Przedstawiam zbiór różnych metod na ślimaki, zarówno wabiących jak i odstraszających, bez użycia środków chemicznych w ogrodzie. Sporo z tych metod przetestowałam i dzielę się wrażeniami z moich doświadczeń z nimi. Części nie testowałam jeszcze lub nie zamierzam, o tym też wtedy wspominam. Artykuł będę uzupełniać w miarę zdobywania nowej wiedzy i doświadczeń.
Ślimaki w ogrodzie takim, jak mój – pełnym ściółki przez cały rok, bardzo dobrze się czują i łatwo rozmnażają. U siebie widzę bardzo wiele gatunków ślimaków, od znanych winniczków i wstężyków gajowych (tych z muszlami), przez pomrowy i pomrowniki różnego rodzaju, po śliniki luzytańskie i inne. Jest też przekrój wiekowy – spotykam zarówno dorosłe osobniki, jak i malutkie, dopiero co wyklute. Problem z nimi jest taki, że rozmnażają się w tempie ekspresowym, oraz odżywiają między innymi naszymi roślinami. Wiele z nich to gatunki inwazyjne (te nagie zwłaszcza), traktowane jak szkodniki upraw, w związku z tym istnieje wiele metod ochrony plonów przed nimi. W tym zestawieniu przedstawię metody, które znam i które nie uwzględniają zastosowania chemicznych środków. Warto w tym samym czasie stosować kilka z tych metod tak, żeby „uderzyć” na wielu polach na raz.
Metoda polega na zwabianiu ślimaków do specjalnie przygotowanych pułapek i ich ręczne zbieranie. Moje pułapki są bardzo proste – to np. wykopany dołek, przykryty deską. W takim dołku utrzymuje się wilgoć i ślimaki tam się chronią. Można je wtedy stamtąd łatwo wyzbierać. Ślimaki bardzo lubią też tekturę, zwłaszcza falistą, jako miejsce schronienia. Można ją położyć w miejscu zacienionym, podlewać pod spodem lub włożyć do takiego dołka-pułapki. Z pewnością w załomkach takiej tektury niektóre z nich się schronią. Przykład pułapki tutaj.
Bardzo dobrze znanym sposobem na ślimaki jest hodowla kaczek biegusów, które ponoć takie nagie ślimaki zjadają w ilościach ogromnych. Tego sposobu nie testowałam, bo nie mam takich możliwości na dany moment. Jest to natomiast jedna z bardziej interesujących metod, stawiająca na naturalnych wrogów ślimaków, wymagająca jednak nieco więcej przygotowania i odpowiedzialności (o ile i tak już nie mamy w ogrodzie tych kaczek).
Oprócz kaczek biegusów, niektóre, zwłaszcza mniejsze osobniki, mogą być zjadane przez niektóre dzikie zwierzęta – jeże, dzikie ptaki, ropuchy i żaby, jaszczurki, gryzonie – krety, myszy czy ryjówki, niektóre chrząszcze. Warto stworzyć takie warunki, żeby część z tych zwierząt zaprosić o ogrodu. Ja staram się właśnie w ten sposób działać, lecz trudno stwierdzić, na ile obecny jeż, ptaki czy jaszczurki oraz krety pomagają wyjadać ślimaki, zwłaszcza kiedy mamy do czynienia z inwazją. Więcej na temat naturalnych wrogów ślimaków tutaj.
Z tego, co wiem, to kury i kaczki również jedzą niektóre gatunki ślimaków. Problem natomiast jest taki, że w poszukiwaniu jedzenia, mogą również zjeść nasze plony, np. sałaty czy młode rośliny. Można więc zebranymi ślimakami karmić nasze kury czy kaczki, co też jest jakimś rozwiązaniem. Można też wpuścić zwierzęta do ogrodu wczesną wiosną, zanim wysiejemy czy wysadzimy rozsady, i dać im rozprawić się ze ślimakami na tyn terenie. Niestety, nie mam bezpośredniego doświadczenia z tą metodą.
Są rośliny, których ślimaki nie jedzą, np. krwawnik czy barwinek. Warto zrobić „zaporę” z takich roślin w celu odstraszenia ślimaków od danego terenu. Uwaga na informacje, jakich roślin ślimaki nie jedzą. Ponoć nie lubią czosnku i cebuli, a u mnie spokojnie konsumują zarówno szczypior dymki, jak i czosnki, zwłaszcza ozdobne. Jest kilka roślin, które w ogrodzie nie są pierwszym wyborem ślimaków. Natomiast z mojego doświadczenia wynika, że przy sałacie może rosnąć krwawnik, który ślimak ominie, a sałatę zje. W związku z tym u mnie ta metoda nie sprawdziła się najlepiej. O roślinach odstraszających pisałam też tutaj.
