Ubiegłej jesieni, po dostawie kostek słomy, postanowiłam kilka wykorzystać do poeksperymentowania z uprawą w kostkach słomy. Naczytałam się trochę o tym, jak to ludzie robią, i zostawiłam 5 kostek w ogrodzie na zimę. Miałam dylemat, bo ściółki mi brakowało, ale ostatecznie zdecydowałam się spróbować.
Oto pierwsze kroki, jakie zrobiłam, żeby zacząć uprawę warzyw w kostkach słomy.
Ustawiłam dwie kostki w kompostowniku, dwie w warzywnej części ogrodu i jedną w części kwiatowej.
W kompostowniku kostki są ograniczone przez drewnianą konstrukcję kompostownika – dodatkowa zaleta, że się nie rozlecą w trakcie sezonu.
Poza tym kostki są ”wolnostojące”. Pod parę kostek w warzywniku dodatkowo położyłam karton, bo przylegają one do siatki i nie chciałam mieć problemów z plewieniem (żeby tam sąsiadowi nie zachwaszczać – dbać trzeba o dobre relacje).
Wszystkie kostki oczywiście pozostały związane sznurkiem.
2. Zasypanie kurzakiem.
Kostki zasypałam po wierzchu kurzakiem i podlałam. Kurzaka niedużo, tak po wierzchu tylko. Potem zostawiłam.
Można wykorzystać inne naturalne materiały z azotem, inne nawozy zwierzęce. Celem tego zabiegu na jesień jest zapoczątkowanie przerabiania, do czego potrzeba nam właśnie azotu.
Nieprzewidzianym rezultatem znajdującego się w kostkach zboża było jego wykiełkowanie, jeszcze na jesień. I to się stało nie tylko na kostkach, ale wszędzie, gdzie rozłożyłam słomę.
Nie przejęłam się tym, bo każda materia zielona w moich oczach wygląda jak przyszła ściółka i tak też to wyrośnięte zboże potraktowałam – ścięłam/wyrwałam i położyłam na rabatach.
3. Wiosna – podlewanie.
Teraz na wiosnę staram się kostki podlewać w miarę, jak zbliżam się do zasiania w nich warzyw. Zaplanowałam dynie i cukinie, może tylko dynie – zobaczę. Mam zamiar siać je bezpośrednio z nasion po połowie maja. Kwiecień jest więc czasem, kiedy zaczynam przygotowywać kostki.
4. Przygotowanie dołków.
Teraz postanowiłam wybrać trochę słomy, robiąc po 3 dziury w kostce, i przygotować podłoże do przyjęcia nasion. W tym celu wyrwałam ze środka, za pomocą narzędzia, trochę słomy. Okazało się, że jest bardzo przyjemnie mokra, wilgotna, co mnie ucieszyło – znaczy to, że trzyma wilgoć, tak właśnie, jak czytałam i się spodziewałam. Super!
Do dołków włożyłam pocięte pokrzywy i w niektóre też liście żywokostu. Część przysypałam ziemią z kretowisk i podlałam, w innych kostkach włożyłam świeże liście i z powrotem część mokrej słomy. Zauważyłam, że w słomie są dżdżownice! Znowu super.
Kostki podlałam też wodą z gnojówką z pokrzyw i tak zamierzam od czasu do czasu podlewać.
Krótki filmik w temacie:
Jak się uprawy udały opiszę pod koniec sezonu.
Tymczasem pytam – czy ktoś uprawia w kostkach słomy i co? I jak?
Podzielcie się.
Joanna.
0 comments
Sporo o tym też czytałam ale nie podjęłam jeszcze kroków ku eksperymentowaniu. Może kiedyś? Będę obserwować twój eksperyment. Pozdrawiam 🙂
Też bym chciała. Jednak zorientowałam się, że w mojej okolicy wszyscy rolnicy przerzucili się z kostkowania na belowanie słomy. Z taką belą to trochę trudniej jest. Może macie jakieś patenty na te wielkie bele?
Edyta
Również jestem ciekawa tego eksperymentu.
Czekam na rezultaty tego eksperymentu 🙂
Kurcze żeś mnie zaciekawiła. Gdzieś już czytalam o tym…. Szukam miejsca na cukinie i chyba znalazlam… Ale czy nie jest już za późno na przygotowanie takiej kostki???zaryzykuje najwyżej będzie klapa.
oj nie, o belach to nie słyszałam, ale jak masz duży ogród i dużo wody…. 🙂
dzisiaj znajoma ogrodniczka mi mówiła o sposobie, który zamierza wypróbować – przygotowaniu takich kostek słomy w 10 dni! trzeba mocno nawadniać, a potem czymś azotowym zasilać i tak powinny być gotowe w tym czasie. więc jest szansa, jak masz materiał, to myślę, że warto spróbować 🙂
dodam, że ten sposób jest gdzieś wynaleziony, więc ktoś już to tak robił i ponoć z dobrym skutkiem. można poszukać w necie.
Witam serdecznie. W zeszłym roku poeksperymentowałem z kostkami słomy. Uprawiałem w nich, w sposób zupełnie partyzancki i bez żadnych wstępnych zabiegów, ziemniaki, pomidory, paprykę, dynię olbrzymią i ozdobną, kapustę i cukinie. W przypadku cukini, ziemniaków i dyni plony przerosły moje najśmielsze oczekiwania. Pomidory z wyjątkiem koktajlowych plonowały średnio i bardzo leniwie. Natomiast kapusta i papryka – porażka. Poczyniłem również pewną obserwacje: warzywa uprawiane w ten sposób rozpędzają się bardzo powoli.
W tym roku również staruje z kostkami słomy i poza cukinia, ziemniakami i pomidorami koktajlowymi startuje z fasolką szparagową w rozmaitych wariantach kolorystycznych.
dzięki za podzielenie się!
napiszesz coś więcej o tym partyzanckim sposobie? 🙂 czy zupełnie nic nie robiłeś przed i wsadziłeś do suchej słomy, tylko deszcz, czy jak? i jak teraz planujesz – tak samo?
W zeszłym roku, na dwa tygodnie przed sadzeniem, ustawiłem kostki na ziemi. Trafiłem akurat na tydzień dość intensywnych opadów więc słoma zdążyła naciągnąć wilgocią. Do dołków sypnąłem nieco ziemi zmieszanej z nieprzerobionym kompostem, wysadziłem roślinki i od czasu do czasu do czasu podlewałem nawozem z pokrzywy. Wypada dodać, że słoma którą posiadam jest słomą starą, kilku letnią. Pozyskałem ją ze starej stodoły, w której zalegała latami nikomu nie potrzebna.
W tym roku zacząłem nieco wcześniej. Już z końcem marca kostki zostały wystawione na miejsca docelowe. Większych zabiegów nie planuję. No może lekko podleje cienkim nawozem z króliczych bobków.
dziękuję za cenne wskazówki!