372
Nasz ogród zamknięty na kłódkę, czeka na kolejny sezon.
Lodówka pełna przetworów i korzystamy teraz z naszych mrożonek (owoce, leczo z cukinii) oraz przetworów w słoikach.
Czasem skusimy się też na kupne, warzywne mrożonki, żeby poczuć odrobinę wiosny w zupie…
Ale jest coś jeszcze, co przy odrobinie chęci i pracy możemy sobie podarować tą zimową porą: świeżutkie zioła z parapetu!
- miejsce koniecznie nasłonecznione;
- temperatura stała około 15-20 stopni (nie lubią wahań temperatur, dlatego jeśli macie parapet, który bywa mocno ogrzewany, a np. w nocy jest zimny, Wasze zioła mogą tego nie wytrzymać. Lepsza będzie niższa, a stała temperatura);
- podlewanie regularne, z umiarem, dostosowane do gatunku;
- regularne uszczykiwanie, podbieranie sobie pędów do kuchni – rośliny będą stale rosły i rozkrzewiały się;
- pojemniki osobne dla każdej rośliny ze względu na dobre sąsiedztwo oraz nieco odmienne warunki uprawy poszczególnych odmian albo dobór roślin o podobnych wymaganiach uprawy do jednego, większego pojemnika;
- codzienna komunikacja: do naszych wszystkich roślin – to nie jest żart – mówimy! Mówimy coś miłego, myślimy pozytywnie, głaszczemy po listku przy okazji podlewania itp. codzienne uprzejmości – traktujemy roślinę z sympatią i szacunkiem! 🙂
Tylko nie ze sklepu…
W niemal każdym większym markecie teraz możemy dostać zioła w doniczkach. Od kilku lat namnożyło się tego, bo pamiętam, że kiedyś przez myśli by mi nie przeszło, żeby zioło w doniczce za 4zł sobie kupić… Ale teraz przechodzi, ba! nawet kupuję, bo to ładnie w kuchni wygląda, przy płycie stoi w zielonej doniczce. Co tam, że po 3 dniach pada, jeśli się nie zużyje. Trzeba zużyć. I to jest właśnie najlepszy znany mi sposób na wykorzystanie takich ziół – zjeść jak najszybciej. Niestety, te rośliny pędzone są w specyficznych warunkach. Nie są przyzwyczajone do klimatu naszych mieszkań ani nawet ogrodów. Słyszałam, że niektórym ze specjalnym drygiem do roślin udało się takie okazy na dłużej w domu zatrzymać, ale niestety w większości przypadków jest to próżny trud i koszt, zwłaszcza biorąc pod uwagę fakt, że cała paczka nasion kosztować nas będzie połowę mniej.
Zalety: dostępne od zaraz.
Wady: cena przy jednoczesnej krótkotrwałości.
Zioła do kupienia w sklepach: bazylia, oregano, tymianek, mięta, rozmaryn, majeranek, melisa, pietruszka (naciowa), lubczyk, szałwia itp.
Zioła z nasion
Najtaniej jest posiać zioła do doniczek z ziemią. Siać najlepiej jak tylko dzień trochę się wydłuży, czyli już od około połowy lutego, ale niecierpliwi mogą zacząć nawet wcześniej. Do doniczki o minimum 10-12 cm średnicy wsypujemy 1-2 cm keramzytu lub żwiru (materiału, który zapewni przepuszczalność), a resztę uzupełniamy ziemią. Postępujemy zgodnie z instrukcją na opakowaniu danych nasion – zwykle trzeba przysypać cienką warstwą ziemi (ewentualnie piasku lub wermikulitu) albo po prostu docisnąć. Zapewnić wilgoć i słońce (bardzo ważne!), a po wykiełkowaniu na kilka centymetrów – przerzedzić, zostawiając ok. 10 siewek w naszej doniczce. Można też pofatygować się bardziej i przygotować własną rozsadę w osobnych pojemnikach, np. wielodoniczkach, a następnie siewki przesadzić do docelowych doniczek. Oba sposoby się sprawdzą.
Zalety: koszt, satysfakcja z własnej uprawy.
Wady: dłuższy czas oczekiwania, większy wysiłek i niepewność efektu.
Zioła łatwe do uprawy z nasion: bazylia, oregano, kolendra, cząber, tymianek.
Zioła z sadzonek
Sadzonki lub rozsady ziół można też kupić w ogrodniczych sklepach lub od zaprzyjaźnionych ogrodników czy rolników. Sprawdzamy jej zdrowotność, oglądamy liście, czy nie ma na nich jakiegoś nalotu, grzyba lub szkodnika, możemy wyjąć też z doniczki i obejrzeć, czy bryła korzeniowa jest zdrowa. W domu najlepiej roślinę przesadzić do przygotowanego przez nas podłoża.
Zalety: trwałość, większa pewność efektu uprawy.
Wady: nie znajduję!
Zioła dobre do uprawy z sadzonek: większość dostępnych – bazylia, pietruszka naciowa, oregano, mięta (różne odmiany), melisa, szczypiorek, kolendra, cząber, tymianek, szałwia, estragon, rozmaryn.
A jak wyglądają Wasze parapety zimą? 🙂
Joanna.
(Wersję mojego tekstu można też przeczytać w 3 numerze Dolnośląskiego Magazynu Kulinarnego Kocioł tutaj.)
0 comments
Ja wszystko co mogę to hoduję na parapecie, ale staram się też nie zagrać go, bo jest piękny i kamienny 🙂