Kędzierzawość na liściach brzoskwini zauważyłam pierwszy raz w ogrodzie w 2013 roku.
W sezonie 2014 była tak silna, że porażona była większość liści:
Takie pozaginane, zwinięte liście z charakterystycznym nalotem to właśnie ta choroba grzybowa. Atakuje, jak sama nazwa wskazuje, brzoskwinie. Liście opadają, drzewko jest osłabione. Przy mocnym porażeniu mogą opadać owoce, a samo drzewko może nie przetrwać. Na tą chorobę dostępna jest chemia, natomiast z tego, co wiem, trzeba i tak pryskać nią co roku, bo kędzierzawość wraca. Kiedy w pierwszym sezonie miałam zamiar pryskać, w „połowie drogi” zrezygnowałam – opowiadałam o tym tutaj. Zdecydowałam się na ekologiczny sposób walki z tą chorobą – oprysk wywarem ze skrzypu i wyciągiem lub wywarem z czosnku.
W sezonie 2014 dzięki tym opryskom, a także systematycznemu usuwaniu porażonych już liści, uratowałam drzewka. W pełni lata wyglądały już na bardzo zdrowe, a pojedynczo porażone liście można było łatwo usunąć (tam, gdzie dosięgałam :)).
Początkiem lata 2015 niestety kędzierzawość znów się pojawiła.
Powtórzyłam więc swoją procedurę – opryski, jak najbardziej systematyczne, skrzypem, czasem połączonym z czosnkiem. Znów pomogło.
W kolejnych latach doczytałam, że takie ekologiczne opryski prewencyjne należy wykonywać wczesną wiosną, przed tzw. pękaniem pąków – czyli zanim pąki liściowe się rozwiną. Grzyb bowiem bytuje na między innymi na łuskach pąków liściowych (także na korze i całych pędach) i tylko czeka na otwarcie pąka. Pryskam więc wywarem ze skrzypu w celu zneutralizowania grzyba, zanim dostanie się do liścia.
W 2016 trochę się chyba spóźniłam albo nie trafiłam z pogodą:
Natomiast pryskałam nadal i zbierałam porażone liście. Brzoskwinia owocowała w miarę ładnie.
W kolejnym sezonie znów wiosna i jedną z pierwszych prac był oprysk. Napisałam o tym kolejnego posta z moimi doświadczeniami -> tutaj.
W lipcu drzewka miały piękne liście, przerzedzone zapewne przeze mnie przez regularne obrywanie ewentualnych chorych. Natomiast nie pamiętam, żebym miała z tym dużo pracy – jest to bardziej kontrolne obrywanie niż regularne.
Wiosną jak zwykle pryskałam, a drzewka pięknie rosły i obficie plonowały. Może dobry rok… A może jednak coś to daje?
Oprysk ze skrzypu polnego to już wiosenny rytuał. Chociaż nie mam już wielkich problemów z kędzierzawością, nie przestaję go wykonywać.
Opryski jak zwykle wykonane. Drzewka były zdrowe, jak zwykle z pojedynczymi porażonymi liśćmi tylko:
A zbiór owoców tego sezonu był wspaniały!
W tym sezonie również jedną z pierwszych wiosennych prac jest ta dla brzoskwini. Oprysk wywarem z suszonego skrzypu (skrzyp zbieram latem i suszę na tą okazję) wykonałam już kilka razy, w dniach słonecznych przy temperaturze dodatniej.
MOJE WNIOSKI
Czy można wyleczyć kędzierzawość liści brzoskwini bez chemii? Niektórzy twierdzą, że nie, że oprysk skrzypem i czosnkiem nic nie daje. Ja, bazując na moich opisanych powyżej doświadczeniach, kolejny raz mogę potwierdzić, że u mnie taki oprysk się sprawdza – baaaardzo mocno ogranicza występowanie choroby. I choć całkowicie nie „leczy”, to sprawia, że choroba nie przekreśla plonów czy nawet życia drzewka.
Co jest ważne?
Jak zwykle, systematyczność. W życiu czy w ogrodzie czy wszędzie – jeśli robimy coś systematycznie, to widzimy efekt. Ja robię oprysk każdej wiosny już od ośmiu lat. Początki były trudne, drzewka mocno porażone. Teraz obserwuję bardzo lekkie porażenie w sezonie i piękne owoce. Chodzi nie tylko o to, żeby to robić kilka razy wiosną, ale również żeby robić to każdej wiosny.
Jak robię wywar ze skrzypu polnego?
Suche ziele zalewam wodą w największym garnku, jaki mam. Proporcje – zalewam tak mniej więcej 3 części wody na jedną część objętości suszu czy świeżego ziela (tylko latem, na inne okazje). Doprowadzam do wrzenia i gotuję około pół godziny. Studzę. Przelewam do pojemników i zabieram na działkę.
W zależności od mocy wywaru (bo czasem mam więcej suszu, a czasem mniej), rozcieńczam pół na pół lub 1:4 – już znam ten wywar i robię to na tzw. oko. Takim preparatem robię oprysk.
Dodam, że jak już pryskam drzewka brzoskwiniowe, to często dostanie się też innym roślinom – drzewkom, krzewom owocowym czy ozdobnym zwłaszcza ;). Taka rozszerzona prewencja.
Mam nadzieję, że ten artykuł Wam się przydał i zainspirował do korzystania z naturalnych metod na kędzierzawość liści brzoskwini, jak również do poszukiwań takich metod na inne choroby roślin. Jeśli znacie kogoś, komu ta wiedza może się przydać, będzie mi miło, jak podzielicie się linkiem do tego posta.
Dzięki za uwagę i zapraszam do komentowania, dzielenia się doświadczeniem w temacie i zadawania pytań :).
Joanna,
12 komentarzy