Przymusowy zbiór po pierwszych przymrozkach. |
I tak się stało, że do dyni dopiero wracamy teraz… W poprzednim poście, który można zobaczyć tutaj, pisałam o dyni, jak jeszcze rosła i zastanawiałam się, kiedy ją zerwać. Cóż, zdecydowały o tym pierwsze, październikowe przymrozki – szybka, nocna akcja zbierania wszystkich dyni i cukinii z ogrodu zakończyła się takim rezultatem:
Dynie okazały się dojrzałe już w środku w większości, niestety kilka małych nie zdążyło dorosnąć. Wiele małych cukinii też trzeba było wyrzucić, bo niedojrzałe nie nadawały się do konsumpcji/
Teraz – co można z dyni zrobić? A bardzo wiele.
1. Pozyskać pestki – i do jedzenia, i do wysiania na następny rok. Niestety, nie wiem, jaką mam odmianę, ale przyznam, że dość przyjazna – łatwo się patroszy i ładne łupiny zostają (o tym za chwilę), więc kilka ziaren chyba wysieję w następnym roku też.
2. Placuszki dyniowe – na sobotnie śniadanie, bo czasu trochę przygotowanie ich zabiera.
Ja najpierw wybrałam pestki z miąższu, potem pokroiłam dynie tak, jak rozbieram ananasa – wzdłuż, a potem wykroiłam nożem wewnętrzną, miękką część. Można też posłużyć się taką okrągłą łyżeczką do wybierania tego miąższy – bardzo łatwo się to robi – jak kto woli.
Potem pokroiłam te części na kawałki, wrzuciłam do naczynia i zblendowałam na papkę. Miałam miąższu z dwóch dyni wielkości tej na zdjęciu, do tego dodałam ok. 100 ml oleju, szczyptę soli, jajko i mąki tyle, żeby ciasto było nie za rzadkie. Odsyłam Was tutaj do internetu, bo przepisów jest mnóstwo, można dodać zioła, cebulkę, można zrobić na słodko, można zrobić bardziej puszyste z proszkiem do pieczenia i ogólnie kombinować. Ja już nie pamiętam, jakiego przepisu użyłam, trochę go zmodyfikowałam i trochę na oko próbowałam i na smak. Po pierwszej turze dodałam pieprzu, a placki usmażone na złoty kolor na patelni serwowałam z mozarellą i pomidorem, ze śmietaną albo na tzw. sucho.
Placuszki to tylko jeden z przykładów, bo przecież można robić zupy, puree, piec ciasta, ciasteczka, jeść upieczoną, usmażoną czy nawet na surowo (jak ja tutaj).
3. Oprócz konsumowania, można się też dynią bawić!
I oto bez zbędnych komentarzy – wydrążona dynia z wykrojoną gębą cieszy nas wieczorami, jak włożyć do niej podgrzewacz.
To nie wszystko, co z dynią można robić, i na pewno warto ją mieć w ogrodzie!
Joanna.
0 comment
Tak się rozczuliłam bo się pora sadzenia zbliża, właściwie do doniczek to chyba już można :)
Pozdrawiam. Edyta
Może podpowiesz mi, bo w zeszłym roku zebrałam nasiona z dyni kupnych, m.in. hokkaido i innych, bo swoją miałam tylko jedną... Nasiona wyglądają na dobre, zdrowe, natomiast nie mam pojęcia jakie dokładnie to były odmiany (czy F1 czy nie...). Masz może doświadczenia z wysiewaniem nasion pozyskanych z dyni ze sklepu?
PS. Ja w tym roku odkryłam dyniowe puree... do wszystkiego!
Ale F1 czy nie F1, to nie wszystko co trzeba wziąć pod uwagę, Dynie bowiem bardzo łatwo się przepylają. Jeżeli sadzimy je obok siebie to nie mogą być to dwie odmiany z gatunku dynia olbrzymia bo się przepylą. Możemy natomiast posadzić obok olbrzymiej (Cucurbita maxima) dynię zwyczajną (Cucurbita pepo) lub piżmową (Cucurbita moschata).Dla przykładu rosnące obok siebie hokkaidki nie przepylą się z makaronową ale butternut przepylić się może z muscat de provence.
Edyta
W przypadku przepylenia się przypadkowego dwóch odmian zupełnie nie wiemy co nam wyrośnie, chociaż wcale nie musi być to coś bezwartościowego. Ale jeśli chcesz mieć hokkaido, bo pasuje ci jej smak, kolor, rozmiar, zawartość witamin czy to, że nie musisz jej obierać bo skórka się rozgotowuje to poprostu dbasz o to żeby się nie skrzyżowała z inną dynią, która ma zupełnie inne cechy bo stracisz te na których ci zależy. Ale jeżeli nie jest to dla Ciebie istotne to sadzisz te ziarka i czekasz co z nich wyrośnie i ciszysz się z tego co wyrośnie :)
Edyta