Ubiegłej jesieni, po dostawie kostek słomy, postanowiłam kilka wykorzystać do poeksperymentowania z uprawą w kostkach słomy. Naczytałam się trochę o tym, jak to ludzie robią, i zostawiłam 5 kostek w ogrodzie na zimę. Miałam dylemat, bo ściółki mi brakowało, ale ostatecznie zdecydowałam się spróbować.
Oto pierwsze kroki, jakie zrobiłam, żeby zacząć uprawę warzyw w kostkach słomy.
Ustawiłam dwie kostki w kompostowniku, dwie w warzywnej części ogrodu i jedną w części kwiatowej.
W kompostowniku kostki są ograniczone przez drewnianą konstrukcję kompostownika – dodatkowa zaleta, że się nie rozlecą w trakcie sezonu.
Poza tym kostki są ”wolnostojące”. Pod parę kostek w warzywniku dodatkowo położyłam karton, bo przylegają one do siatki i nie chciałam mieć problemów z plewieniem (żeby tam sąsiadowi nie zachwaszczać – dbać trzeba o dobre relacje).
Wszystkie kostki oczywiście pozostały związane sznurkiem.
Kostki zasypałam po wierzchu kurzakiem i podlałam. Kurzaka niedużo, tak po wierzchu tylko. Potem zostawiłam.
Można wykorzystać inne naturalne materiały z azotem, inne nawozy zwierzęce. Celem tego zabiegu na jesień jest zapoczątkowanie przerabiania, do czego potrzeba nam właśnie azotu.
Nieprzewidzianym rezultatem znajdującego się w kostkach zboża było jego wykiełkowanie, jeszcze na jesień. I to się stało nie tylko na kostkach, ale wszędzie, gdzie rozłożyłam słomę.
Nie przejęłam się tym, bo każda materia zielona w moich oczach wygląda jak przyszła ściółka i tak też to wyrośnięte zboże potraktowałam – ścięłam/wyrwałam i położyłam na rabatach.
Teraz na wiosnę staram się kostki podlewać w miarę, jak zbliżam się do zasiania w nich warzyw. Zaplanowałam dynie i cukinie, może tylko dynie – zobaczę. Mam zamiar siać je bezpośrednio z nasion po połowie maja. Kwiecień jest więc czasem, kiedy zaczynam przygotowywać kostki.
Teraz postanowiłam wybrać trochę słomy, robiąc po 3 dziury w kostce, i przygotować podłoże do przyjęcia nasion. W tym celu wyrwałam ze środka, za pomocą narzędzia, trochę słomy. Okazało się, że jest bardzo przyjemnie mokra, wilgotna, co mnie ucieszyło – znaczy to, że trzyma wilgoć, tak właśnie, jak czytałam i się spodziewałam. Super!
Do dołków włożyłam pocięte pokrzywy i w niektóre też liście żywokostu. Część przysypałam ziemią z kretowisk i podlałam, w innych kostkach włożyłam świeże liście i z powrotem część mokrej słomy. Zauważyłam, że w słomie są dżdżownice! Znowu super.
Kostki podlałam też wodą z gnojówką z pokrzyw i tak zamierzam od czasu do czasu podlewać.
Krótki filmik w temacie:
Jak się uprawy udały opiszę pod koniec sezonu.
Tymczasem pytam – czy ktoś uprawia w kostkach słomy i co? I jak?
Podzielcie się.
Joanna.
0 comment
Edyta
W tym roku również staruje z kostkami słomy i poza cukinia, ziemniakami i pomidorami koktajlowymi startuje z fasolką szparagową w rozmaitych wariantach kolorystycznych.
napiszesz coś więcej o tym partyzanckim sposobie? :) czy zupełnie nic nie robiłeś przed i wsadziłeś do suchej słomy, tylko deszcz, czy jak? i jak teraz planujesz - tak samo?
W tym roku zacząłem nieco wcześniej. Już z końcem marca kostki zostały wystawione na miejsca docelowe. Większych zabiegów nie planuję. No może lekko podleje cienkim nawozem z króliczych bobków.