506
Zainspirowałam się w tym roku bardziej naturalnym, organicznym prowadzeniem ogrodu, tematem permakultury. Co mam coś w ogrodzie zrobić, zadaję sobie pytanie, jak w naturalnym środowisku zachowałaby się ta roślina i czy pomogę jej, czy tylko przeszkodzę… W związku z tym zwyczajowe jesienne porządki przebiegły w nieco innym trybie…
1. Liści nie grabię! Jabłek nie zbieram…
Zarówno liście, jak i ostatki jabłek czy moreli pod drzewem zostawiam – w naturze na pewno ani dziki, ani robaczki jabłek wszystkich nie przejedzą, nikt nie zagrabi też liści… Poza tym śpią w nich chyba biedronki, a ja bardzo je lubię…
2. Nie przekopuję.
Żadnych grządek w warzywniku nie naruszam łopatą bez potrzeby. Naturalnie warstwy gleby przez lata same doskonale się sobą zajmują. W naturze mamy np. dzikie świnie, które zrobią część roboty, niestety ja dostępu do nich nie mam u siebie, więc robotę zostawiam ziemi. Oczywiście, w jeden rok czy dwa lata ziemia się magicznie nie zmieni po wielu latach uprawiania, skopywania i prawdopodobnie nawożenia. Ale gdzieś trzeba zacząć… i ja zaczynam teraz.
3. Przykrywam ziemię.
Naturalnie rośliny obumierają, schną i zostają w ziemi… Ponieważ w tym roku większość już powyrywałam, robiąc „porządki”, wszystkie znalazły się na kompoście. Kompost, ze względu na bardzo suchą pogodę i spore tempo nakładania nowych warstw, w całości się nie przerobił. Pierwsza warstwa to suche gałęzie, części roślin i odpadki kuchenne. Druga to już ziemia z większymi elementami, a na końcu 20 cm warstwy pięknej ziemi – wszystko poszło w pole.
Rozłożony kompost wygląda nieporządnie, niestarannie i brzydko… Ale ile zalet: materia sama powoli się rozłoży, po zimie mniejsze części się rozpadną, podczas gdy większym może zająć to trochę więcej czasu. Na wiosnę będą nadal tworzyć warstwę na glebie, dzięki której mniej chwastów dopcha się do światła, a i mniej wody z ziemi wyparuje. Pozbywając się większych chwastów, będę je zostawiać tam, skąd zostały wyrwane, dzięki czemu zapewnię ciągłość takiego ściółkowania. I gleba nie będzie goła – czy ktoś widział gołą glebę przez dłużej niż kilkanaście dni? Zawsze coś na niej urośnie, natura dąży do jej okrycia – pomóżmy jej!
4. Sieję poplon.
Gorczyca i wyka – wysiałam to, co miałam. Rośliny poplonowe wprowadzają do gleby pożyteczne składniki, odstraszają niektóre zwierzęta (jak gorczyca – nornice, moje tegoroczne zmory), ograniczają rozrost chwastów, chronią glebę przed erozją.
Nie trzeba, a nawet jest bardzo trudno, od razu stosować wszystkich zasad prowadzenia ogrodu w zgodzie z naturą. Można zacząć od zaprzestania oprysków i nawożenia chemicznego. Można nie zgrabić liści, zostawić na zimę, zapewniając schronienie małym organizmom, pozwalając liściom rozłożyć się do wiosny. Można zamiast palenia gałęzi, zostawić je gdzieś w rogu ogrodu, a w tym czasie na pewno znajdzie się wielu amatorów do zamieszkania w tym oryginalnym domu. Można stworzyć więcej domków dla biedronek czy larw owadów, które są naturalnymi wrogami mszyc – w ten sposób balansując wiosenno-letni nalot tych szkodników.
Polecam książkę „Permakultura Seppa Holzera. Praktyczne zastosowanie w ogrodnictwie, sadownictwie i rolnictwie” (S. Holzer). Mój ulubiony cytat z jego książki:
Musimy ignorować własne wyobrażenia o porządku i przyjąć do wiadomości, że „nieporządek” należy do natury.
Joanna.
Cykl: Transformacja ogrodu konwencjonalnego w kierunku permakultury:
Cz. 1 Wiosna
Cz. 2 Lato
Cz. 3 Jesień
Cz. 4 Zima