Patrząc na prognozę pogody na kolejne dni, odkryłam że chyba zbliżamy się do schyłku lata. Kres temperatur bliższych 30 stopniom… Ja lubię wysokie temperatury i słoneczne dni, nie narzekam jak się pocę w słońcu albo razi mnie w oczy. Przeciwnie.
Ale taka kolej rzeczy, że po lecie przychodzi jesień i chyba niedługo się zacznie…
Ten ostatni dzień gorący – choć to nigdy nie wiadomo, w zeszłym roku w październiku było tak pięknie ciepło jeszcze (tutaj) – postanowiłam pójść i porobić nic na działce. Powoli, delektować się latem…
Moje robienie nic oczywiście skończyło się robieniem tego i owego… sama przyjemność w tym. Tutaj zajrzeć, tam coś machnąć…
Ostatnimi dniami też podwiązałam jeszcze raz wszystkie, leżące już na ziemi pomidory. Niektóre listki już usychają, a owoce mają znaki choroby, ale ciągle jest sporo zdrowych i dojrzewają teraz szybko.
Zbiorów jest moc.
Malinówki zbieram jak już są pomarańczowe i wystawiam do dojrzenia na słońcu w towarzystwie bananów. Teraz już mi się spieszy… i chcę dać szansę reszcie owoców złapać ciepło i słońce na krzakach.
Wycięłam nagietki z mączniakiem. Poukładałam parę kamieni tu i tam… Podlałam i nawiozłam rośliny, które nawożę rzadko, jak np. małą sadzonkę bzu czy budlei dawida. Pogrzebałam w liściach tej dyni-giganta, szukając nowych owoców, a jest ich mnóstwo. Mam nadzieję, że sporo jeszcze dojrzeje przed mrozem.
Nawłoć jest bardzo wdzięczna do fotografii. Lubię nawłoć.
Tymianek, melisa, mięta i lawenda – herbatka na dziś. O niej było tutaj.
I tak sobie dzień upłynął w przyjemnym towarzystwie natury… Lato.
Joanna.
4 komentarze