W czerwcu kwitnie czarny bez – bardzo popularna roślina, którą można spotkać praktycznie wszędzie – przy drogach, polach, na miedzach, w miastach czy w lasach… Zarówno kwiaty jak i owoce czarnego bzu mogą być wykorzystywane do przetworów. Moim odkryciem ubiegłego roku był szampan* z kwiatów tej rośliny. Jest w wykonaniu bardzo prosty, a efekt jest powalający :).
Surowcem na lemoniady i szampana są kwiaty bzu czarnego, a w szczególności ich pyłek, który zawiera naturalne drożdże, dzięki którym w odpowiednich warunkach zachodzi fermentacja. W zeszłym roku wykorzystałam najprostszy przepis, który znalazłam w internecie na stronie marekgotuje.pl. Trochę go zmodyfikowałam, jeszcze bardziej upraszczając (woda). Chciałam po prostu przetestować i zobaczyć, czy coś z tego wyjdzie i czy będzie dobre. Jeśli ktoś jest właśnie w takiej sytuacji, to polecam poniższy sposób.
Kiedy zbierać?
W zależności od regionu, bez czarny zaczyna kwitnąć już pod koniec maja i kwitnie w czerwcu, aż do lipca. Kwiaty bzu nie kwitną wszystkie na raz. W jednym czasie część może kwitnąć, część być jeszcze zielona, a część przekwitać.
Jak zbierać?
- najlepiej, żeby krzew czarnego bzu był jak najbardziej oddalony od cywilizacji 🙂 chodzi o zwyczajową czystość, wiadomo, nikt nie chce spalin czy oprysków; oczywiście, jak zawsze, pracujemy z tym, co mamy
- kwiaty muszą być rozkwitnięte, ale nie przekwitać – nie mogą być brązowe, muszą być jasne, kremowe; te brązowe mogą zepsuć nastaw, zgnić po prostu, z tego co rozumiem, poza tym mniej będzie w nich pyłku, na którym nam zależy
- nie ogałacamy całego krzewu – zbieramy tylko część kwiatów i szukamy innych krzewów – nie chcemy osłabiać rośliny oraz chcemy, żeby wydała potem też owoce i po prostu rozwijała się w spokoju
- ścinamy same baldachy
- przeglądamy baldachy, usuwamy drobne listki czy inne farfocle oraz przed samym nastawieniem upewniamy się, że nie ma tam już żadnych żyjątek
Najprostszy sposób na szampana.
Ja użyłam 5-6 litrowej butelki wody źródlanej, niegazowanej, ze sklepu. Do butelki z wodą włożyłam 10-15 baldachów (tutaj w zależności od wielkości), 0.5 kg cukru trzcinowego (może być zwykły lub miód nawet) i sok świeżo wyciśnięty z 3 cytryn. Z butelki odlałam trochę wody (kilka cm), żeby wszystko się zmieściło oraz żeby zrobić miejsce na gaz. Wymieszałam energicznie tak, żeby cukier się rozpuścił. Czerwiec w zeszłym roku był bardzo gorący, w związku z czym nawet bez dostępu bezpośredniego słońca fermentacja zaszła u mnie w ciągu kilku dni. Ważne – naczyń ani mieszadeł, jak przy każdej fermentacji.
Butelkę zakręciłam, ale codziennie trzeba wypuścić lekko gaz – nie całkowicie odkręcić, ale lekko i dać gazowi ulecieć. Pierwszą moją butelkę przetrzymałam tak, że napęczniała, po czym nieopacznie odkręciłam, aby wypuścić gaz, i szampan wylądował w całej kuchni i na suficie. Takiego „bang!” to nie widziałam w życiu (jak ktoś oglądał na filmach jak wybucha ropa naftowa z ziemi, to właśnie taki mocny strumień w sufit :)). Następnym razem wiedziałam lepiej, nastawiłam chyba jeszcze 2 takie butelki. Codziennie również mieszałam lekko tak, żeby kwiaty nie były cały czas na wierzchu, aby zapobiec ich spleśnieniu.
Po zakończeniu procesu fermentacji, czyli jak już tak nie gazuje przy odkręcaniu, nie buzuje mocno (zwykle kilka dni, tydzień w ciepłym miejscu), można przelać do butelek i trzymać w chłodnym miejscu – w piwnicy na przykład. Butelki, do których przelewamy, muszą być przyzwyczajone do gazowanych napojów – plastikowe po wodzie mineralnej czy takie szklane z korkami np. po piwie będą idealne. Ja przelałam do takich i takich. Włożyłam do lodówki (piwnicy nie mam). Nie dosypywałam cukru ani innego słodzika (niektórzy tak robią). Na początku, co kilka dni (1-3) musiałam lekko odkręcać każdą butelkę, żeby wypuścić gaz. Istnieje ryzyko, że takie butelki wybuchną, bo drożdże tam cały czas pracują, więc nie należy o nich zapominać. Im dłużej leżakują, tym mniej słodkie się robią i chyba nabierają procentów. Po roku taki szampan jest już całkowicie wytrawny (myślę, że nawet dużo szybciej) – wiem, bo zapomniałam o paru butelkach (codziennie zaglądając do lodówki… tak) i ostatnio miałam okazję spróbować. Butelka szklana mocno wystrzeliła przy otwarciu i szampan wylewał się strumieniem nawet po roku czasu.
W tym roku robię próbę z wiaderkiem fermentacyjnym, ale składników użyję tych samych.
Podobnie jak przy każdym przetwarzaniu, może się zdarzyć, że coś nie wyjdzie, zepsuje się, nie będzie odpowiednio fermentować. Nie należy się zrażać, tylko warto próbować dalej. Czasem po prostu tak jest i trudno dojść przyczyny, a nie znaczy to, że następnym razem nie wyjdzie. Tym, którzy jeszcze nie próbowali szampana z kwiatów bzu czarnego, polecam nastawić choćby na próbę w ten prosty sposób, jaki ja zrobiłam. W szampanie tym się zakochałam, smak kwiatów bzu czarnego jest wyjątkowy i niepodobny do niczego innego. Polecam!
Podzielcie się swoimi sposobami na szampana, a także na lemoniady – ponoć robi się to w ten sam sposób, tylko pije dużo szybciej, wtedy nie ma jeszcze alkoholu i jest bardzo słodka.
*wiem, że nazwa „szampan” jest zarezerwowana dla specjalnego trunku, pochodzącego tylko z jednego regionu; tutaj nazwy tej używam w znaczeniu potocznym, jako że najlepiej oddaje charakter powstałego napoju oraz jest najbardziej popularna w internecie
11 komentarzy