W czasie przedzimia już mi się powoli zbiera chęć na nowy sezon, a także patrzę wstecz na to, co się udało i na to, co nie bardzo. Wnioski wyciągam i planuję pewnych błędów nie popełnić już. Albo po prostu odpuszczam coś, żeby odpocząć przez rok, a potem zobaczymy.
Dziś chciałabym opisać, co w moim odczuciu było największym sukcesem, a co największą porażką. Przy czym zaznaczam, że porażka, to też sukces – a raczej doświadczenie, dzięki któremu czegoś się nauczyłam. Na porażki patrzę tak samo pozytywnie, jak na sukcesy. No, może nie pod względem plonów, ale ogólnie doświadczenia. No to zapraszam.
Pod gildię przeznaczyłam kawałek warzywnika, który już na jesień specjalnie przygotowałam.
Z powodu dotychczasowych słabych doświadczeń z kukurydzą, zrobiłam konstrukcję pod fasolę w razie, gdyby kukurydza nie wyrosła.
Co się nie udało tu do końca to właśnie to, że fasola nie wspinała się po kukurydzy, a po tyczkach głównie. Fasola wyrosła dużo szybciej, niż kukurydza, nie dostosowałam więc tych terminów dobrze.
Kukurydza zaskoczyła mnie tym, że w ogóle tak ładnie wyrosła – pierwszy raz u mnie.
Dynie wspaniale, przepięknie się rozrosły – odmiana Hokkaido duże (Uchiki kuri). Moje ulubione!
Nauczyłam się, że każde zdarzenie niesie ze sobą coś dobrego – nawet zjedzona dynia, której tak żałowałam, czegoś mnie nauczyła – od tej pory będę wspierać dodatkowe korzenie, które dynie wypuszczają na pędach, przez przyciśnięcie ich do ziemi i kopczykowanie. Już wiem, że w tych miejscach roślina się ukorzeni, co wspiera rozwój dalszych pędów, a taki korzeń może w niektórych sytuacjach przejąć funkcję, gdy główny zostanie zniszczony (np. przez gryzonie). Sprawdzone.
Rabata nie wymagała prawie wcale uwagi, oprócz wiosennego zbierania ślimaków, co dotknęło cały warzywnik. Potem kilka razy podlałam, ale gdy liście dyni były już duże, ładnie zacieniały podłoże.
Pierwsze doświadczenie z fasolą tyczną – łatwa w uprawie, a jej szybki wzrost dostarcza wiele satysfakcji, polecam każdemu, kto lubi co kilka dni się zdziwić, jak szybko ta fasola „biegnie” (wszak ”runner bean”…).
Podsumowując, bardzo owocne doświadczenie, które nauczyło mnie dużo i dało wiele, wiele radości oraz jedzenia na stół!
Uprawa ziemniaków u mnie w ogóle nigdy nie udała się za bardzo. Prawie każdego roku próbowałam, to normalnie w ziemi, to w rydlach, a teraz w sianie.
Ziemniaki co prawda zaczęły rosnąć, ale potem zostały zeżarte przez ślimaki i gryzonie w sporej części. Te, co przetrwały, zaprosiły stonkę. Te, co zostały, wydały owoców mało i te ziemniaki były po prostu niesmaczne. Chyba niedojrzałe, bo większość malutka.
W tym sezonie nabrałam takiego przeświadczenia, że to właśnie te ziemniaki są w dużej części odpowiedzialne za ściąganie do mnie gryzoni. Może to przesada, ale przeświadczenie gdzieś tam siedzi, naukowo nie poparte niczym.
Kolejna próba z ziemniakami nie udała się i mam zamiar zrobić teraz co najmniej przerwę roczną w ich uprawie.
Mimo wszystko doświadczenie z sadzeniem w sianie uważam za udane, bo sprawdziłam, jak to działa. I tak, być może powinnam zadbać o tą rabatę bardziej – podlewać na przykład, ale nie zadbałam.
Podsumowując – pozytywna porażka i z ziemniakami na rok spokój. I tak jem ich niewiele hehe… nie są czołowym warzywem dla mnie.
A jakie są Wasze „sukcesy i porażki”? Podzielcie się!
Joanna.
0 comment
dynie i kukurydza to samograje, muszą mieć tylko dużo słońca, sadze je w sąsiedztwie od lat, w tym roku dorzuciłam fasole ale dodałam tyczki bo fasola była za duza i nawet kukurydze się gięły. kukurydze sieje w doniczkach dużo wcześniej i wysadzam spore roślinki wiec fasola nie wyprzedza wzrostem.
ziemniaki lubią żyzną i wilgotna glebę, trzeba je podlewać. próbowałam metody pod kartonami i w słomie i wróciłam do tradycyjnego sadzenia w ziemi. mam tez stare, metalowe poidła dla krów, w których przerdzewiały dna i nie można trzymać w nich wody. kilka lat temu zaczęłam wrzucać do nich wszystkie odpadki z ogrodu i z kuchni, zrobił się przedni kompost, posadziłam kilka ziemniaków i plony były takie, ze aż mi oczy wypadły z orbit. każda roślina miała ponad metr wysokości i z każdej zbierałam prawie wiadro dorodnych bulw. ja bym jeszcze zawalczyła ;)
sukces - ściółkowanie, świetnie spełnia swoją rolę
porażka - uprawa porów - coś je zjadło:/
W Twoim wypadku najpewniej dała im się we znaki susza. Taki rok...
Nie wiem, czy ziemniaki aż tak bardzo ściągają gryzonie. Drugi rok ziemniaków nie miałem, a gryzoniom jakoś to nie przeszkadzało, więc nie demonizowałbym ich pod tym względem. Na pewno przyciągają stonkę - nie będę ich w tym punkcie bronił. :)
U mnie to w zasadzie same sukcesy. Jedne bardziej, inne mniej pozytywne, więc nie będę się chwalił. :P
Natomiast dwie sprawy mnie zmartwiły. Bukszpan zjadły mi ćmy bukszpanowe i nie wiem, czy wiosną odbije. A druga, to zniknęły gdzieś dwa z największych moich "szkodników", czyli dwie sarnie samice i obawiam się, że mogło im się stać coś złego. Została tylko tegoroczna samiczka i starszy samiec, a teren wokół coraz bardziej się domyka...
dzięki z podzielenie się!
Może sarny jeszcze wrócą, a jeśli nie te, to pewnie przyjdą i inne.
Wiesz, te ziemniaki były takie... mączyste. I w ogóle niesmaczne. Może taka odmiana po prostu jakaś, no, niedobra... :)
Tak, coraz mniej przestrzeni dla zwierząt.
Sarna raczej przegnałaby młode, niż sama zmieniła rewir. Jest szansa, że zimą zejdą się wszystkie trzy grupy z okolicy i może jakoś się wymieszają. Ale zaginięcie tych dwóch mnie martwi.
http://niepodlewam.pl/siew-warzyw-do-gruntu-w-grudniu/
na szwedzkim blogu Sara Bäckmo - My Kitchen Garden (jest wersja angielska) autorka tłumaczy zasady zimowego ogrodowania
https://sarabackmo.com/growing-vegetables-in-winter-a-beginners-guide/
a cebule i czosnek właśnie dzisiaj posadziłam, wysiałam tez pietruszkę.
https://plangarden.wordpress.com/2010/07/03/the-leaning-tower-of-potatoes-growing-potatoes-vertically/
A cukinie tak :) gratuluję i pozdrawiam!