Część na krzakach, a część na parapecie dojrzewa… |
i już nawet za to się zabrałam, próbując wykopać pierwszy krzaczor. Niestety, porzeczki są chyba kilku-, jak nie kilkunastoletnie – pień gruby, korzenie wielkie i ciągną się w nieskończoność… 40 minut wykopywania jednej porzeczki skończyło się ponownym jej zakopaniem i wołaniem o pomoc męską, która nadchodzi.
W kolejnych tygodniach zbiorę marchewkę, która została, i buraki. Kapusty też są w większości gotowe, kalafiory i brokuły albo poszły mi w kwiat, albo były, ale dużo mniejsze, niż te ze sklepu. To żarłoczne warzywa, a ja nie stosuję nawozów sztucznych, ale nawet taki mały kalafior w zupie to już coś ;). Na parapecie dojrzewają mi pomidory, zebrane po ataku zarazy. Część do wyrzucenia, ale jakieś 70% dochodzi na parapecie, przykryta bananami dla przyspieszenia dojrzewania. Z pomidorów zrobiłam też pyszny sos z przepisu Kasi Sieradz z magazynu Kocioł (który nota bene współtworzę – zapraszam! http://magazynkociol.pl). Do tego cały czas owocują papryki, które mnie pozytywnie zaskoczyły w tym roku, bo rosną w polu i mają się dobrze. Mam wielką nadzieję, że zdążą dojrzeć wszystkie 🙂 Cynthia, chili, cherry chili, barani róg… i inne, gruntowe odmiany. Poza nawożeniem gnojówką, nic więcej nie stosowałam.