Home Permakultura Nie sprzątam. Czyli dlaczego w ogrodzie nie musi być porządek, a pożądany jest bałagan…

Nie sprzątam. Czyli dlaczego w ogrodzie nie musi być porządek, a pożądany jest bałagan…

by Ogrodnicza Obsesja

Jak byłam dzieckiem, to miałam bałagan w pokoju, chociaż lubiłam, jak było posprzątane… po prostu nie umiałam tego utrzymać. Macie tak?

W ogrodzie też lubiłam, jak było „ładnie”, znaczy kwiatuszki tu, wyplewione, zagrabione, tam obcięte, tutaj uładzone i ogólnie ludzkiemu oku aż miło…
W zeszłym roku rzuciłam sobie albo raczej się w wyzwanie – niesprzątanie.

Dlaczego to jest dobre i dla kogo oraz o reakcjach sąsiadów i znajomych będzie ten post :).


Rok temu postanowiłam nie sprzątać w ogrodzie – znaczy nie plewić (przesadnie – trawy usuwam, bo szalone toto), nie wycinać starych badyli, jeśli nie trzeba, nie kosić wszędzie (tylko tam, gdzie chodzę oraz dlatego, że rozpaczliwie potrzebuję trawy na ściółkowanie), nie ciąć wszystkiego pod linijkę i tak dalej.

Rok cały tak przerobiłam, do tego ściółkując, i potwierdzam, co następuje.

Korzyści z niesprzątania: 

1. Odkryjesz nowe rośliny. 

Przestań plewić, a zobaczysz, co wyrośnie. Naprawdę, przestań.

Zakwitną Ci polne kwiaty…

Zbierzesz zioła do bezpośredniego spożycia (naprawdę!)

Rośliny zadarnią Ci rabaty w naturalny sposób i już nie będziesz musiał(a) plewić!

Dowiesz się o wielu gatunkach, o jakich do tej pory mogłaś/eś nie wiedzieć. Zgłębisz ziołolecznictwo może, zaczniesz parzyć własne herbaty i zajadać prosto z grządki… brudne – właśnie tak!

2. Dostaniesz niespodzianki. 
 
Pozwalając roślinom wędrować, co chwila zauważasz coś nowego w innym miejscu ogrodu. To melisa wędruje, zaskakując Cię między kwiatami. To kocimiętka rośnie nagle w porzeczkach. To słoneczniczek zakwita na żółto tam, gdzie na pewno nikt go nie siał. Najlepsze są pomidorki koktajlowe między różami – o ile zima była wystarczająco łagodna ;).

Rozumiesz, że ogród daje sobie radę bez Twojej ingerencji, a rośliny wybierają najlepsze stanowiska dla siebie. I tam rosną, a Ty możesz je podziwiać i z nich czerpać (czytaj: konsumować, wąchać, a nawet przetwarzać).

3. Powitasz nowe gatunki fauny. 

Jeśli zostawisz niepokoszone, nieposprzątane miejsca w ogrodzie, zauważysz nowe, być może dotąd niespotkane u Ciebie gatunki organizmów żywych :).

Jeże miałam. Kotki małe pod altaną. Mnóstwo motyli i świerszczy (radocha ze świerszczy).

4. Bioróżnorodność. Pomagasz jej!

Wartość sama w sobie. Więcej gatunków fauny i flory, więcej swobody, nawet na kawałku ziemi „dzikiej” wśród posprzątanych ogródków działkowych – to już coś. To już ostoja dla tych, co nie znajdą miejsca na wykoszonych trawnikach i wyplewionych grządkach.



5. Zauważysz mniej tzw. szkodników. 

Dzięki pkt. 4, czyli bioróżnorodności, zauważyłam, że nie mam problemu z mszycami, a nawet z nornicami. Jak kiedyś z mszycami walczyłam w obrzydliwy sposób (tutaj), tak w tym roku prawie ich nie zauważyłam – owszem, były sobie na różach na przykład, ale nie usuwałam ich. Jak są mszyce, są i biedronki. Jak są biedronki, jest tam ktoś inny i tak dalej – łańcuch taki sam się buduje, nieważne z której strony się zaczyna. A rośliny w znaczący sposób nie ucierpiały.

Nornice były moim koszmarem w latach ubiegłych (walka z wiatrakami tutaj).
Czy to przypadek, czy nie, nawet przy ściółkowaniu w tym sezonie, nornice nie zeżarły mi niczego.

W maju 2016 jeszcze się bałam, co to będzie, jak będę ściółkować… ale i tak to zrobiłam.

Ale w grudniu sobie podsumowałam na plus (nornice do pierwszej minuty, bo reszta jest o kretach :)).

Może to zasługa kociej rodziny, którą trochę dokarmiałam?

Ogólny wniosek z tego taki, że dobrze jest pozwolić naturalnym predatorom się osiedlić w naszych okolicach i starać się stworzyć środowisko jak najbardziej zbliżone do naturalnego. Ściółkowanie jest tego częścią, bo w naturze nie ma takiej gołej do cna ziemi, na której nic a nic nie rośnie.
No pustynia, ok. Można polemizować…

6. Zyskasz czas. 

Zamiast latania z łopatą i przekopywania (czytaj: wywracania życia w ziemi do góry nogami i zmuszania go do stwarzania się od nowa), będziesz mieć chwilę dla siebie. Do podziwiania, kontemplacji, opalenia twarzy, powąchania kwiatka, zebrania ziół, zaparzenia herbaty, spaceru, czytania, grania i zabawy – czy czego tam chcesz, byle na łonie natury 😛 hehe. Żartuję. Czego tam chcesz…

Decydując się na bałagan w ogrodzie, musisz się liczyć z różnymi, często nieprzychylnymi reakcjami otoczenia.

