Fotografowanie zbiorów owoców nie wychodzi mi najlepiej, bo najczęściej po prostu zżeram wszystko od razu, prosto z krzaka… Czasem jednak coś się uda uchwycić, jeśli sobie przypomnę. Nawet czasem mnie nachodzi podczas jedzenia, że fajnie byłoby jakąś fotkę zrobić, pokazać, ale jak te truskawki takie pyszne, to szybko mi ten pomysł mija…
Owoce codziennie, swoje, pyszne, ciepłe i pachnące.
Myślę, że szkoda konserwować je, dlatego staram się bardzo regularnie i na bieżąco po prostu obżerać. Jeśli zostaje nadmiar, to jakoś zapakuję do słoików albo z kimś się podzielę, jeśli chętny. Ale na pierwszym miejscu jest jedzenie prosto z krzaka.
Pochwalę się więc i wrzucę zdjęcia, najczęściej z telefonu, bo żeby wziąć aparat to już nie ma przy jedzeniu czasu…
Czereśnie – odmiana nie mam pojęcia jaka, średniej wielkości owoce i dość słodkie. Są też wiśnie, które w tym roku mają o połowę mniejsze owoce. Podejrzewam, że z powodu suszy, i mam nadzieję, że nie zdziczały z roku na rok… Zobaczymy za rok więc.
Porzeczki – czarne, czerwone, białe. Pycha, pycha, pycha…
Agrest – pierwszy raz. Jakiś czerwony, słodki, a ten drugi chyba zielony i późniejszy. Nieduże krzewy jeszcze, ale baaardzo smaczne.
Truskawki są i poziomki. Owoce w czerwcu niektóre były dość małe, czasem przeschnięte, zwłaszcza poziomek, które są w miejscu jeszcze nie zacienionym, więc im słońce nie służy.
Malinyyyy…. aaa…. pychota. W tym roku ładnie. Sporo czerwonych, a i niemało żółtych, trochę mniejszych, ale słodziutkich.
Do tego muszę wspomnieć, że będą jabłka i… gruszki. Tfu tfu.
Grusza kiedyś miała może jeden lub dwa owoce w całej historii mojej bytności tutaj, a i te nie dożyły dojrzałości. Siedzę sobie wśród cukinii i kontempluję to przyjemne sąsiedztwo, patrzę na lewo w górę, a tam grusza i jej owoce. Owoce! Popłakałam się… Ze szczęścia. Z szoku. Po prostu owoce na niej są po tylu latach i całkiem wyglądają na razie dobrze, doliczyłam się ponad 20. Trzymam kciuki, żeby wreszcie spróbować tej odmiany – to jakieś wiekowe drzewko, sporo gałęzi już uschło, ale nie daje za wygraną i na młodszych wydaje owoce. Wspaniała.
I tak wygląda to już letnie obżarstwo i nadzieja na kolejne plony. Ten rok, czuję, jest jakiś obfity, piękne plony są… A jak u Was?
Joanna.
0 comments
Mam zalew czereśni… Rok temu nie było ich wcale, w tym roku drzewo jest nimi dosłownie oblepione. Porzeczki też się bardziej postarały, poza tym jest trochę truskawek i poziomek, na agrest i malinojeżyny przyjdzie mi poczekać do przyszłego roku. Z jabłkami i orzechami włoskimi nie wiem jak będzie, trzymam za nie kciuki, podobnie jak za Twoje gruszki.
Z krzaka są najsmaczniejsze! Ten pęd do wkładania wszystkiego w słoiki, których potem nie da się rady przejeść to obłęd… Truskawek i poziomek w tym roku jedliśmy bez końca. Teraz agrest (bardzo słodki) i te porzeczki (jakby trochę mniej lubiane).
Moja rodzina nie owocowa, więc tylko poziomki, truskawki i maliny oraz winogrona. Zupełnie nam to wystarcza, a nadmiar malin każdego roku do słoików.
Wiśnie raczej nie zdziczały. U mnie dzikie czereśnie jeszcze kilka dni temu były całkiem ładne (jak na dziczki), a już wczoraj zrobiły się mniejsze, bardziej suche i mniej smaczne.
Jeżeli nie popada, chociaż trochę, w najbliższym czasie, to perspektywy na późno letnie owoce zaczną się robić mało optymistyczne…
Dziwnie niewiele widzę śliw i orzechów, pomimo tego, że żadnych przymrozków, czy załamań pogody nie było, kiedy kwitły. To chyba przez suszę?
Warzywa podkopują mi gryzonie, albo zżerają pchełki. Łapki mi opadają…
Żywioł ślimaczy opanowałem, z mszycami nie mam żadnych problemów. 🙂
Z ciekawostek przyrodniczych: widziałem dziś po raz pierwszy tegoroczne sarniątko. Ono też przyglądało mi się tak, jakby pierwszy raz widziało człowieka. 🙂
Yyy mniam mniam… Pyszota
Mam to samo obrzerstwo prosto z krzaka.
U nas też w tym roku dużo więcej owoców niż wcześniej. Nawet udało się czereśni mieć w tym roku owoce. U mnie w miarę systematycznie pojawia się deszcz więc źle nie jest, mimo to kilkakrotnie musiałam podlać krzewy abo drzewa owocowe.