Tak samo, jak są rośliny, których ślimaki nie lubią, tak są i takie, które uwielbiają, np. aksamitki czy wyka. Jedni piszą, żeby takich roślin nie siać na terenach, gdzie nie chcemy ślimaków zwabić. Natomiast można wykorzystać te rośliny właśnie na zasadzie zwabienia ślimaków do nich tak, żeby oszczędziły nasze uprawy. Zauważyłam, że jednym z przysmaków jest wyka. Urywam więc garść wyki i kładę na glebie, następnego dnia pod nią w niech jest pełno ślimaków. Ślimaki lubią takie już zerwane rośliny, stad często spotykamy je na kompostownikach, gdzie są nie tylko reszki roślin, ale też innego jedzenia, np. gotowanego. Niektóre gatunki ślimaków żywią się nawet mięsem. Ta metoda częściowo na pewno się sprawdza, natomiast trzeba regularnie kontrolować stan podrzuconych roślin. Z takich miejsc można ślimaki łatwo zebrać, a do tego czasu ograniczyć ich żerowanie na warzywach.
Ślimaki nie lubią fusów z kawy – ani ich zapachu, ani ich struktury. Trudniej im po nich się poruszać. Można obsypać rośliny dookoła fusami z kawy, tworząc barierę. Moje kilkudniowe doświadczenia z fusami od kawy nie powaliły skutecznością niestety, pisałam o tym tutaj. Natomiast, gdyby mieć dostęp do dużej ilości kawy (np. z kawiarnianych ekspresów), można by spróbować usypywać grube bariery, nie żałując materiału, i w połączeniu z innymi metodami mogłoby to trochę ograniczyć wędrówki. Wadą tej metody jest jej działanie do pierwszego deszczu. Na glebie żyznej, ściółkowanej nie przejmowałabym się tak bardzo zakwaszającym działaniem tych fusów.
Tworzenie kloszy z przeciętych plastikowych butelek, najlepiej 5 l, jest sposobem na ograniczenie dostępu ślimaków na naszych małych, nowo posadzonych lub posianych, roślin. Nakłada się taką butelkę na roślinę do czasu jej większego wzrostu, kiedy już mniejsze jest ryzyko, że ślimaki zjedzą ją w jedną noc. Butelkę trzeba włożyć dość głęboko, bo ślimaki siedzą w ziemi i dołem mogą przedostawać się pod klosz. Sprawdza się na początek sezonu jako metoda wspomagająca. Doświadczenia z 2018 z butelkami opisałam tutaj. W ubiegłym sezonie używałam tylko dużych, 5 l, i te zdecydowanie lepiej się sprawdziły, choć ślimaki i tak przechodziły dołem. Ale zawsze to jakieś utrudnienie dla nich.
Miedziane obręcze czy, nieco tańsze, taśmy miedziane do naklejenia to kolejny sposób na ślimaki. Tworzą barierę, przez którą ślimaki ponoć nie przechodzą. Nie znoszą miedzi. Taki pas musi mieć kilka centymetrów. Można nakleić na donice lub zastosować obręcze wokół rośliny. Przy tym, znowu, trzeba pamiętać, że ślimaki podkopują się, więc obręcze należałoby wbić dość głęboko. Obecnie jest to najlepszy dla mnie sposób – połączenie zapory z plastikowej butelki z naklejoną taśmą miedzianą. Z mojego doświadczenia wynika, że ślimaki faktycznie tej taśmy nie lubią. Obserwowała to kilka razy, a i rośliny otoczone taką barierą lepiej się mają i nie znikają przez noc…
Znalazłam jeden preparat przeciwko ślimakom do kupienia, którego skład opiera się na bentonicie. Bentonit to naturalna skała, która ma zdolność mocnej absorpcji wody, dlatego robione są z niej niektóre żwirki do kocich kuwet. Bogaty w minerały, może być naturalnym nawozem do ogrodu i polepszaczem struktury gleby, a glinka bentonitowa ma dużo różnych właściwości, w tym chroni przed insektami czy chorobami, może też być stosowana jako maść ogrodowa. O tych i innych jego właściwościach można poczytać tutaj. Dodatkowo, ma się sprawdzać jako zapora dla ślimaków, na podobnej zasadzie działania jak kawa. Usypujemy barierę wokół rośliny, ślimaki, ze względu na strukturę bentonitu, mają się zniechęcać do przejścia. Nie testowałam jeszcze, ale mam w planach.
Ślimaki, posypane solą, odwadniają się i zdychają. Wadą tej metody jest fakt, że trzeba je najpierw znaleźć. Można też posypywać glebę w ogrodzie, ale trzeba pamiętać, że duże zasolenie gleby nie będzie dla niej korzystne. Nie testowałam i nie zamierzam.
Znowu, jako barierę, stosuje się wapno ogrodnicze w proszku lub granulkach. Usypujemy wokół rośliny czy grządki zaporę. Przy kontakcie z wapnem, ślimak ginie. Trzeba zwrócić uwagę na to, jak większa ilość wapna może wpłynąć na pH gleby. Zabieg po deszczu trzeba powtórzyć. Nie testowałam.
Podobnie, jak poprzednie „zaporowe” sposoby, kruszymy skorupki ręcznie, niezbyt drobno, i usypujemy barierę wokół roślin. Ślimaki nie lubią takich kanciastych, ostrych kształtów i może je to powstrzymać. Próbowałam w połączeniu z innymi „barierami”, u mnie sprawdza się raczej słabo.
