1,3K
Pomidory uprawiam od kiedy mam działkę, czyli raptem od 5 sezonów. Wszystkie uprawiam w gruncie, bez okryw, folii. Różny był skład tych upraw – różne odmiany pomidorów, czasem sporo, czasem mniej. Różnie się kończyły – szybciej, później. Różnie też je traktowałam i z biegiem tych – już teraz – lat wypracowałam sobie pewne metody. Zwłaszcza mowa tu o stosunku do obrywania liści z krzaków pomidorów. O tym dzisiaj.
Od początku lata słyszę zewsząd o tym, jak to trzeba obrywać liście z krzewów pomidora, by szedł w owoc, by zmniejszyć możliwość zakażenia zmorą ogrodnika – zarazą ziemniaczaną i innymi chorobami. Wreszcie, by dać powietrza między krzewami, dać miejsca na promienie słońca. Do tego, żeby było po prostu ładnie, bo te usychające liście pomidorów są nie tylko złowrogie i pełne grzybów, ale też nieestetyczne. I może jeszcze inne powody.
Zaczynając uprawę pomidorów, obrywałam liście. Obrywałam te, które już zaczynały usychać, a na tych roślinach od zawsze u mnie liście z biegiem sezonu usychają. Czym to jest spowodowane – czy na pewno zarazą, nie wiem.
Przy obrywaniu liści, zaraza przyszła. Jak przyszła, to wszystkie pomidory zielone: i te „pocałowane słońcem” i te nie, poszły na parapet. Dojrzały tam, większość. I tak się skończyło.
Potem w kolejnych sezonach przestałam obrywać liście. I co zaobserwowałam – dokładnie to samo. Pomidory w pewnym momencie, prawie że z dnia na dzień, usychają, czarnieją, parę dni i po krzakach. Zostają na nich zielone owoce.
Jak robię teraz?
Teraz, podczas zbiorów, wyciągam te już całkiem uschnięte liście, które odlatują od łodyg same. Ograniczam się do tego.
Wiem, że jak choroba przyjdzie, to przyjdzie, i czuję, że to moje rwanie liści na siłę z rośliny wcale jej nie pomoże, a wręcz przeciwnie – osłabić może.
I tak cieszę się tymi zbiorami, które mam. Celebruję każdą zbiórkę. Zbieram nasiona. Konsumuję prosto z krzaka. Robię sosy. I korzystam z tych kilku tygodni wspaniałego okresu, kiedy mam pomidory.
Więcej o pomidorach: Poznasz po zapachu… Rzecz o pomidorze.
I przepis na sos: Przepis na sos pomidorowy do słoików.
Joanna.
7 komentarzy
ale piękne te koktajlowe 🙂
Każdy ma swoje sposoby:-) ważne żeby były swoje, takie prosto z krzaczka, które smakują najlepiej:-) pozdrawiam
dziękuję 🙂
zgadza się!
Uwielbiam zapach pomidorów i ich łodyżek. Coś pięknego!
Ja obrywam – mają więcej słońca:). A przeciw zarazie stosuję oprysk z gnojówki że skrzypu i oprysk z roztworu z drożdży ( kostka na 10l wody). Co parę dni to jednym, to drugim. Działa!!! W tym roku wszystkim dookoła pomidory padły, a nasze wytrwały ( mimo krakania niedowiarków, że „ło panie, bez chemii nie da rady”).
Podziwiam taką regularność! Bez chemii można bardzo wiele :). Z obrywaniem liści też może być różnie, może spróbuję to przetestować w przyszłym sezonie. Pozdrawiam!