Czerwiec zaczął się upalnie, ale na szczęście jeszcze ciągle deszczówka jest w beczkach i burze przechodzą. Dzięki temu ciepłu w ogrodzie wszystko rozwija się ekspresowo, a że ściółka trzyma dobrze – wilgotno jest pod nią, to też nie muszę podlewać tak bardzo. Głównym celem podlewania jest nawiezienie gnojówką, a nie podlanie wodą. Zapach kwiatów wszędzie i ciepło w powietrzu, do tego pierwsze nowe plony…
Porzeczki, już już prawie, już te z góry czerwone jem. Czarne jeszcze zielonkawe, ale czerwone już się zaczynają.
Do tego zjadłam pierwsze groszki… zdziwiona!
Oczywiście sałaty i rzodkiewki ciągle rosną. Widzę też powoli niektóre wybijają w kwiaty i będą znowu nasiona (Jak pozyskać własne nasiona rzodkiewki?).
Niektóre nawet same rozsiały się z zeszłego sezonu – z tego na przykład takie giganteum…
Z niecierpliwością czekam na cukinie, które obficie kwitną, ale owoce na razie się nie zawiązują. Dodatkowo buszują wszędzie jakieś podziemne gryzonie i czasem zrobią podkop pod cukinie. Na szczęście mam dużo…
Coś takiego gryzoń jakiś zrobił, że słonecznik był już do pasa, a ten w dziurę go całego, ale to całego wciągnął i tylko dziura została…
Coś mam podejrzenia, że gryzonie są wtedy, gdy:
– jest sucho
– mam ziemniaki.
Jeszcze będę obserwować…
Jeżyny odbiły pięknie i kwitną teraz.
Lawendy też się przygotowują. Jakoś w tym roku nie zgrały się z sąsiadującymi różami, bo te już właśnie przekwitają.
Róże tylko chodzę i wącham… każdy rodzaj inaczej pachnie, każdy pięknie. W ogóle chodzę i wącham wszystkie kwiaty, nie mogę się nawąchać.
Mam taką jedną odmianę żółtą, pnącą przy siatce, akurat zdjęcia nie zrobiłam. Ona pachnie chyba najbardziej oszałamiająco. Są też takie przepięknie pachnące inne w odcieniach czerwieni i jeszcze inne i jeszcze… Sporo róż, co rusz.
I oczywiście moje ulubione trio, o którym pisałam w zeszłym roku: Wyjątkowe trio: żeleźniak, tojeść kropkowana i szałwia omszona, czyli czerwcowa bylinowa kompozycja do półcienia.
Trochę się w tym roku wzbogaciło nie tylko o margerytki, ale też goździki kamienne i gailardie.
Muszę podkreślić, że cały ogród mam wyściółkowany – część warzywną warstwowo (szły tam kartony, zrębki, siano), a część kwiatową też sianem. To bardzo, bardzo pomaga w taką pogodę, jak teraz. Tak, jest trochę ślimaków i tak, jest trochę gryzoni, ale nie – nie latam już co drugi dzień rano pompować wody ze studni i zajeżdżać się z konewką, lejąc zimną wodę pod korzenie. Do tego spaceruję sobie boso bo ciepłym sianku, co wynagradza wszelkie „straty”, w jakich być może ma swój udział ściółka. Ściółka górą, tyle.
Jak u Was, bym chciała wiedzieć, czy znacie żeleźniak i co tam u Was już rośnie, co już jecie, a co kwitnie. Dużo bym chciała wiedzieć… 😉
Joanna.
0 comment
Teraz jemy głównie truskawki - w dużych ilościach. Wcześniej były jagody kamczackie (polecam, choć owocowanie nie jest bardzo obfite).
Pod ściółką jest bujne życie. Wszelkie pająki mają tam używanie.
Kwitną róże, lawenda, kocimiętka, szałwie, piwonie, goździki, żmijowiec(?) choć mój ogród nie jest kwiatowy.
Ale żeby nie było, że ciągle narzekam, to miałam fajne owoce jagody kamczackiej (już zjedzone), codziennie są pyszne poziomki i papryka w wiszącej butelce zabiera się do kwitnienia. Trochę mam też ładnych kwiatów, głównie jaśminowiec.
Dynie rosną jak szalone, też kilka odmian, trzy arbuzy z sześciu zjadły ślimaki.
Był bym zapomniał, natchniony trzema siostrami, melduję że kukurydza i fasola przy dyniach tez rosną:)
Pomidory ściółkowane trawą faktycznie nie wymagają tyle podlewania.
U mnie jest bardzo sucho, ale nie mam ziemniaków i zauważyłem tylko jeden podkop pod bobem. I dobrze, że zauważyłem, podlałem i przydeptałem, bo kilka roślinek niechybnie by uschło. Więcej gryzoni nie stwierdziłem, więc bardziej przychylam się do tezy "ziemniaczanej". ;)
Też już skosztowałem groszku, chociaż niewiele go urosło ze względu na suszę. Jednak jakoś sobie radzi, podobnie, jak bób.
Rukola od razu poszła w kwiat. Ładnie kwitnie... i tyle z niej mam. :)
Podobnie rzeżucha.
Podlewane rzodkiewki są duże i jeszcze jakiś czas będę korzystał z ich korzeni i liści, reszcie pozwolę zakwitnąć, szczególnie tym najwcześniej sianym. "Jasiek" rośnie bardzo nierówno i tępią go ślimaki (albo tępiły, gdyż ostatnio znajduję ich coraz mniej). Dyniowate, pomidory i papryki, wsadzone w zrębki, mają problem. Może jednak trzeba je wsadzać w ziemię, a nie tylko kłaść na niej, licząc, że same się zakorzenią... Ogórkom też słabo idzie.
Generalnie to, co podlewam od początku, rośnie. A to, co posiałem wcześniej, marnie wegetuje. Chyba nie będę miał cebuli w tym roku.
Mszyce są na jednej roślince bobu. Na drugiej są jakieś inne paskudztwa. Chyba, że to też mszyce, chociaż z wyglądu bardziej przypominają brązowe kulki? Podejrzewam, iż tak dobrze jest dzięki temu, że nie wyrywałem "chwastów", na których żerowały mszyce i biedronki mogły za nimi wędrować. :)
Sucho. W piątek burza przeszła z południa na północ, a w sobotę z zachodu na wschód, skręcając na południe, lecz u mnie pokropiło mniej, niż symbolicznie. Liczyłem na to, iż może dziś w końcu popada, ale widzę, że się wypogadza, więc chyba także nie tym razem...
Przez to mam nowe "hobby" - codzienne podlewanie...
Okazało się, że pod zrębkami toczy się bujniejsze życie, niż myślałem. To gryzonie są powodem słabego przyjęcia się sadzonek, a nie zrębki. Poprzygniatałem trochę glebę wokół roślinek przy podlewaniu i zobaczę, czy nie miały za dużo powietrza pod korzeniami. Dzięki temu doświadczeniu wiarygodności nabiera teza "pogodowa" przyczyn występowania gryzoni. :)
Sprawdziłem "brązowe kulki" na bobie. To skórki po mszycach. Na tej roślinie chyba widziałem larwy złotooka i to najprawdopodobniej ich sprawka. :)
Oczywiście nie padało, chociaż na wschodzie grzmiało i jakieś ciemniejsze chmury pojawiały się nade mną. Susza...
Your blog is very useful for me & i like so much...
Thanks for sharing the good information!
starbet casino