W sierpniowo-wrześniowym wydaniu „Garden & Trends” jest wywiad ze mną! 😀
Bardzo dziękuję za miłą rozmowę i poniżej wklejam tekst wywiadu ze stron 8-13 numeru 7/2016. Zapraszam! 🙂
Lubię różnorodność, mieszanie kolorów i struktur roślin, staram się uważnie patrzeć i słuchać tego, co „mówi” ogród – mówi Joanna Bilska, autorka bloga Ogrodnicza Obsesja. Ogródek działkowy stał się dla niej ujściem dla wcześniej uśpionej pasji, której poświęca teraz każdą wolną chwilę
Jaka jest geneza Pani zainteresowania ogrodnictwem?
Wychowałam się w małej miejscowości w domu z dużym ogrodem przy samym lesie. Drzewa i krzewy owocowe, warzywa i kwiaty – wszystko to było moją codziennością. Zawsze lubiłam uprawiać kwiaty doniczkowe, interesowałam się roślinami, potem zajmowałam się aranżacją balkonu, a gdy kilka lat temu pojawiła się możliwość posiadania ogródka działkowego – wiedziałam, że to będzie ujście dla mojej uśpionej pasji.
Jak wspomina Pani swoje pierwsze ogrodnicze doświadczenia?
Moje pierwsze wspomnienia ogrodnicze to chyba jedzenie świeżych warzyw i owoców prosto z krzaka, czyli korzystanie z tego, o co troszczyła się moja mama. Pomidory, ogórki, groszek, czereśnie, wiśnie, agrest… bez pytania, bez mycia, prosto do buzi. Pamiętam duży tunel foliowy z mnóstwem pomidorów, gorące powietrze w środku, wspaniały zapach oraz oczywiście same pomidory, którym nie można się było oprzeć. Pamiętam gorące, letnie dni zbierania czarnych i czerwonych porzeczek, a potem kuchnię pełną słoików i światło zapalone do późnej nocy, kiedy mama robiła przetwory. Na co dzień obserwowałam jej pracę w ogrodzie, trochę pomagałam, dużo się nauczyłam i „weszło mi w krew” – kiedy dostałam ogródek działkowy po prostu wiedziałam, co robić. Od razu postanowiłam też opisywać moje doświadczenia, dzielić się efektami „grzebania w ziemi” – tak powstał mój blog Ogrodnicza Obsesja.
Jak wygląda Pani ogród i jak często się zmienia?
Mam ogródek działkowy w ROD „Tulipan” w Siechnicach pod Wrocławiem, gdzie mieszkam. Mam do niego może 10 minut drogi piechotą. Niecałe 300 m2 – część ozdobna z kwiatami oraz część warzywna, mniej więcej pół na pół. Kilka drzew owocowych – dwie stare jabłonie, jedna grusza, trzy śliwy. Brzoskwinie i morele, wiśnia i duża czereśnia, a ostatnio pojawiło się też kilka młodych orzechów włoskich, zasadzonych przez ptaki. Mam altanę, obrośniętą starym winogronem, gdzie przechowuję narzędzia oraz mały taras, grill i ławę, gdzie mogę przyjąć przyjaciół. Pomysły na zagospodarowanie części warzywnej zmieniają się z sezonu na sezon, zależnie od upodobania i wcześniejszych doświadczeń. Nie wyobrażam sobie ogrodu bez czosnku i cukinii, lubię pomidory, papryczki i dynie, truskawki oraz inne sezonowe warzywa. Z krzewów czarne i czerwone porzeczki, jeżyny i maliny. Część ozdobna jest rozsiana w różnych częściach działki, można powiedzieć, że oba obszary przenikają się.
Lubię clematisy przewieszające się przez ogrodzenie, juki karolińskie z rojnikami w części bardzo nasłonecznionej, poletko różano-lawendowe, lilie, szałwie, gailardie, margerytki i firletki zebrane razem, obok mięta, poletko ziołowe, skąd zrywam świeże pędy na herbatę z melisą, tymiankiem i cząbrem, i wiele, wiele innych. Ostatnio zainteresowałam się założeniami permakultury – na mojej działce znajdą się więc obszary „dzikie”, gdzie np. nie koszę trawy, zostawiam gałęzie i kamienie w nieporządku, w części warzywnej rosną jednoroczne kwiaty – ostróżki czy maki, które przyciągają pszczoły, stosuję ściółkowanie i nie usuwam wszystkich chwastów – część z nich okazuje się wspaniałymi ziołami czy kwiatami. Staram się więc zapewnić bioróżnorodność i przyjazne środowisko dla fauny. Ostatnio odkryłam nawet, że pod altaną mieszkają jeże, więc mój ogród zmienia się permanentnie.
Jakie są Pani ulubione roślinne aranżacje, materiały wykorzystywane w ogrodzie, zestawienia kolorów?
Nie jestem miłośniczką zbyt mocnego aranżowania, raczej obserwuję i staram się dostosować do tego, co ogród mi mówi. W czerwcu mój ogród jest niebiesko-fioletowy – za sprawą jednorocznych ostróżek, które same się po nim rozsiały. Miesiąc wcześniej – cały czerwony od maków. Lubię różnorodność, mieszanie kolorów, struktur roślin, staram się patrzeć i eksperymentować pod kątem wymagań roślin i ich dobrego sąsiedztwa – np. róże z lawendami wyglądają pięknie i dobrze na siebie wpływają, podobnie liliowce z irysami i zebrinusem – mocne liście i delikatne kwiaty liliowców współgrają ze sobą. Spośród materiałów lubię drewno – altana, pergola czy słupki oddzielające niektóre części ogrodu to stałe elementy.
Jakie jest Pani największe ogrodnicze niepowodzenie?
Kiedyś zapragnęłam mieć rabatę bylinowo-cebulową pod samą altaną. Wyobrażałam sobie, że na wąskim pasku ziemi będą rosły bujne, kolorowe rośliny. Nasadziłam więc tulipanów i czosnków ozdobnych, pustynników, ostróżek, host i żurawek, nasiałam słoneczników i innych jednorocznych. Nie przewidziałam, że ziemia przy samej altanie jest bardzo sucha i słaba, nie dociera tam prawie deszcz, a słońce świeci prawie przez cały dzień. Słoneczniki były marne, inne rośliny słabe i podjedzone przez nornice, na rabacie uchowały się same czosnki. Nie nazwałabym jednak tego „niepowodzeniem”, bo uważam, że wszystko, co robimy – zwłaszcza w ogrodzie – sumuje się na doświadczenie, z którego potem korzystamy. Nawet nieudane przedsięwzięcia zawsze nas czegoś uczą.
———————-
Joanna.