Co to jest chwast? Coś, czego nie chcemy w danym miejscu? Coś szkodliwego? Coś upartego i trudnego do wyplenienia? Coś bezużytecznego? Chwast nie istnieje – oto odkryłam. Pojęcie „chwast” zostało wprowadzone przez monokulturyzm (!) [uwaga: dzisiaj może być nagromadzenie błędów językowych w tekście – to zamierzone, proszę nie krytykować, taki humor]. W naturze nie ma chwastów po prostu – są rośliny.
Cytat za: samą sobą z posta majowego. Jak bardzo jest to egocentryczne cytować samego siebie?…
Dzisiaj powiem o tym, jak sobie radzić z „chwastami” i na potrzeby tego posta nie będę umieszczać tego słowa w te te ramki (czyt. cudzysłów).
Chwast – roślina, której nie chcemy w danym miejscu, w naszym ogródku, na tej czy tamtej rabacie, w tym warzywniku, tutaj czy tam. Tyle z definicji.
Wpiszcie sobie w wyszukiwarkę hasło atlas chwastów, a wyskoczy Wam kilka stron, które normalnie zatlasowały chwasty. Czyli ktoś przyszedł i powiedział, jakie rośliny są nieakceptowalne w ogrodach, w uprawach, skatalogował je i przypiął (nie)odpowiednią metkę. Żeby nie było, że każdy może to zrobić, kto chce, to spotkacie się nawet z Profesjonalnymi atlasami… więc uwaga – mamy tu amatorów i profesjonalistów. No i różne instytuty i tam jakieś inne działające formacje takie łatki podawały różnym roślinom. No i tak my teraz w ogrodzie na to patrzymy – że barwinek jest najs, ale gwiazdnica be, że bodziszek wspaniały jest rośliną ozdobną, a drobny to już do wyrwania (nie ozdabia?), że margerytka to piękny kwiat w wiejskim stylu, ale stokrotki z trawnika trzeba wyplenić, bo zasłaniają zieleń. I ja też tak patrzyłam, jakoś „od zawsze” wiedziałam, co jest dobre, a co jest chwastem. Tak było. Tak w wielu ogrodach jest.
Dlaczego?
Bo coś, czego nie zasialiśmy lub nie zasadziliśmy, nie było w planie i trzeba się tego pozbyć. Jest niezgodne z naszym zamysłem, nie wpisuje się w obraz ogrodu, jaki sobie wymyśliliśmy.
Bo zagłusza nasze rośliny (nasze!), nie daje im oddychać i nie daje żyć, zabiera cenne źródło pokarmu z ziemi i wypija wodę.
Bo się rozrasta tak, że się nie da potem kontrolować. Brak kontroli – a my kontrolę mieć musimy!
Bo jest brzydkie – brzydkie jest po prostu, nasze oczy cierpią, patrząc na te nierówności i wiechecie – my lubimy patrzeć na koła i równe kwadraty, na prostokąty i trójkąty, na walce i na ostrosłupy, ale nie na placki bezkształtne i nierówne wysokości, różne struktury i misz-masz kolorów.
Bo wstyd – wstyd jest mieć takie zachwaszczone pole!
Bo ziemia się marnuje – nieużytek się robi z tej mocno używanej, przeszpadlowanej tysiąc razy ziemi. Jeden sezon bez kopania i same chwasty – wszystko zmarnowane!
Bo ziemia musi oddychać, a przecież nie oddycha, jak panoszą się na niej chwasty!
Nie.
Herbologia to nauka o chwastach. Za wikipedią (link): nauka o biologii, ekologii i zwalczaniu chwastów. Herbologia stanowi jeden z działów ochrony roślin.
Szanuję, że mamy naukę o chwastach. Ktoś się napracował, a i zapotrzebowanie jest (skąd, to inna sprawa). Fajnie, że się bada skutki stosowania herbicydów (może jakiś pożytek z tego będzie). Dziwne dla mnie, że jest to dział ochrony roślin – trzeba ochraniać rośliny przed roślinami, a może raczej uprawy przed roślinami. Myślę, że potrzebą do stworzenia tego działu nauki były raczej uprawy przemysłowe, niż te na mniejszą skalę, te prywatne nasze ogródki. Potrzeba było badać herbicydy i mierzyć, ile można tego stosować i tak i tak dalej. Nikt nie wpadł na typ uprawy wzorem Masanbu Fukuoki. Nieopłacalny? Fukuoka to obalił. Pisałam o nim trochę już tutaj.
Jeden z rozdziałów „Rewolucji źdźbła słomy” jest tak zatytułowany. Fukuoka w swoich uprawach ryżu i jęczmienia stosuje wysiew koniczyny, która dla nas jest chwastem przecież… Koniczyna ładnie zadarnia, czy ktoś wysiewa u siebie? W zeszłym roku planowałam w warzywniku, ale w końcu nie kupiłam nasion, może uda się w tym roku.
