Natrafiłam na przepis na puree dyniowe ostatnio i wyszło takie super, że się sama zaskoczyłam.
Zdjęć więc żadnych nie mam, a to trzasnęłam telefonem – z góry przepraszam za jakość – wychodzi nam taka papka pomarańczowa. Ta papka może być składnikiem tak wielu dań, a że czas dyni jest właśnie teraz, może się Wam przyda.
Jak robimy puree – kroimy dynię, wybieramy nasiona (ja sobie zachowałam do wysuszenia i wysiania w następnym sezonie), obieramy ze skórki – zależnie od rodzaju dyni – zostawiamy twardą część miąższu. Kroimy w kawałki, wrzucamy do naczynia żaroodpornego wyłożonego papierem do pieczenia, można też na blachę wrzucić, skrapiamy oliwą, dodajemy odrobinę soli (opcjonalnie), całość pieczemy w piekarniku w 180 stopniach do miękkości – to będzie 20, 30 minut – zależnie od tego, jakie macie kawałki dyni. Jak wystygnie, blendujemy na taką papkę, jak na zdjęciu. Podczas blendowania część zjadłam, takie puree jest dobre :). Można jeść jak ziemniaki, ale można też użyć do masy nowych przepisów:
– ciast
– naleśników
– kotlecików
– placuszków
– pieczywa
– past, smarowideł różnego rodzaju
– zup!
– sosów, dipów… itd. itd…
Puree w lodówce można przechowywać kilka dni, ale gwarantuję, że zje się wcześniej 😉
Można też zamrozić na zimę.
Mam teraz pomysł, żeby podobne zrobić z cukinii. Robił ktoś? Z czego jeszcze?
Joanna.