Średnio-pozytywne reakcje, z jakimi się spotkasz: 

1. Zaciekawienie. 

Do chyba najmilsza z tych częstych :).
Co to się dzieje… czemu taki bałagan…
Mimo, że w ogrodzie jesteś prawie codziennie, ludzie będą Ci mówić:

Dawno Pani nie widziałam… coś ostatnio Pani rzadko bywa… Czereśnie w ogóle niezebrane! 

Ja w ogrodzie w lecie bywam najczęściej rano, czasem od 6.00, dlatego nie spotykam wielu sąsiadów, a oni nie widzą mnie. Ale za to widzą mój ogród, który wygląda faktycznie na pierwszy rzut oka tak, jakby mnie tam nie było cały sezon.

2. Dezaprobata. 

Cmok, cmok, cmok… usłyszysz, kiedy schylona nad grządką, zrywasz sobie listki tymianku. Podnosisz głowę, a tam plecy oddalającego się sąsiada. Może sobie cmokał, bo mu się coś przypomniało, może dlatego, że miał coś między zębami, ale prawdopodobne jest, że cmokał na ten cały busz, w którym pewnie nawet Ciebie nie zauważył.


3. Wrogość

Nie spotkałam się. Usuwam.

4. Politowanie i pseudo-troska.

Z tym cmokaniem znowu, natomiast w innym kontekście.
Kiedy już z kimś rozmawiasz i opowiadasz lub pokazujesz, jak Twoja dzicz wygląda i dlaczego tak właśnie jest, często spotkasz się z czymś w rodzaju podejścia „z góry” osoby doświadczonej, traktującej Twój punkt widzenia jak wyskok nastolatka, który się właśnie buntuje.

Mhm, mhm… tak, ok, rozumiem. Ta słoma to Ci zgnije, będziesz miała cały ogród zagrzybiony… ojej…



5. Brak wsparcia. 

Przygotuj się, że wsparcia możesz nie dostać tam, gdzie do tej pory było. Wsparcie natomiast dostaniesz tam, gdzie ludzie myślą podobnie i robią podobnie, i tam go szukaj (jeśli potrzebujesz).

Mówię tu o wsparciu moralnym, zagrzewaniu Cię do „boju”, wspieraniu Twojej pasji i docenianiu Twoich sukcesów, np. jak odkryłaś właśnie, że lilie tygrysie wykiełkowały z cebulek powietrznych.

– Czy to nie wspaniałe?
– No i co ty z tymi liliami teraz zrobisz… będziesz przesadzać… a i tak nie zakwitną przez następne trzy lata.


Jak reagować? 

1. Nie bierz niczego do siebie. 

Łatwo mówić. Chociaż się staram nie, to i tak się przejmuję tym, jak ogród wygląda na pierwszy rzut oka. Idę przez działki i z daleka widzę pole pełne maków => zaniedbane. I części mnie wstyd trochę, że tak jest.
To dlatego, że jesteśmy wychowani i przyzwyczajeni do porządku – porządek jest cacy, bałagan jest be.
Trudno te przekonania wykorzenić w krótkim czasie.

2015:

 

2016:


Mój sposób to zaakceptować, że się to czuje, i robić swoje. Z czasem zmniejszy się, potem może przejdzie. Skupić się na tym, co robimy i robić to jak najlepiej. Jeszcze się taki nie urodził, co by wszystkim dogodził… i Ty się też nie staraj.

2. Tłumacz, opowiadaj, pokazuj.

Jeśli już masz szanse nawiązać z kimś rozmowę, ktoś jest ciekawy tego, co robisz – wytłumacz mu. Opowiedz, czemu tak czy siak. Może pokiwa głową i drugim uchem wypuści, a może akurat coś do niego przemówi. Nigdy nie wiadomo, gdzie ziarenko upadnie. Warto rozmawiać.

Projektowanie Permaukutlurowe, kurs z 2016, o którym pisałam tutaj

3. Oszczędzaj energię.

Wrogie komentarze radzę po prostu ignorować i nie wdawać się w pyskówki.
Oszczędzaj swoją cenną energię i skieruj ją tam, gdzie naprawdę chcesz :).

Joanna.

You may also like

0 comments

Anonimowy 4 maja 2017 - 10:17

Ja jestem po prostu leniem patentowanym i tylko patrzę co by tu zrobić aby się nie narobić, dlatego zasady permakultury są dla mnie idealne. Na cmokanie sąsiadów gwiżdżę. Na chleb mi nie dają więc nic im do tego jak ja swój domek mebluję. Gorzej z małżonkiem, który jako chłopak z miasta lubi wszystko pod linijkę. W poprzednich latach bywało, że ja sobie jesienią wyściółkowałam jakąś grzędę a on po paru dniach tryumfalnie oświadczał, że właśnie ją przekopał:)To się powtarzało przez trzy kolejne lata. Teraz zrozumiał ale ostatnio była ostra dyskusja, że tektura leży krzywo i on na to patrzeć nie może:) Teraz już jest zaściółkowana trawą więc spokój.
Twoje chaszcze i ostępy są super. Wspieram całym sercem.
Edyta

Reply

Leave a Comment