Oprócz uprawy ryżu i jęczmienia, Masanobu ma też sad i warzywnik. O tym traktuje jego inna książka „The Natural Way of Farming: The Theory and Practice of Green Philosophy”
1. No cultivation – Brak uprawiania ziemi (przekopywania, orania itp.)
2. No fertilizer – Brak nawożenia
3. No weeding – Brak plewienia (innymi słowy „weed utility”, czyli Użyteczność chwastów)
4. No pesticides – Brak stosowania pestycydów
Posiłkując się nadal Fukuoką, zacznę od tego, jak to od zarania dziejów w naturze było i jest do tej pory.
In nature, bushes and shrubs grow at the foot of large trees, grasses spread among the
shrubs, and mosses flourish beneath the grasses. Instead of cut-throat competition for
nutrients, this is a peaceful world of coexistence. Rather than seeing the grasses as
stunting shrub growth and the shrubs as slowing the growth of trees, one should feel
instead a sense of wonder and amazement at the ability of these plants to grow together in this way.
W naturze, krzewy i zarośla rosną pod dużymi drzewami, trawy rosną pomiędzy krzewami, a mech rozwija się pod trawą. Zamiast zaciekłej walki o składniki odżywcze, jest to spokojny świat współistnienia. Zamiast patrzeć na trawy jak na spowalniające wzrost krzewów, a krzewy spowalniające wzrost drzew, człowiek powinien wyczuwać cud i zdumienie tą zdolnością roślin do życia w ten sposób razem.
Każda roślina na tej ziemi jest tutaj z jakiegoś powodu i ma jakieś zadanie do spełnienia. Żadna z nich nie jest bezużyteczna. Korzenie trawy sięgają głęboko do ziemi, spulchniając ją. Kiedy trawa obumiera, korzenie przerabiane są na materię organiczną, a deszcz i powietrze może wniknąć głębiej w taką spulchnioną glebę. Pojawiają się dżdżownice, za nimi krety. Ziemia żyje, a trawa przyczynia się do tego, jest nieodłącznym ogniwem w łańcuchu tego ekosystemu.
Zamiast więc wyrywać wszystko, co wydaje nam się chwastem, powinniśmy zacząć używać siły tych roślin w swoim ogrodzie.
Co więc zrobić, kiedy przychodzi kwiecień, maj, a nasz warzywnik się zazielenia, niestety nie sałatą i pomidorami, a trawą, bodziszkami i innymi roślinami, których nie chcemy?
When weeds are a problem, then it is wiser to remove weeds with weeds than to pull weeds by hand.
Kiedy chwasty są problemem, jest mądrzej usunąć chwasty chwastami, a nie poprzez ich ręczne wyrywanie.
1. Poznaj „wroga”.
Uważnie studiując właściwości każdej rośliny, każdego chwastu, poznamy jego wymagania, funkcje, jak lubi rosnąć: w grupie czy samotnie, jakie sąsiedztwo lubi lub nie lubi, jaki ma cykl wegetacji, w jaki sposób wzrasta – okrywa ziemię lub owija się wokół innych, a może wyrasta ponad nie. Mając wiedzę o chwastach, rosnących najczęściej w naszym ogrodzie, będziemy wiedzieć na przykład, dlaczego są tu sprzyjające im warunki. Paradoksalnie, na pomoc może przyjść ta herbologia z jej atlasem chwastów, można też zgłębić tematy zielarskie, bo każda roślina to zioło przecież. No i obserwować.
Każdy klimat ma rośliny jemu właściwe i warto przyjrzeć się swojemu ogrodowi. Pierwszy krok to wstrzymać plewienie na jakiś czas i obserwować – co u mnie rośnie? Rozpoznać to i zobaczyć, jak rośnie, jak się rozrasta, jak kwitnie nawet i jak zamiera. Jest to eksperyment wcale niełatwy i może na początek wybierzesz sobie kawałek ogrodu, w którym go przeprowadzisz. Ja w zeszłym sezonie nie plewiłam wcale, aż duża część rabat zarosła mi m.in. trawami, które w zastraszającym tempie zakwitły – piękne były te kłosy, ale to już było dla mnie za wiele i zaczęłam je wtedy usuwać. Same trawy, kilka odmian – trawy lubią mój ogród bardzo. W tym roku planuję nie wyrywać nawet tych traw, a je ścinać tak, żeby nie naruszać ziemi. Do tego dosiać zioła – uwielbiam miętę i melisę, on same się rozsiewają, a ja im w tym roku trochę pomogę jeszcze. Zbieram ich dużo, bo robię herbatki (Najlepsza herbatka ze świeżych ziół), i będą na suszenie.
A może niektóre rośliny, o których sądziłaś, że są chwastami, spodobają Ci się i je zatrzymasz?
Na przykład rumianek, na przykład wrotycz – piękne zioła, często rozsiewają się i mogą zawędrować też do Ciebie.
