Tak. Parę dni wolnego od razu można zauważyć – pusto na ulicach, pełno na działkach. I ja też, oczywiście, coś tam porobiłam i ogólnie wdychałam atmosferę wiosny, bardzo letnią zresztą…
Pierwsza gnojówka z pokrzyw już gotowa, więc podlałam to, co kwitnie lub owocuje – piwonie, agrest i porzeczki. Zorientowałam się, że w sumie to mam kilkanaście krzewów owocowych, co bardzo mnie cieszy. I kilkanaście konewek deszczówki z gnojówką poszło.
Pięknie mi się rozwija ta część z porzeczkami w okręgu. Jest tam zeszłoroczna pietruszka, dymka, jakieś przypadkowe niezapominajki i przypadkowy łubin oraz dosadzone werbeny.
Orliki już kwitną…. Mam je rozsiane po całym ogrodzie, wystarczy nie ścinać pędów po przekwitnięciu.
A tak wygląda część kwiatowa:
Wśród ściółki, silny mniszek wybił się spomiędzy kartonów i tak pięknie teraz wygląda, samotny…
Rabata z pokrzywami i żywokostem cała żywa. Już raz pokrzywa poszła na gnojówkę, niedługo będą kolejne. Pomiędzy rośnie trochę wiosennych cebulowych, do tego widzę mniszki i czosnek. Pośrodku wsadziłam śliwę ubiegłej jesieni. No i oczywiście wszędzie niezapominajki… też same się rozsiały.
Co mi się nie podoba… wyjątkowo coś mi się nie podoba. To właśnie te plastikowe butelki jako ochrona przed ślimakami. Oj tak… zjadły już cały słonecznik, więc posiałam drugi i przykryć go postanowiłam. Do tego część bobu, fasoli…
No i zawsze staram się znaleźć czas na relaks i słońce…
A Wy jak spędzacie ten piękny początek maja?
Joanna.
0 comment
pozdrawiam :)
Ślimaków się nie upilnuje, niestety...
Większość nawłoci też pozrywałem, bób nawet ładnie rośnie, groch też u mnie zaczął wspinać się na siatkę, ale strasznie pokiereszował go bażant. W całym zeszłym roku mi tyle szkody nie wyrządził, co tym jednym bandyckim napadem...
Dwa dni na podwórku "mieszkała" sarna; myślałem, iż szuka miejsca na poród, ale dziś ją widziałem i dochodzę do wniosku, że musiała być jakaś inna przyczyna tej wizyty. Generalnie, bardzo przyjemna wiosna, aż podejrzanie ciepła, tylko czasem przydałby się deszcz...
Miłej majówki :)
Ty to tam masz bażanty i sarny... zastanawiam się, jak sobie radzisz z sarnami, które uwielbiają jeść dosłownie wszystko :).
Co z tą sarną teraz?
Haha wiem, co masz na myśli z tymi sąsiadkami, u mnie podobnie. Ale nie przeszkadza mi to, nawet ciekawie ten mój kawałeczek wygląda i zawsze się uśmiecham, jak przychodzę na działki i ciekawi mnie, jakie ludziom myśli do głowy przychodzą, jak ją mijają :D pozdrawiam!
Na szczęście nie tylko "szkodniki" u mnie bytują. ;)
Łatwiej mi było poradzić sobie z sarnami, niż z bażantami, ponieważ wystarczy ogrodzić warzywnik, żeby nie weszły. Bażant i sroki są trudniejsze do powstrzymania. Od zeszłego roku tych drugich nie widzę zbyt wiele i pocieszam się, że pamiętają, co jednej z nich zrobił lis (mój kumpel :) ). To się jednak może zmienić, kiedy wyprowadzą lęg...
Wczoraj sarny przemknęły mi za plecami, kiedy kosiłem podwórko, zatrzymały się kilkanaście metrów dalej na ogrodzie i położyły się zupełnie mnie ignorując, więc wiem, że u nich jest wszystko w porządku. Wkrótce spodziewam się jednak zobaczyć nowego sarniego "szkodnika", albo i więcej, gdyż jednego roku sarna miała trojaczki!
Taki urok życia na peryferiach z kurczącą się wolną przestrzenią.
Your blog is very useful for me & i like so much...
Thanks for sharing the good information!
starbet casino