Tuż, tuż przy chodniku wyrosła mi w zeszłym roku mała papierówka. Ponieważ stara papierówka dość mocno choruje, nie wiem ile jeszcze czasu jej zostało. Pomyślałam więc, że ta młoda to siewka z jakiegoś jabłka i że warto ją zatrzymać w razie, gdyby stare drzewo jednak nie dało rady.
No i tak sobie drugi rok rośnie i tak się już rozrosła, że trudno było przechodzić, nie będąc posmaganym gałęziami. Postanowiłam ją więc przesadzić.
Okazało się to nie takie proste, bo żadnego korzenia po stronie ogrodu nie było, co znaczyło, że wszystkie piękne korzenie są pod chodnikiem… Potrzebowałam też pomocy w przesadzeniu jej, bo w pojedynkę nie dałam rady ruszyć drzewka.
Bardzo gruby korzeń leciał prosto pod betonem w stronę starej jabłonki. Teraz tak sobie myślę, że to jej odrost po prostu, chociaż spory kawałek od drzewa.
No i tak właśnie papierówka wygrała z chodnikiem.
Co tam chodnik, poskłada się, dorobi się…
Korzeń uszkodził się trochę, całego nie udało się bez uszczerbku wyciągnąć. Ale nie martwię się, bo po doświadczeniach z młodymi śliwami węgierkami, które w większości się z takimi porwanymi korzeniami przyjęły, jestem dobrej myśli.
Przesadziłam ją niedaleko starego drzewa.
Do dołu wlałam wodę i przysypałam ziemią, która akurat w tej części jest fajna, bo były tu zrębki kompostowane. Przysypałam też nimi i na wiosnę się okaże, czy się przyjęła.
A chodnik został poskładany po tym ciężkim przejściu i zasypany ziemią. Zapewne ucieszy się z tego na wiosnę trawa…
Joanna.
0 comment