W ogrodach często mamy rośliny, które nie są do końca przystosowane do warunków pogodowych naszego klimatu. Przepiękne, nieraz egzotyczne kwiaty czy popularne krzewy, tzw. must have sezonu, lądują na rabacie i cieszą oko, serca, duszę… i tak dalej :). Teraz, na zimę – choć zimy nie są ostatnio tak srogie, jak dawniej – warto sprawdzić, którym roślinom trzeba pomóc ją przetrwać.
Kiedy okrywać?
Zasada brzmi: zależnie od wymagań rośliny.
Jeśli wiemy, że zamiera już przy 5 stopniach (raczej rzadkość, ale na przykład) na plusie, to trzeba śledzić temperaturę i wyłapać czas, kiedy potrzebuje okrycia.
Jeśli daje radę do -5 stopni, to śledzimy pogodę, kiedy mają nadejść pierwsze przymrozki, i wtedy lecimy z odsieczą.
Jeśli roślina jest mrozoodporna, ale młoda, to pierwszy rok, dwa po posadzeniu zwykle też trzeba się nią zająć – jak dzieckiem w kołysce.
Zwykle to, co w naturze rośnie w naszym klimacie, osłony nie potrzebuje. Nie dajmy się zwariować. Nie musimy okrywać każdej dzikiej leszczyny czy róży. Ale jeśli mamy już specjalnie zaszczepioną odmianę drzewka owocowego albo egzotycznego kaktusa, to należy się do tego dobrze przygotować. Najlepiej już przy kupnie… Ale jeśli zapomnieliśmy, to nigdy nie jest za późno – duże mrozy jeszcze mogą być przed nami.
Jak okrywać?
Niezbyt szczelnie. Przewiewnie. Tak, żeby zapewnić przepuszczalność, dopływ powietrza. Odpada folia! Nie chcemy, żeby pod pokrywą, we wspaniałych, szklarnianych warunkach, rozwinęła nam się pleśń i temu podobne.
To właściwie najważniejsza zasada.
Czym okrywać?
Kiedy już wiemy, że i co musimy okryć i kiedy, to przystępujemy do przygotowania materiałów.
Materiały sklepowe.
Do kupienia w sklepach dostępny jest cały asortyment włóknin i tkanin specjalnie do tego przeznaczonych, często dodatkowo i fikuśnie zdobionych… Zajączki, sowy, reniferki – można sobie kupić i nałożyć na drzewko czy krzew, jeśli ktoś lubi takie historie :). Ja nie lubię, ale możliwość jest.
Można tez kupić białą, zimową agrowłókninę o okryć/owinąć nią rabaty czy rośliny. Taka włóknina moim zdaniem może być wielokrotnego użytku – na wiosnę można ją wyprać/wyczyścić i ponownie zastosować w następnym roku. Nie ulega ona rozkładowi łatwo. Słowem: niejaki plastik. Dlatego polecam „niejednorazowość”.
Więcej o takim recyklingu tutaj.
Materiały naturalne.
Najlepsze, moim zdaniem. I ogólnodostępne. I często za darmo. No, może za cenę spaceru do lasu…
1. Słoma.
Moja ulubiona. Pisałam o niej tutaj, tutaj i tutaj i jeszcze w paru postach (użyj wyszukiwarki na blogu ;)).
2. Liście.
Mamy ich mnóstwo – ja mam w ogrodzie i je wykorzystuję, można tez sobie przynieść z miejsc oddalonych od szos czy dróg, czy od sąsiada. Po prostu wysypujemy i zostawiamy.
3. Ziemia lub kompost.
Do kopczykowania, czyli podsypywania pnia rośliny czy krzewu, można wykorzystać ziemię, np. z kretowisk, albo z kompostownika, nawet nie do końca przerobioną. Albo po prostu wykopać dół i wziąć stamtąd.
Ważne: na wiosnę, po ustąpieniu mrozów, trzeba kopczyki rozgrzebać, bo pnie roślin nie mogą być zaduszone, muszą oddychać, jak każdy.
4. Gałązki drzew iglastych.
Do tak zwanego stroiszu wykorzystujemy gałązki drzew iglastych – najczęściej świerku, ale też sosny, jodły, cisu itp. Uwaga na rośliny chronione! Też nie można tak po prostu iść sobie do lasu i urwać, co się nam podoba. Najlepiej sprawdzić z naszym nadleśnictwem, skąd taki stroisz dostać czy kupić. Nie polecam kupowania w sklepach, bo z powodu dalekiej wędrówki, cena będzie odpowiednia.
Ale dlaczego by na przykład nie wykorzystać wyrzuconych po świętach choinek? Piętrzą się często na śmietnikach, jeszcze zielone…
Notabene, sporo roślin można znaleźć na śmietniku, tak jak mi się udało tutaj i tutaj.
Albo sprawdzić, czy sąsiad nie przycinał ostatnio swoich iglaków? Z korzyścią dla wszystkich – my mu oczyścimy ogród, pracownicy jeżdżący śmieciarkami nie muszą pakować i wyrzucać, a nasz ogród się cieszy.
5. Suche kwiaty, trawy, części roślin.
Dobrze jest wykorzystać to, co macie pod ręką. U mnie na przykład na jesień kwitnie rozchodnik okazały, a w zimie ma suche kwiatostany. Urywam je i układam na rabatach. Podobnie można postąpić z trawami, ściętymi gałązkami, szyszkami, przyciętym na jesień żywopłotem, a nawet atrakcyjnie wyglądają suche badyle kukurydzy :).
Puśćcie wodze fantazji, zróbcie spacer po swoim ogrodzie, pogadajcie z sąsiadem (wiem, powtarzam się, ale często najciemniej pod latarnią…).
6. Zrębki drewniane, kora.
Super do okrywania są też drewniane zrębki lub kora. Można je kupić, ale inwestycja może być pokaźna, zwłaszcza przy dużej powierzchni ogrodu. Na balkonie czy tarasie, do donic, można użyć kupnej kory, która przy okazji ozdobi nasz zakątek. Przestrzegam przed chemicznie barwioną korą… bo chemicznie, a ja chemii w ogrodzie nie lubię i nie stosuję już od jakiegoś czasu.
Dobrze jest mieć dojście do firm, które zajmują się rozdrabnianiem gałęzi drzew, od których można zrębki zamówić. Przy tym polecam się upewnić, że rozdrabniane gałęzie nie pochodzą z drzew w centrum miasta pełnego smogu… Może to być trudne, ale warto sprawdzić w miarę możliwości, co to za drzewo i gdzie rosło.
A już najlepszym rozwiązaniem jest mieć własną rozdrabniarkę i własny materiał do rozdrabniania :). Marzę o tym!
7. Śnieg.
Najlepszą pokrywą jest puszysty, grubą warstwą napadany śnieg :). Niestety, nie mamy na niego wpływu. Ale cieszmy się, kiedy jest, bo zabezpiecza nasze rośliny w sposób naturalny. A naturalne jest najlepsze. Zgadzacie się?
Joanna.
0 comments
Taki kompost to jest coś niezastąpionego. Ma same zalety, służy jako naturalny nawóz, w pewnym sensie jest to również ochrona dla roślin, a zresztą można się w łatwy sposób pozbyć obierek, skoszoną trawę itp. i nie zajmuje dużo miejsca. Kupiłam taki segmentowy kompostownik compogreen, sprawdza się świetnie i można łatwo go przestawić w inne miejsce.Jestem bardzo zadowolona