechem złe doświadczenia miały nasze babki lub gdzieś się po drodze zagubiły dokładne opisy, o który gatunek chodzi. I może po prostu bezpieczniej jest każdego orzecha unikać… kto wie.
Liście orzecha zawierają faktycznie pewne substancje, które opóźniają ich rozkład – stąd zalegać mogą dłużej, potrzebować więcej czasu do rozłożenia się. Zaleca się więc w tym przypadku mieszanie liści orzecha z innymi częściami kompostu, a jeśli zadbamy dodatkowo o odpowiedni stosunek azotu do węgla, kompost naturalnie nam przyspieszy.
Zwolenników kompostowania liści orzecha jest, zdaje się, tak samo dużo, jak jego przeciwników.
Dowiemy się z różnych źródeł ([1] [6] [9] oraz fora [7] [8] [13]) , że kompostować liście orzecha można. Można i nie jest to wcale szkodliwe. A kompost z takich liści można potem rozrzucać, nawet w warzywniku. Tam już nie ma juglonu. A to przecież właśnie on jest odpowiedzialny za hamowanie rozwoju niektórych roślin.
Testy.
Jeśli w dalszym ciągu mamy wątpliwości co do możliwości użycia danego kompostu, gdzie wrzucaliśmy liście orzecha lub kompostu z samych liści orzecha, warto przed użyciem go przeprowadzić eksperyment.
Jak wiemy, do roślin wrażliwych na juglon zalicza się pomidor. Dla próby weźmy ziemię zwykłą oraz tą z kompostem z orzecha. Wsadźmy nasionka, podlewajmy i sprawdźmy, czy wykiełkują i jak się będą zachowywały, w możliwie takich samych warunkach dla obu prób. Jeśli nasionka wykiełkują w towarzystwie kompostu z orzecha, mamy swoją odpowiedź.
Joanna.
24 komentarze
Edyta
Ja także liście orzecha włoskiego od lat kompostuję (zaopatruje mnie w nie teściowa i sąsiedzi - może rozkładają się trochę wolniej niż inne ale po zimie to świetny dodatek do świeżo skoszonej trawy - przerabiam w ten sposób kilka, kilkanaście worków tych liści (w zależności od ich wielkości). Nie zauważyłem by z roślinami coś niedobrego się działo...
Liście wykorzystuję również jako ściółka do skrzyni z topinamburem, ziemia liściowa z niej tworzy się naprawdę piękna - wydobywać z niej bulwy to czysta przyjemność. Roślinie sądząc z przyrostów też się podoba. Reasumując - nie należy się bać wykorzystywać tych liści czy to do kompostowania czy do ściółkowania bezpośredniego, zaś mniej odważnym (i cierpliwym) zalecam przesypanie liści wapnem, zneutralizuje działanie garbników :)
pozdrawiam!
Naukowcy zbadali, że zawiera coś niedobrego dla roślin, a ja nic o tym nie wiedziałem. A że mam orzecha średniego wzrostu, a sąsiad ma potężnego i liści nie zbiera -ja te liście do worów pakowałem. O obornik trudno, bo i obór prawie nie ma, załadowałem więc tych liści grubą warstwę i przekopałem pod planowane truskawki ( 2017 ), plus użyłem do ich ściółkowania ( są ciężkie, zaplatają się i nie fruwają ) tak truskawek jak i rabaty z bylinami.
W roku 2018 zapragnąłem przetestować pomidory- wsadziłem prawie 40 krzaków, w kilkunastu odmianach- a że nie miałem obornika wszystkie dołki zaprawiłem warstwą 5-8 cm przegniłych już zimą liści.Podobnie sadziłem borówkę wysoką, czereśnie i śliwy. I wtedy właśnie ktoś mnie nastraszył, że z liśćmi orzecha coś jest nie tak.
Ponieważ już się stało- zacząłem czytać o co właściwie chodzi gdzie się dało .Wszystkie chyba żródła mówią zgodnie, jak powielane na xero, że liście orzecha zawierają substancję hamującą rozwój innych roślin.
Jeden tylko artykuł poszedł głębiej - że owszem, ale już po 2 tygodniach od opadnięcia liści substancja ta ulega rozkładowi na inne związki i przestaje działać.
Wierzyć czy nie ?- patrzę a pomidory najwyrażniej też o szkodliwości nie wiedziały, bo rosną jakby nigdy nic, a niektóre ( co widziałem po minach sąsiadów ) to nawet aż za dobrze .Owszem, dodałem jeszcze wówczas Azofoski, bo liście bogactwa obornika nie mają, ale fakt pozostaje faktem: najwyrażniej orzech nie hamował im wzrostu. Podobnie delikatna, europejska winorośl, którą nawet w obrębie korony orzecha posadziłem. Pod orzechem od południa rośnie też wiciokrzew- drugiego roku po posadzeniu przerósł mnie o głowę i oplata orzechowi pień, pod korzeniami ma liście-czy nie powinien cierpieć , negatywnie reagować?
Reasumując : nie wiem, czy wystarczy odczekać 2 tygodnie czy 4- zgarniam je póżną jesienią, ale jeśli ktoś jest ostrożny, to może po zimie. Albo śmiało przekompostować,warstwami,choć gdy poleżą na kupie pod śniegiem są chyba najlepsze. Przynajmniej tak widać po dżdżownicach, które się pod nimi mnożą.
Ktoś powie " Jeśli tak można, to dlaczego mówi się, że nie można ?"
Nieprzekonanym odpowiem tak : a dlaczego mówi się , że olej tylko cienką stróżką trzeba lać, bo inaczej majonez się zważy ? Otóż jest sposób, można się samemu przekonać, czy nie zmyślam :
Do dużego kubka lub słoika wlewam pełną szklankę oleju rzepakowego ( ja Kujawskiego ), do tego wbijam jajko, ale MUSI BYĆ dość ŚWIEŻE, WIEJSKIE . Do tego łycha musztardy i łyżka octu jabłkowego.( spirytusowego mniej ) Potem wrzucam co mnie najdzie : liść bazylii, lub ząbek czosnku, lub kawałeczek imbiru, czy gałązkę pietruszki, albo szczyptę soli czy cukru- co kto lubi. Wrzucam jak leci i kolejność nie ma znaczenia. Ale bardzo ważne jest, aby CONAJMNIEJ NA KWADRANS ( coś jak 2 tyg liście orzecha ) odstawić to wszystko w temp pokojowej, aby wyrównała się temperatura składników ( jajko z lodówki,olej z półki , musztarda z lodówki itd. )
Zanurzam blender do połowy i od razu max obroty. Kilka razy w dół i do góry- może ze 20 sek ?
Czary- mary i majonez gotowy. I to jaki !
Jeśli jakaś pani chce lżejszy,śmietankowy- dolewamy teraz 2-3 łyżki mleka- może być już z lodówki, chwilę blendujemy.
I nasuwa się wtedy pytanie : " To czemu ja się dopiero teraz o tym dowiaduję ? "
I oby to pytanie padło nad liśćmi orzecha :-)
Pozdrawiam. Spróbujcie sami .
Darek L.
P.S. dla przykładu potwierdzający artykuł :
https://zielonyogrodek.pl/pielegnacja/nawozenie/7000-czy-liscie-orzecha-wloskiego-nadaja-sie-na-kompost