Również działają na zasadzie bariery, będąc drobne i suche. Do pierwszego deszczu, w czasie deszczu ślimaki spokojnie przejdą po mokrych trocinach. Nie próbowałam i nie zamierzam, ponieważ uważam, że działa podobnie jak inne bariery usypywane (słabo, czasowo), a do trocin nie mam dostępu.
Suchy popiół drzewny i piach, wymieszane, mają stanowić barierę dla ślimaków. Znowu, coś skutecznego do pierwszego deszczu lub kiedy wiatr rozwieje zaporę. Nie próbowałam i nie zamierzam z powodów jak wyżej.
Wysypanie ścieżek ogrodowych drobnym żwirem czy kamyczkami może pomóc w ogólnym ograniczeniu dostępu do części ogrodu. Gorące w dzień kamyki, uniemożliwiają przejście. Jest to częściowa zapora, oczywiście, bo ślimak przejdzie po czymkolwiek, co wilgotne. Nie próbowałam i nie planuję.
Natrafiłam na naturalny preparat w żelu do kupienia, którym zaznacza się granicę wokół rośliny. Ślimaki przez nią nie przechodzą. Czytałam opinie ludzi, że żel w upale łatwo wysycha, natomiast wiosną, kiedy najbardziej rośliny młode są narażone na zjedzenie, może nie jest to takim wielkim problemem. Jest ponoć dość odporny na deszcz, może po pierwszym deszczu nie znika. Trzeba pamiętać przy tym, że ślimaki przemieszczają się również w glebie, więc tutaj ta bariera im nie przeszkodzi. Nie testowałam, nie wykluczam, może spróbuję.
Ślimaki ponoć kochają piwo. Sposób z jego wykorzystaniem jest chyba najbardziej popularny, przynajmniej ja sporo o nim słyszałam, choć jeszcze nie próbowałam. Zakopujemy w ziemi jakiś pojemnik, wypełniamy piwem, ślimaki przychodzą się napić i topią się. Na rynku są dostępne gotowe już pułapki, ale wykorzystać można jakikolwiek pojemnik – butelkę plastikową, starą osłonkę, wiaderko czy słoik. Warto je przykryć, czymś okryć. Można ustawić też głębszy spodek z piwem wśród roślin, działa podobnie. Pułapki chyba trzeba dość często kontrolować i wymieniać piwo. Próbowałam i rzeczywiście ślimaki ciągną do tego, ale też zależy, gdzie i jak się ustawi. Poza tym nie bardzo mi ta metoda odpowiada, jest dla ludzi o twardych nerwach :).
Tak, jak każdy, tak i ślimaki nie lubią być pokopane prądem. Można założyć takie bariery, podłączone pod małe zasilanie, i ślimaki nie mają przejścia. Może bardziej nada się do upraw w podwyższonych grządkach i donicach ze względu na sposób instalacji. Wygląda na skuteczne, tutaj fajny filmik kolegi z kanału OGRÓDEK Majsterkowicza, gdzie testuje to rozwiązanie: https://www.youtube.com/watch?v=1Rt–d1H6sg.
Kolejnym sposobem jest pryskanie naszych warzyw odwarem z ostrej papryczki, czego ślimaki nie lubią i ma to je zniechęcić do jedzenia. Metoda dość praco- i czasochłonna, a także skuteczna do pierwszej rosy, wraz z którą nasz oprysk zostanie spłukany. Natomiast warta rozważenia, może do mniejszych ogrodów lub bardziej cennych roślin. Można tez ponoć wykorzystywać inne odwary czy gnojówki nawet, cokolwiek niesmaczne dla ślimaka i nieszkodliwe dla rośliny. Nie próbowałam, natomiast z pewnością jest to coś czasowego tylko, do pierwszego deszczu.
W ogrodach ściółkowanych permanentnie, można spróbować wczesną wiosną, kiedy już pojawi się więcej słońca, odsunąć ściółkę i wraz z nią złożone jaja ślimaków. Jaja na słońcu wysuszą się. W ten sposób można pozbyć się choć części populacji ślimaków. Próbowałam, natomiast jeśli znalazłam złożone jaja, to od razu je niszczyłam i tak. Sporo takich miejsc znalazłam natomiast jesienią, przy pracach „porządkowych” i zmianie ułożenia rabat, kiedy odsuwałam i przerzucałam ściółkę i ziemię.
Chyba warto wspomnieć jeszcze o tym sposobie osobno. Polega na zabijaniu ślimaków od razu, na miejscu. Wiem, że niektórzy używają szpikulca do szybkiego przebicia ślimaka lub ostrych nożyc do jego przecięcia. To raczej metoda na duże okazy. Wygląda na śmierć szybką i na miejscu.
Czy macie doświadczenia z niektórymi z tych metod lub czy znacie inne, bez użycia chemii? Jeśli chcecie, podzielcie się, co się u Was sprawdza, a co nie i jak sobie radzicie.
30 komentarzy