2. Poznaj konkurencję.
Następny krok to zgłębienie wiedzy o innych roślinach, które możemy wprowadzić do ogrodu jako konkurencję dla naszych chwastów.
Z pomocą może przyjść poplon, który nie tylko jest nawozem zielonym (jak pisałam m.in. tutaj), ale rośliny poplonowe można wysiać dla zadarnienia, dla konkurencji, dla okrycia kawałka warzywnika, w którym akurat jest przerwa w plonach. Tutaj rośliny motylkowe – ja lubię łubin wąskolistny na przykład, czy inne, jak gorczyca, wyka czy facelia. Mają one też ekstra właściwości, które trzeba wziąć pod uwagę, np. łubin uwielbia azot i wiąże go, co jeśli mamy go za dużo obok fasolki skończy się konkurowaniem z nią, zamiast z chwastami. Gorczyca super odkaża ziemię, ale z kolei zalicza się do kapustnych, które mają specyficzne wymagania sąsiedzkie. I tak dalej…
Druga grupa roślin to zadarniające i tutaj jest tego mnóstwo, zwłaszcza ozdobnych. Przykładem może być barwinek. Znane i popularne, o tych pewnie już wiecie sporo.
Jak jestem przy tym temacie, nie mogę nie wspomnieć Montego Dona, który w którymś z odcinków „Gardener’s World” właśnie mówił o tym, co zrobić, żeby się nie męczyć z wyrywaniem chwastów i jego sposób to było właśnie dosadzanie. Dosadzanie kwiatów, dzielenie i rozsadzanie, im gęściej, tym mniej miejsca na chwasty. A do tego jak pięknie.
Są też inne rośliny, mniej popularne i może nawet do tej pory nie wykorzystywane jako konkurencja dla chwastów. Mnie na przykład fascynuje Fukuokowa koniczyna, którą marzy mi się wypełnić przerwy na rabatach kwiatowych i w warzywniku. Taką funkcję mogą spełniać rośliny, które po prostu lubisz i korzystasz z nich. Może to będą zioła – tymianek, cząber, może melisa czy mięta na rabaty kwiatowe. Może to będą stokrotki, może czosnki, może podoba Ci się gwiazdnica i na wiosnę właśnie ona będzie obok rzodkiewek albo może uwielbiasz poziomki i wsadzisz je między krzewami.
Poradniki wszelkiego rodzaju oraz informacje z internetu są bardzo pomocne, ale zanim coś zastosujesz, zawsze warto zapytać się „dlaczego” i jeśli odpowiedzi na to pytanie jeszcze nie znasz, poznać ją. Nie bój się innych rozwiązań i eksperymentów. To, że ktoś jeszcze czegoś w ten sposób nie zrobił, wcale nie znaczy, że Ty nie możesz.
3. Więc działaj!
Obserwuj ogród. Poznaj swoje rośliny, wprowadź do ogrodu nowe. Siej zioła, siej poplon. Rozmnażaj i dosadzaj.
Nie ma chwastów. Wszystkie rośliny zasługują na taki sam szacunek, są takimi samymi owocami ziemi, każda z nich ma swoją funkcję i jest ważna. Poznaj je, zanim wyrwiesz. Poznaj inne, które chcesz do siebie zaprosić. Poświęć czas na obserwację i zgłębienie ich właściwości. Nie bój się eksperymentować. Bądź otwarty, szanuj naturę. Zawsze.
Joanna.
Bibliografia:
Masanobu Fukuoka, „The Natural Way of Farming: The Theory and Practice of Green Philosophy”, 1985.
Masanobu Fukuoka, „Rewolucja źdźbła słomy”, 2011.
1 comment
Zostawianie przyrody samej sobie to ciągłe niespodzianki. Od 3 lat mam wreszcie swój dom z ogródkiem. W zeszłym roku tak się złożyło, że nie było czasu na koszenie całości i natura miała duże pole do popisu, z racji, że kupiliśmy dom z niezagospodarowaną działką. W ten sposób dowiedziałam się, że mam maki, bodziszki, rumianek, krwawnik, wrotycz, nawłoć i wiele innych.
Jedna roślinka zaciekawiła mnie szczególnie, postanowiłam ja zostawić bo wyglądała zupełnie inaczej niż typowe łąkowe ziela. No i wyrósł, piękny, rozłożysty, wysoki na 1.5 metra, wieczorem cudnie kwitnący i pachnący… bieluń dziędzieżawa.
Największą jednak niespodziankę sprawiły mi dziewanny, tam gdzie posialiśmy trawę. Wybrały sobie miejsce pod linkami na pranie, w tym roku pewnie zakwitną więc będziemy musiały się jakoś pogodzić.
Byłabym zapomniała, tu i tam pokazywała się też cannabis sativa…
Interesuję się zielarstwem więc to wszystko to dla mnie skarby.
Pozdrawiam serdecznie.