Pamiętam czasy, jak biegałam po łąkach, w trawach wyższych ode mnie robiąc sobie ścieżki i labirynty. Jak leżałam w tych trawach beztrosko, słuchając świerszczy i zbierając kwiatki na wianki. Teraz – co drugi post na fb to o kleszczu i boreliozie, siejące strach „ostrzeżenia” i ogólna panika, do tego mnóstwo osób wokoło, których ktoś znajomy lub w rodzinie ma boreliozę. Trudno nie ulec tej panice, sama jak znalazłam kleszcza pod kolanem, to się zestresowałam tym faktem, pamiętam… I trudno mi sobie wyobrazić, że biegam po tej samej łące i kładę się w trawie, nie myśląc o kleszczach. Na pewno myślałabym wtedy o kleszczach, a nie o kwiatkach i wiankach, niestety…
Komary może nie są tak niebezpieczne, ale za to uciążliwe. Zwłaszcza popołudniami w ogrodzie, muszę przyznać, że czasem nie da się nic zrobić, bo jest ich chmara/chmura, koło twarzy latają i ciało obsiadają, a potem parę dni mam po nich swędzące pamiątki.
Dlatego w tym sezonie postanowiłam wypróbować domowej roboty specyfik, który swoim zapachem ma odstraszać komary, a także nie lubią tych zapachów kleszcze. Taka mieszanka okazała się też w moim, subiektywnym, odczuciu piękna w zapachu, niczym perfumy…
Ok. 50 ml olejku z pestek winogron
po 10-15 kropli następujących olejków zapachowych:
– eukaliptusowego
– z trawy cytrynowej
– tymiankowego
– 5 kropli olejku cytrynowego
Wszystko wymieszałam w szklanej, ciemnej buteleczce z atomizerem. Olejków używam ekologicznych, kupuję w internecie.
Ważna rzecz, olejki mogą uczulać, nawet w rozcieńczeniu, więc zanim się całkowicie specyfikiem spryskamy, warto zrobić próbę – kapką olejku nasmarować zagłębienie w łokciu i poczekać z dobę, zobaczyć czy coś się tam nie dzieje – wysypka, zaczerwienienie.
Pryskam dłonie i smaruję odsłonięte części ciała. Przy spacerach do lasu na przykład, warto spryskać kostki, ręce. Jest to mieszanka olejków, więc można zniszczyć niektóre części odzieży, pryskając na nie bezpośrednio.
Sprawdziłam kilka razy w ogrodzie.
Czy ani jeden komar na mnie nie usiadł? Usiadł. Jak jest ich chmara, to i siądą.
Czy mniej na mnie usiadło, niż by usiadło bez olejku? Myślę, że tak, ale nie wiem tego na 100%.
Z moich obserwacji wynika, że olejek najlepiej działa na świeżo zaaplikowany – komary kręcą się koło ręki, czasem siadają, albo odlatują. Po jakimś czasie działa to już mniej, więc trzeba smarować dość często, jeśli się siedzi wieczorem z odkrytymi rękami czy nogami.
U mnie najlepiej sprawdza się kombinacja olejku oraz, na późniejsze popołudnie/wieczór, luźnych długich spodni i czegoś na ręce. Wydaję mi się też, że takie natężenie „ataków”, jak jest u mnie (komary naprawdę latają stadami…), wymaga jednak okrycia się i żaden olejek nie odstraszy ich wszystkich na raz. Nie wyobrażam sobie pryskania ciała tymi śmierdzącymi sprejami i siedzenia w takiej chemicznej chmurze i z tego, co pamiętam, takie sprejowanie też działa na kilkanaście minut, po czym trzeba powtórzyć. Więc jak mam wybierać, to wybieram olejek i szarawary…
Nie sprawdziłam jeszcze, czy odstrasza kleszcze, bo u mnie na działce raczej ich nie ma.
Oprócz odstraszania komarów swym pięknym zapachem, olejek działa pielęgnacyjnie na skórę, a przy tym aromaterapeutycznie.
Macie swoje sposoby na komary?
Joanna.
0 comment
Muszę wypróbować ta miksturę bo u mnie i plaga komarów i kleszczy...